Francuski dziennik „Libération” opisał gigantyczną aferę w unijnych strukturach. W sprawę zamieszani są politycy, sędziowie TSUE i urzędnicy KE. – Tu mamy do czynienia z aferą dotyczącą polityków de facto Europejskie Partii Ludowej, bo tez o tym często zapominamy – ocenił wiceminister infrastruktury Marcin Horała. – Z tego wynika cała ta zgnilizna elit europejskich, że one się czują bezkarne. Nie wystarczy, by obywatel np. Lubelszczyzny, Podkarpacia, czy pomorskiego poszedł zagłosował i zmienił władzę w państwie członkowskim. Ta elita się czuje pewnie, bo musi dojść do zmiany w całej Europie – dodał Jan Kathak.
Kulisy wielkiego skandalu finansowego na najwyższych szczeblach struktur Unii Europejskiej ujawnił lewicowy francuski dziennik „Libération”. Z doniesień gazety wynika, że w całą sprawę zamieszani są m.in. unijne instytucje, wysoko postawieni politycy Europejskiej Partii Ludowej oraz sędziowie TSUE i urzędnicy Komisji Europejskiej.
Pod adresem sędziów Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej kierowane są bardzo poważne zarzuty. Dziennik „Libération” ujawnia, że chodzi o konflikt interesów i handel wpływami sędziów TSUE. Personalnie wskazany jest m.in. przewodniczący unijnego trybunału, sędzia Koen Lenaerts.
Podobne zarzuty kierowane są pod adresem unijnych urzędników wysokiego szczebla związanych z Europejską Partią Ludową.
Na liście nazwisk osób, które według francuskich dziennikarzy brali udział w nielegalnie opłacanych spotkaniach znalazł się m.in. były szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, były wiceprzewodniczący Jyrki Katainen czy Johannes Hahn, obecny komisarz do spraw budżetu i bliski współpracownik przewodniczącej komisji Ursuli Von der Leyen.
Czy pan się spodziewa, że po tych publikacjach w TSUE nastąpią jakieś dymisje – pytał redaktor Pawła Muchę, ministra z kancelarii prezydenta RP.
Sprawa powinna być wyjaśniona. Jako obywatele Unii Europejskiej, możemy oczekiwać tego, że jeżeli poważny tytuł prasowy, a takim jest „Libération” publikuje tego rodzaju zarzuty, dość dobrze udokumentowane, to rzecz powinna być wyjaśniona, i powinny się tym zająć odpowiednie służby. Tam jest jeszcze jeden wątek dotyczący hamowania potencjalnej kontroli ze strony podmiotów, które powinny kontrolować te przepływy finansowe, chodzi o OLAF. To jest rzecz bardzo bulwersująca. Jeżeli to miałoby polegać na prawdzie, to sprawa jest jeszcze poważniejsza
– powiedział minister.
🗨️@MuchaPK o skandalu w Brukseli: Sprawa może być dużo poważniejsza#wieszwięcej #Woronicza17
— tvp.info 🇵🇱 (@tvp_info) December 5, 2021
Zobacz więcej: https://t.co/gcqqOMEIu8 pic.twitter.com/sShoPCgWlI
Paweł Mucha ocenił, że niewątpliwie instytucje unijne powinny rzecz wyjaśnić.
„Bardzo zły kontekst to jest kontekst powiązań związanych z aparatem urzędniczym, aparatem władzy, wreszcie członkami Europejskiej Partii Ludowej i sędziami. Te wzajemne kontakty, zaangażowanie, kwestia rozliczania tych środków finansowych, finansowania ze środków publicznych takich rzeczy, które nie powinny być finansowane, absolutnie to wymaga wyjaśnienia. Jeżeli mówimy niekiedy o deficycie demokracji w Unii Europejskiej, to mówimy o tych właśnie nieformalnych powiązaniach, kontaktach, o tej elicie urzędniczej, która z jednej strony bardzo często sobie uzurpuje uprawnienia do tego, by ingerować we wszelkie sprawy, np. tam, gdzie są kompetencje parlamentów narodowych, z drugiej strony widzimy na tym przykładzie, jak to bywa z zachowywaniem tych standardów. Trzeba to wyjaśnić, to poważna rzecz – powiedział i dodał, że wyjaśnić to powinny instytucje unijne pod naszym nadzorem.
