"Kaczyński prowadzi taką politykę, że najpierw oddał sąsiadowi wszystkie czołgi za darmo, a potem chce mu wypowiedzieć wojnę. Państwo polskie zostało bez władzy. Apeluję do Kaczyńskiego i jego ekipy, żeby ocknęli się wreszcie. Potrzebne są uporządkowane działania. W sprawach polsko-ukraińskich nie może być emocji" - grzmiał podczas zorganizowanej dziś konferencji prasowej w Koninie lider PO - Donald Tusk, odnosząc się do niejasności pomiędzy Warszawą, a Kijowem. Ba, zaproponował on ponadto "4-punktowy plan stabilizacji relacji polsko-ukraińskich". To może warto przypomnieć słowa jego politycznego kolegi - Radosława Sikorskiego, na temat jego rozmowy z Putinem na sopockim molo...?
Donald Tusk i jego świta jeżdżą po polskich miastach, aby przekonać do siebie jak największą liczbę wyborców. Niestety, każdy jeden sondaż (a do wyborów zostało już naprawdę niewiele), pokazuje, że wyjazdy te, cóż - nie służą jego ugrupowaniu. Nawet te, które zlecają media z reguły sprzyjające społeczności Platformianej.
Przykłady poniżej:
Dziś trafiło na mieszkańców Konina, bo to tam udała się ekipa Tuska. Korzystając z okazji, że wokół relacji polsko-ukraińskich jest aktualnie głośno, nie tylko w Polsce, szef PO wpadł na "genialny pomysł", aby właśnie w ten sposób zaatakować rządzących.
"Państwo polskie zostało bez władzy. Apeluję do Kaczyńskiego i jego ekipy, żeby ocknęli się wreszcie. Potrzebne są uporządkowane działania. W sprawach polsko-ukraińskich nie może być emocji"
– stwierdził podczas konferencji prasowej w Koninie.
Suche gadanie to jednak nie wszystko. Po chwili padły "konkrety", a mianowicie "plan". "Czteropunktowy plan stabilizacji relacji polsko-ukraińskich" - doprecyzował.
"Finalizujemy prace nad 4-punktowym planem stabilizacji relacji polsko-ukraińskich. Bez emocji, bez sentymentów i bez resentymentów, bez pozytywnych i negatywnych jakichś uniesień. To bardo ważny partner, dzisiaj potrzebuje pomocy, bo jest wojna, a później będzie partnerem, z którym będzie można sobie ułożyć stosunku, w interesie Polski"
– przekonywał.
Po raz kolejny uderzając w wicepremiera Kaczyńskiego, rzucił: "prosiłbym o szybką, natychmiastową reakcję prezesa Kaczyńskiego, premiera Morawieckiego, żeby być może zaczęli jakieś przygotowania, ale nie oglądanie filmu w kinie".
Mowa oczywiście o filmie "Zielona granica" Agnieszki Holland, którego Tusk i jego świta są ogromnymi zwolennikami. Jak większość opozycji zresztą.
Kontynuując temat "planu", dodał: "przygotowaliśmy go, we wtorek ogłosimy go wspólnie z naszymi ekspertami, wśród których będą i generałowie wojska, przedsiębiorcy, dyplomaci, politycy".
Ciekawe, czy byli to tacy eksperci jak w przypadku opracowywania planów obronnych Polski - tych z 2011 roku.
Trzeba przyznać - to nieco kuriozalne, że o poprawie relacji polsko-ukraińskich mówi osoba, która przez lata ściśle współpracowała z tym, kto 1,5 roku zaatakował Ukrainę - Władimirem Putinem.
Należy również zaznaczyć, że sama rozmowa na molo w Sopocie między Putinem a Tuskiem jest zagadką do dzisiaj. Przed sądem pod przysięgą Donald Tusk wyjaśniał, że pokazywał prezydentowi Rosji, gdzie biega i gdzie mieszka, a całość miała charakter kurtuazyjny.
Co ciekawe, do tej kwestii odnosił się kilka lat później minister spraw zagraniczny w rządzie Tuska - Radosław Sikorski. Napisał on w Twitterowym wpisie, że „prezydent Putin podczas oficjalnych rozmów w Sopocie sugerował, że »Lwów to polskie miasto«”...
To nie była jedyna tego typu sugestia, bowiem w 2014 roku Radosław Sikorski, który przestał pełnić funkcję ministra spraw zagranicznych, a został marszałkiem sejmu, udzielił wywiadu serwisowi Politico. Rozmowa wywołała szok na całym świecie – po sześciu latach od spotkania pomiędzy Putinem a Tuskiem polski minister poinformował, że Władimir Putin złożył wówczas polskiemu premierowi ofertę wspólnego rozbioru Ukrainy.
W drugi odcinku serialu „Reset” (sezon pierwszy), twórcy pokazali notatki, które powstały w Moskwie właśnie w 2008 roku, i ujawniła, że dotarła do informacji na temat tego, kto uczestniczył we wspomnianym spotkaniu...
Przypadek? Wątpliwe.