Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

O. Bashobora nie boi się "Gazety Wyborczej"

Mimo ataków, szyderstw i kpin liberalnych mediów ojciec John Bashobora ponownie przyjechał do Polski. W obronie charyzmatycznego kapłana staje „Gazeta Polska”: już 21 sierpnia do naszego tygodnika dołączony zostanie film przybliżający jego wyjątkowe

Tomasz Adamowicz/GP
Tomasz Adamowicz/GP
Mimo ataków, szyderstw i kpin liberalnych mediów ojciec John Bashobora ponownie przyjechał do Polski. W obronie charyzmatycznego kapłana staje „Gazeta Polska”: już 21 sierpnia do naszego tygodnika dołączony zostanie film przybliżający jego wyjątkowe zdolności i niezwykłe dokonania.

60 tys. ludzi zgromadzonych w lipcu 2013 r. na Stadionie Narodowym to zaledwie niewielki procent osób zainteresowanych uczestnictwem w rekolekcjach prowadzonych przez o. Johna Bashoborę. Bilety sprzedane zostały na pniu, a transmisję z rekolekcji oglądało kilkaset tysięcy internautów. Nic więc dziwnego, że miesiąc po warszawskim spotkaniu „Jezus na Stadionie” afrykański duchowny znów przybył do Polski. Zostanie w naszym kraju do 24 sierpnia i odwiedzi pięć miast.

Wszyscy wrogowie Bashobory

Tłumy rozmodlonych wiernych, liczne świadectwa uzdrowień i nawróceń, młodzi ludzie publicznie wyznający swoje przywiązanie do katolicyzmu – to wszystko powinno napawać optymizmem tych, którym leży na sercu dobro Kościoła. Ale „Tygodnik Powszechny”, pismo rzekomo katolickie, zdaje się być adresowane do innych czytelników. W artykule pt. „To nie koniec Bashobory” dziennikarze „TP” ostrzegają: „Czy kontrowersje związane z »cudami Bashobory« powrócą podczas sierpniowej wizyty księdza z Ugandy?” I cytują siostrę Marię Kominek, dominikańską świecką: „Na Stadionie Narodowym nie wydarzyło się nic zaskakującego. Ojciec Bashobora, choć mówił do mikrofonu przez pół dnia, w istocie powiedział niewiele. [...] Nie ma nic budującego w oglądaniu padania ludzi na ziemię, jakoby pod wpływem Ducha Świętego, czy słuchaniu niekontrolowanych wybuchów śmiechu”. Z tekstu dowiadujemy się także, że prezentowany przez o. Bashoborę typ teologii „modlitwę wstawienniczą o uzdrowienie traktuje jak medycynę alternatywną, niemającą empirycznego uzasadnienia i bazującą na ludzkich lękach i pragnieniach”.

Popularności o. Bashobory i prowadzonych przez niego rekolekcji nie może przeboleć również „Gazeta Wyborcza”. Dziennik Adama Michnika urządził sensację z tego, że anonimowa kobieta ze Stowarzyszenia Sumus – organizującego spotkanie z kapłanem w Jedlni koło Pionek – nie chciała rozmawiać z „GW” o liczbie uczestników rekolekcji. Zdaniem autorki artykułu, Katarzyny M. Wiśniewskiej (słynącej z antyklerykalnych tekstów), fakt ten jest równoznaczny z „utajnieniem” informacji o spotkaniu.

Atak na o. Bashoborę przypuszczono też na stronie internetowej „Newsweeka Polska”, którego redaktorem naczelnym jest Tomasz Lis. Na blogu Wojciecha Krysztofiaka – „uczestnika seminarium filozoficznego w Paryżu z okazji wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, zorganizowanego pod patronatem prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego i prezydenta Francji Jacques’a Chirac’a; stypendystę: The Norwegian Research Council for Science and the Humanities, The Soros Foundation-Open Society Institute” – czytamy: „Dlaczego Kościół katolicki w Polsce zdecydował się na zorganizowanie cyrku religijnego, w którym główną rolę odgrywa klown John Bashobora (ugandyjski religijno-medyczny performer)? Nie da się takiej decyzji Episkopatu Polski wyjaśnić niepohamowaną rządzą pieniądza [pisownię słowa „rządza” w wykonaniu „stypendysty” zachowaliśmy w oryginale – przyp. „GP”]. Zysk w postaci 6 mln zł (cyrk jest odpłatny) to kropla wody w ogromnym budżecie Kościoła. Straty wizerunkowe wśród intelektualistów, jakie katolicyzm odniesie w wyniku warszawskiego cyrku, są nie do odrobienia. Co więc Kościół zyskuje, decydując się na czary-mary czarownika z Afryki?”.