🗨️@mhorala o skandalu w Brukseli dotyczącym sędziów TSUE, urzędników KE i polityków EPL#wieszwięcej #Woronicza17
— tvp.info 🇵🇱 (@tvp_info) December 5, 2021
Zobacz więcej: https://t.co/gcqqOMEIu8 pic.twitter.com/yOakV5LUPh
Tu mamy do czynienia z aferą dotyczącą polityków de facto Europejskie Partii Ludowej, bo też o tym często zapominamy. W skład TSUE wchodzą sędziowie, których wybrały rządy państw członkowskich. Wskazują kandydatów, a potem się dogadują, żeby ich wybrać. To ci sędziowie są w znaczniej mierze politykami akurat tak się składa, że Europejskiej Partii Ludowej, której szefem jest Donald Tusk
– mówił z kolei Marcin Horała.
Polityk mówił o kolejnym dzwonku alarmowym dla społeczeństw europejskich.
- Ważne, żeby się obudziły i zobaczyły, jakim zagrożeniem jest uzurpowanie i przyjmowanie pozatraktatowych uprawnień przez różne instytucje europejskie, z TSUE na czele, bo ma do tego tendencję, żeby na podstawie bardzo ogólnych klauzul zawartych w traktatach dorabiać sobie dodatkowe kompetencje. Tymczasem, rzeczywista i żywa demokracja i kontrola społeczna nad politykami jest na poziomie państw narodowych. Jeżeli te kompetencje tak sobie będą przepływać do instytucji unijnych, to tam rządzi oligarchia, która jest nieweryfikowana demokratycznie, gdzie panowie razem ze sobą w pałacyku myśliwskim przy koniaczku i cygarku decydują ponad głowami społeczeństw – powiedział.
Prowadzący dopytywał, kto taką sprawę ma wyjaśnić? „OLAF jest instytucją unijną zajmującą się badaniem korupcji, ale przecież to z samej swojej natury jest międzynarodowa afera” – zaznaczył Michał Rachoń.
W każdej aferze mamy do czynienia z obywatelstwem osób, które popełniają dane czyny przestępcze, lub jest podejrzenie, że popełniły i z miejscem popełnienia. Nie jestem ekspertem co do zasad kognicji np. we Francji, czy w Belgii, ale tam miejscowe organy ścigania powinny to rozwikłać na podstawie przepisów tam obowiązujących, prokuratury stawiać zarzuty, a sądy orzekać
– dodał polityk PiS.
🗨️@D_Sosnierz: Europarlamentarzyści W Brukseli temat samorządności powinni zacząć od siebie#wieszwięcej #Woronicza17
— tvp.info 🇵🇱 (@tvp_info) December 5, 2021
Zobacz więcej: https://t.co/gcqqOMEIu8 pic.twitter.com/QrBdNXaxhP
Dobromir Sośnierz stwierdził, że nie ma dla mnie nic zaskakującego w tej sprawie.
Sytuacja jest związana z tym, że ktoś spuścił ogary ze smyczy po zmianie w władzy w Niemczech. To są efekty porachunków, które teraz się uruchamiają. Angela Merkel, która jest przedstawicielką Europejskiej Partii Ludowej przegrała wybory u siebie, jej partia przegrała, w związku z czym następują jakieś ruchy. Buldogi pod dywanem się gryzą, część z tego rozumiemy, część widzimy, część nie. Pewne rzeczy dzieją się poza naszymi spojrzeniami
– mówił.
Według Jana Kanthaka widzimy w tej sprawie całkowicie podwójne standardy.
Unia Europejska, te instytucje to jest takie superpaństwo w superpaństwie, które próbuje się stworzyć, albo oligarchią, która niestety, przez to jest transgraniczna, jest organizacją międzynarodową, bardzo trudno o kontrolę społeczną. Każdy obywatel państwa członkowskiego skupia się bardziej na patrzenie na ręce władzy, która rządzi jego krajem. Tak samo media
- mówił
"Może tu jest miejsce, by wkroczyły instytucje czysto polityczne. Jeśli to dotyczy Europejskiej Partii Ludowej, to ta partia ma szefa, on może tam po prostu wejść" – zauważył Michał Rachoń.
Z tego wynika cała ta zgnilizna elit europejskich, że one się czują bezkarne. Nie wystarczy, by obywatel np. Lubelszczyzny, Podkarpacia, czy pomorskiego poszedł zagłosował i zmienił władzę w państwie członkowskim. Ta elita się czuje pewnie, bo musi dojść do zmiany w całej Europie, żeby takiego pana Lenaertsa, czy komisarzy, czy szefową Komisji Europejskiej zmienić. Z tego wynika cały problem, że w tej sytuacji każdy obywatel ma związane ręce, ponieważ musimy się liczyć z całą mozaiką państw członkowskich, które wpływają na to, w jakim kierunku idą instytucje europejskie. Dzięki temu, że partie EPP od wielu lat wygrywają wybory, mają większość jeśli spojrzymy na UE, to ta bezkarność jest krocząca, postępująca, ponieważ nie ma perspektywy, by do takiej zmiany doszło – mówił Kanthak.