Posłowi KO Witoldowi Zembaczyńskiemu puściły nerwy na komisji śledczej ds. Pegasusa. Odpowiedzi Jarosława Kaczyńskiego sprawiły, że wpadł w szał i zaczął krzyczeć na zeznającego prezesa PiS, zgodnie z hasłem przewodnim swojej myśli politycznej. Jego zachowanie nie wyprowadziło z równowagi lidera opozycji.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński przez cały piątek zeznawał przed sejmową komisją śledczą ds. Pegasusa. Przesłuchanie się już zakończyło, ale na finał doszło do ostrego starcia między przesłuchiwanym liderem opozycji a Witoldem Zembaczyńskim - posłem KO, którego hasłem przewodnim myśli politycznej jest "je**ć PiS". Zembaczyński sporo opowiadał o grupach przestępczych...
- Widzę, że członek ma bardzo dużą wiedzę na temat zorganizowanych grup przestępczych - stwierdził prezes Kaczyński. Wtedy Zembaczyński nie wytrzymał: - Właśnie badam jedną, myślę w tym badaniu o panu - wypalił.
"Niech pan zamilczy!" - krzyczał chwilę później polityk, który po tych obradach kojarzony będzie... z naleśnikami. Nie zamierzał jednak zaprzestać pytań z tezą. "To pokazuje pewien układ polityczny, którego był pan patronem" - stwierdził kilka chwil później, a do prezesa Kaczyńskiego mówił też, że ten "ma zawężone źródło informacji o świecie".
W pewnym momencie Zembaczyński nie wytrzymał
- Dalej pan bagatelizuje tę kwestię, robi sobie heheszki, niech pan pomyśli co czują ofiary, czy panu przez głowę przeszło jak czuje się rodzina Brejzy, inne ofiary waszej totalnej broni? Panu to nie przeszło przez głowę, bo pan przychodzi tu jak Bóg, jak jaśnie panujący - zaczął krzyczeć.
Kiedy mu przerwano, wykrzykiwał dalej: - Ja muszę dalej zadawać pytania! - po czym zwracał uwagę na rzekomy "rechot". - Na jakiej podstawie członek mówi o rechocie? - pytał spokojnie Jarosław Kaczyński. - Na podstawie pana roześmianej twarzy, no co to ma być? - znów krzyczał Zembaczyński
- Co ja poradzę, że członek komisji jest komiczny... - podsumował prezes PiS.
Wyraźnie zdenerwowany Zembaczyński nie zamierzał poprzestać. - Niezależnie od tego, jak pan gardzi ludzi i ich dorobkiem, będę panu dalej zadawał pytania - mówił.
- Ale jaki pan ma dorobek? - zapytał Kaczyński.
- Byłem prędzej na wojnie w Ukrainie niż pan się odważył tym pancernym pociągiem. No, i co teraz? - z arogancją wykrzykiwał członek. I to było chyba najlepsze podsumowanie całodziennych obrad...