Porażka Rafała Trzaskowskiego w drugiej turze wyborów prezydenckich dla rządzącej koalicji 13 grudnia stanowi nie tylko poważny problem polityczny, ale także wizerunkowy. Części wyborców partii wchodzących w jej skład trudno zrozumieć, jak to się stało, że po zaledwie półtora roku sprawowania władzy mogło dojść do tak poważnego kryzysu zaufania, który w efekcie zaowocował spektakularną przegraną popieranego przez koalicję kandydata. Jeśli dodać do tego niezaprzeczalne atuty wynikające ze sprawowania władzy, wsparcie dla Trzaskowskiego ze strony publicznych i wielu komercyjnych mediów, samorządów, a nawet Brukseli, wynik wyborów prezydenckich wydaje się klęską.
Do akcji wkracza Giertych
Roman Giertych, który we czwartek ogłosił wstąpienie w szeregi Platformy Obywatelskiej w swoich mediach społecznościowych zainicjował akcję, której celem ma być składanie protestów wyborczych. Argumentami na rzekome fałszerstwa ma być np. to, że Rafał Trzaskowski w jakiejś Obwodowej Komisji Wyborczej w drugiej turze otrzymał mniej głosów niż w pierwszej.
Giertych sugeruje też, że kandydowanie – jak to określił – „planktonu politycznego”, czyli takich kandydatów jak Krzysztofa Stanowskiego czy Marka Jakubiaka, miało na celu wprowadzenie do komisji ludzi, którzy w konsekwencji mogli w nieuprawniony sposób sprzyjać ostatecznie Karolowi Nawrockiemu.
Według niego, w ramach szkolenia dla kandydatów na przewodniczących komisji miano żartować, że „pomyłka” poprzez zamianę liczby głosów w ostatecznym protokole w tych komisjach, gdzie wygrał Trzaskowski jest niekaralna, bo zawsze się można powołać na błąd.
Jednak najbardziej niedorzecznymi argumentami, które podnosi Roman Giertych wydają się sugestie, jakoby aplikacja zapobiegająca wielokrotnemu głosowaniu przy pomocy zaświadczeń o prawie do głosowania poza miejscem zamieszkania, którą posługiwali się członkowie Ruchu Ochrony Wyborów miała funkcjonować we „współpracy z Chińczykami” oraz to, że Karol Nawrocki wiedział, że wygra, pomimo niekorzystnego dla niego sondażu exit pool.
Odwracanie kota ogonem
Komentując dla Niezależna.pl spekulacje posła Romana Giertycha, twórca Ruchu Ochrony Wyborów poseł Przemysław Czarnek stwierdził, że są to „ostatnie podrygi martwej ostrygi”. - Nic więcej nie mogę powiedzieć, choć przychodzi mi do głowy jeszcze inny cytat z pewnego filmu: „Tak to już jest w życiu, że idiota zawsze daje znać o sobie pierwszy” – powiedział.
- Wszyscy w całej Polsce wiedzą, że jeśli chodzi o nieprawidłowości, to od samego początku wszystkie one były na korzyść Trzaskowskiego. I brak finansowania dla Prawa i Sprawiedliwości i nielegalne finansowanie hejterskiej kampanii promującej Trzaskowskiego, a wymierzonej w Nawrockiego i Mentzena i szereg innych rzeczy. Przede wszystkim jednak tysiące zgłoszeń z komisji, które myśmy odnotowali na stronie row2025.pl, które były absolutnie nakierowane na promocję Rafała Trzaskowskiego, na działania na jego rzecz, mogłyby być podstawą do pisania protestu wyborczego, gdyby Karol Nawrocki przegrał
- przekonywał parlamentarzysta PiS.
Podkreślił, że Karol Nawrocki „pomimo tych wszystkich nieprawidłowości robionych przez ludzi Platformy Obywatelskiej wygrał te wybory”. - A oni dzisiaj mówią, że będą sprawdzać nieprawidłowości? W czym? – zastanawiał się Czarnek.
- Czytałem taki wpis o komisji w Krakowie, w której niby tysiąc głosów zostało policzonych w nie tą stronę. Tylko z tego wpisu wynika, że w tej komisji zasiadali wyłącznie przedstawiciele tamtej strony sceny politycznej, a naszego przedstawiciela nie było, bo go w czasie, kiedy były losowania do tej komisji nie wylosowano. Więc to znaczy, że sami siebie oszukali? Niech nie będą śmieszni, niech odejdą do archiwum polityki, bo szkodzą państwu polskiemu i kompromitują je
- ocenił.
Chodzi o robienie szumu
Pytany, jak ocenia polityczny sens tego typu działań, poseł Czarnek powiedział, że „chodzi o robienie więcej szumu”. - To ma być próba pokazania wściekłym na nich wyborcom, że jednak coś robią. Ale myślę, że tylko niektórzy na to dadzą się nabrać – zaznaczył.
Portal Niezależna.pl zapytał też posła Czarnka o zamieszczone w czwartek na stronie Sądu Najwyższego stanowisko jego I Prezes Małgorzaty Manowskiej „w sprawie dezinformowania opinii publicznej przez ministra sprawiedliwości oraz innych polityków, co do umocowania Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w zakresie orzekania o ważności wyboru Prezydenta RP”.
- Ależ oczywiście, że tak. Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych jest władna oceniać przebieg wyborów i stwierdzać ewentualną nieważność tych wyborów
- podsumował treść opublikowanego stanowiska poseł Przemysław Czarnek.