Polityczni działacze, którzy nazwali siebie "obrońcami demokracji", pikietowali przed budynkiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów przez kilka miesięcy. Żądali publikacji marcowego dokumentu Trybunału Konstytucyjnego, który co niektórzy uznawali za wyrok. KOD-ziarze rozstawili więc namiot, a nawet uruchomili licznik odmierzający dni.
Na niewiele to się zdało. Zapał ludzi Kijowskiego malał z każdym tygodniem, coraz mniej ludzi pojawiało się w namiocie, a jesienna aura i spadająca temperatura najwyraźniej skutecznie ich ostudziła. I zwijają się.
Zresztą także marsze KOD-u są coraz uboższe. Mniej ludzi, żadnych nowych pomysłów, za to coraz więcej kłótni w gronie "obrońców demokracji". I nie po raz pierwszy dziwacznie kończy się manifestacja ludzi KOD przed KPRM. Pamiętają zapewne nasi Czytelnicy słynną "głodówkę" jaką prowadził Andrzej Miszk. Później podziękował za dostawy jedzenia!
CZYTAJ WIĘCEJ: Głodówka przerwana. Na koniec, Miszk podziękował… za dostawy jedzenia - WIDEO
Teraz już nie ma też namiotu. Pewnie żałuje lider Nowoczesnej, który mógł w świetle kamer rozdawać tam żurek i jajka w niedzielę Wielkanocną, bo nie dotrwali do Bożego Narodzenia. O tamtym happeningu Petru pisaliśmy wcześniej TUTAJ.
Jeden z KODziarzy przyznał, że formuła protestu się skończyła. Odgrażają się jednak, że to nie jest ich ostatnie słowo. Pewnie prawda, bo gadać to potrafią dużo. Zrobić niewiele...
Reklama