W tym roku mija 30 lat od męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Tysiące pielgrzymów zechce na pewno odwiedzić tamę we Włocławku, miejsce, w którym doszło do zbrodni na niezłomnym kapłanie. Nie będzie to łatwe - pisze "Gazeta Polska Codziennie". Trwają tam bowiem prace budowlane, a wykonawcy najwyraźniej nie wzięli pod uwagę tego, że pracują w miejscu szczególnym.
Historia jest bardzo poruszająca. 19 października 1984 r. bandyci z SB wrzucili ciało księdza Jerzego do rzeki na wysokości między 4. i 5. stopniem tamy. Zaraz gdy prawda wyszła na jaw, na tamę zaczęli przychodzić pielgrzymi, a pomnik upamiętniający męczeńską śmierć ks. Jerzego stanął tu w 1991 r., tuż po wizycie papieża Jana Pawła II w Polsce.
Samo miejsce kaźni funkcjonuje jako miejsce pamięci narodowej. Zazwyczaj leżą tu kwiaty i palą się znicze.
Teraz jest inaczej. Na tamie realizowana jest bowiem inwestycja pod nazwą „Poprawa stanu technicznego i bezpieczeństwa powodziowego Stopnia Wodnego Włocławek”. Realizowany projekt ma w założeniu podnieść bezpieczeństwo osób zamieszkujących tereny Wisły Środkowej.
Niestety wraz z pracami budowlanymi nie zadbano, by choćby w najmniejszym stopniu umożliwić pielgrzymom dostęp do miejsca pamięci.
– Miejsce zostało odgrodzone, nie ma możliwości zapalenia zniczy, palą się na „dziko”, wypalonych nikt nie sprząta. Nie można tak tego zostawić, nie można być obojętnym – alarmuje czytelniczka "Gazety Polskiej Codziennie", pani Izabela.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Wojciech Mucha