- Jeżeli kogoś nie będzie stać na poprawę efektywności zero-emisyjności budynku, to jak go będzie stać na płacenie wyższych podatków? - pytała z sejmowej mównicy poseł PiS Lidia Burzyńska. Polityk mocno skrytykowała brak sprzeciwu rządu wobec dyrektywy budynkowej i zaznaczyła, że Polacy nie są gotowi na idące za przyjęciem dokumenty zmiany.
12 kwietnia Rada Europejska przyjęła tzw. dyrektywę budynkową. Szkodliwemu dokumentowi nie sprzeciwił się polski rząd. Temat został poruszony podczas piątkowych obrad Sejmu.
Zdaniem poseł PiS Lidii Burzyńskiej przyjęcie dyrektywy jest "hipokryzją" większościowo lewicowo-liberalnego rządu. Zaznaczyła, że rządząca większość była głucha na przedstawione przez jej partię argumenty w tej sprawie.
"Ma ona zmniejszyć zużycie energii i (wprowadzić) odejście od paliw kopalnianych. Czy Polacy są gotowi na takie zmiany? Odpowiedź jest jedna: nie"
Podkreśliła, że "jeżeli chodzi o zero-emisyjność budynków, powinna być wprowadzana przede wszystkim w interesie ludzi (..) przede wszystkim z troską o ich budżety, wydatki, po prostu, aby komfort życia Polaków się nie zmienił".
"Jeżeli kogoś nie będzie stać na poprawę efektywności zero-emisyjności budynku, to proszę państwa, jak go będzie stać na płacenie wyższych podatków?"
Odniosła się też do stwierdzenia przedstawicieli resortu rozwoju i technologii, iż Zielony Ład "nie jest skierowany do Polaków, tylko do państwa". - Proszę mi wytłumaczyć - encyklopedycznie - jaka jest różnica. Państwo to terytorium, ale Polacy tworzą między innymi państwo Polskie - zaznaczyła.
Dyrektywa EPBD zakłada m.in., że do 2030 r. wszystkie nowe budynki w UE mają być zeroemisyjne, a do 2050 r. ma to dotyczyć całego zasobu budowlanego w UE.
Państwa członkowskie zobowiązały się również do stopniowego zmniejszania zużycia energii w budynkach mieszkalnych. Do 2040 r. mają zostać wycofane w budynkach mieszkalnych wszelkie kotły na paliwa kopalne, a zastąpić mają je instalacje fotowoltaiczne.