Świadectwa po rekolekcjach

Polacy zapisujący się na rekolekcje prowadzone przez o. Johna Bashoborę nie przejmują się na szczęście opiniami „intelektualistów” z „Gazety Wyborczej” i „Newsweeka”. Na oficjalnej stronie internetowej spotkania „Jezus na Stadionie” znaleźć można liczne świadectwa uczestników tamtego głośnego wydarzenia. Jedna z nich – Marzena Czajkowska – pisze: „Podczas modlitwy na stadionie zostałam uleczona z ciężkiej depresji. Obecnie, za zgodą lekarza, nie biorę leków, wróciłam do pracy po trzech miesiącach zwolnienia lekarskiego. Czuję, że uzdrowienie objęło zarówno sferę psychiczną, jak i duchową”. Inna osoba biorąca udział w rekolekcjach o. Bashobory na Stadionie Narodowym opisuje: „Tydzień przed rekolekcjami doznałam urazu kolana lewego. Czułam, że staw kolanowy jest niestabilny, blokuje mi się przy próbie chodzenia. Ortopeda ocenił: skręcenie stawu kolanowego – i zalecił stosowanie stabilizatora dwuszynowego na okres 4 tygodni oraz badanie rezonansem magnetycznym. Na rekolekcje przyjechałam więc ze stabilizatorem. Gdy usłyszałam rozeznanie o osobach, które mają się podnieść z wózka inwalidzkiego, powiedziałam do mojego męża: »Skoro Pan Bóg radzi sobie z takim problemem, to co to dla Niego moje uszkodzone kolano?« – i... zdjęłam stabilizator. Uklękłam na chorym kolanie, by Mu podziękować... Ze stadionu wracałam na nowej, zdrowej nodze. Od tego dnia przeszłam 30 km pieszo”.

O. Bashobora pomógł także niektórym dzieciom. Jedna z mam obecnych na Stadionie Narodowym wspomina: „Główną naszą prośbą było błaganie Pana o uleczenie naszego 1,5-rocznego synka z genetycznej choroby oczu, co w konsekwencji przyczyniło się do tego, że miał problem z poruszaniem się i z nogami. [...] Jakieś trzy dni później synek, raczkujący jak dotąd, uniósł się na wyprostowanych nóżkach. W następnych dniach zaczął sam stawać przy łóżku, a obecnie po trzech tygodniach jest na etapie chodzenia za rączkę i zaczął mówić jak najęty, a do tej pory każdy dźwięk był na wagę złota. Oczka wyglądają bardzo dobrze. Jeszcze tylko wizyta w sierpniu ma nam dać więcej informacji na ten temat”.

Inni uczestnicy spotkania ewangelizacyjnego na Stadionie Narodowym także dzielą się swoimi doświadczeniami: jednym rekolekcje z o. Bashoborą pomogły uzdrowić stosunki rodzinne, dla drugich stały się ogromnym wsparciem w przełamaniu kryzysu wiary. W świadectwa te trudno wątpić: kilka tygodni temu "Gazeta Polska" opisywała autentyczne, podparte dokumentami lekarskimi relacje osób, które zostały uleczone w wyniku wcześniejszych spotkań z ugandyjskim duchownym.

Rekolekcje dla każdego

Już 21 sierpnia do „Gazety Polskiej” dołączony zostanie film ukazujący przebieg rekolekcji prowadzonych przez o. Johna Bashoborę w Europie pt. „Jezus Chrystus – Zbawiciel wszystkich narodów”. Odbywały się one w roku 2008. W Polsce na spotkanie z afrykańskim kapłanem przybyło wówczas 25 tys. osób.

Filmowy zapis tych niezwykłych rekolekcji przybliży postać o. Bashobory tym, którzy chcieliby ujrzeć na żywo charyzmatycznego kapłana, lecz nie mieli sposobności, by to zrobić. Dla osób, które uczestniczyły już w spotkaniach z Ugandyjczykiem, film może posłużyć jako wspomnienie tamtych chwil i towarzyszącej im przemiany duchowej.

Ale kupując „Gazetę Polską” z płytą DVD, należy pamiętać także o trzeciej kategorii widzów: o sceptykach, którzy o. Johna Bashoborę traktują jako szarlatana, gdyż znają go jedynie z artykułów w „Gazecie Wyborczej” i „Tygodniku Powszechnym”. Jeżeli mamy takich znajomych, warto pożyczyć im dołączony do „GP” film lub namówić ich do jego zakupienia. Być może o. Bashobora zmieni również ich życie.

 

 



Źródło: Gazeta Polska

Grzegorz Wierzchołowski