Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Tematy kampanii

Zwiększenie amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce i zniesienie wiz stałyby się w normalnych warunkach medialnych i politycznych tematem tygodnia. Tematem analiz i poważnych dyskusji medialnych we wszystkich programach telewizyjnych i gazetach. Ponieważ jednak pomogłoby to wizerunkowo zarówno Prawu i Sprawiedliwości, jak i prezydentowi, tak się jednak nie stało. Kolejne wyskoki Klaudii Jachiry, największy kombinat hejtu w polskim internecie wspomagany przez PO, wreszcie nie najszczęśliwszy spot tej partii zajęły nas skutecznie i na długo.

Trudno się dziwić, bo są to tematy medialne, umożliwiające słuszną krytykę działań opozycji.

Internetowa gadzinówka

Sok z Buraka to strona na Facebooku, która łączy w sobie polityczną zapiekłość wobec PiS oraz skrajne lizusostwo wobec polityków opozycji i kilku innych osób publicznych (Giertych, Owsiak, Urban). Fake newsy, dehumanizujące bohaterów przeróbki zdjęć oraz maksymalnie uproszczony i kłamliwy przekaz dociera codziennie do kilkuset tysięcy użytkowników Facebooka i Twittera, dlatego trudno mówić tu o jakimkolwiek marginesie. Gdyby „Sok” był gazetą codzienną, miałby największy nakład spośród dzienników. Wydaje się, że politycy, podobnie zresztą jak publicyści, problem zauważyli dość późno. Fakt, że Platforma gadzinówkę tę wspiera finansowo, jest dla tej partii kompromitujący, nie wpłynie jednak na wiarygodność strony dla tresowanych przez całe lata czytelników. Nieważne bowiem, że rzekomo niezależna, oddolna i spontaniczna inicjatywa okazuje się przedsięwzięciem partyjnym, co zresztą było widać na pierwszy rzut oka. Ważne, że ze stałą porcją agresji atakuje PiS w stylu najgorszych medialnych tradycji, nie tylko postkomunistycznych. Dehumanizacja osób o innych poglądach, orkiestrowanie nienawiści do konkretnych przedstawicieli obozu władzy czy kapłanów odbywało się w konwencji, której nie powstydziliby się twórcy propagandy III Rzeszy.

Palikot w spódnicy

O wiele bardziej marginalnym zjawiskiem polskiej polityki była Klaudia Jachira, wszystko się jednak zmieniło, gdy Grzegorz Schetyna postawił ją w pierwszym szeregu kandydatów do Sejmu, choć, przyznajmy, startuje ona z dość odległego miejsca na liście. Zapewne tym razem (nie są to jej pierwsze wybory) do Sejmu się jednak dostanie, trudno bowiem, żeby stało się inaczej po tygodniu obecności we wszystkich mediach. Jachiry jest wszędzie więcej niż Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Dla patriotycznie nastawionej części opinii publicznej kontrowersyjna kandydatka KO prezentuje wszystko, co w naszej debacie politycznej najgorsze, tę część spuścizny Janusza Palikota, po którą nie sięgnął nawet uważany przez wielu za kontynuatora jego politycznego projektu Robert Biedroń. Wypowiedzi Jachiry są nie tylko obliczone na prowokację, lecz również świadczą o całkowitym braku empatii tej „artystycznej duszy”, za którą młoda aktorka chciałaby zapewne uchodzić. Tylko w jednym tygodniu dała się zobaczyć pod transparentem z hasłem „Bób – hummus – włoszczyzna”, które nie jest nowe, jednak ma prawo działać Polakom na nerwy, zwłaszcza jeżeli zostaje umieszczone tuż przy pomniku Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego oraz na spotkaniu wyborczym, na którym Jachira pozwalała sobie na wyjątkowo obrzydliwe i nieludzkie żarty na temat ofiar katastrofy smoleńskiej.

Partia dla szukających spokoju

Po drodze niektórzy politycy próbowali za kandydatkę nawet przepraszać lub się od niej odcinać, na nic się to jednak zdało. „ (…) to, co robi pani Klaudia Jachira, całko-wicie nie jest w mojej estetyce. I uważam, że nie powinno się w ten sposób uprawiać polityki” – mówiła Katarzyna Lubnauer, być może zapominając, że w Koalicji Obywatelskiej Jachira, tak samo jak ona sama, wzięła się z Nowoczesnej. Grzegorz Schetyna, który wcześniej zrobił z młodej aktorki gwiazdę kampanii, stwierdził, że przeprosiła ona za swoje słowa i podobna sytuacja więcej się nie powtórzy. Okrutne żarty ze Smoleńska pojawiły się jednak później. Tym samym wróciła poetyka z 2010 r., choć trudno się spodziewać, by w zupełnie innych realiach politycznych miało to większe znaczenie dla kampanii wyborczej. PiS nie jest dziś partią zagonioną w kozi róg, to Platforma traci dziś kolejne przyczółki i kolejnych zwolenników. Jeśli zaś twarzą kampanii, zamiast (nieważne czy tylko na pokaz) koncyliacyjnej Małgorzaty Kida-wy-Błońskiej, staje się rozwydrzona Klaudia Jachira – wyborców szukających spokoju, stabilizacji i bezpieczeństwa od Koalicji Obywatelskiej to wyłącznie odstraszy i potwierdzi opinię, z którą opozycji trudno się oswoić, że to PiS stało się dziś tą normalniejszą z dwóch głównych sił politycznych w Polsce.

Nawet niechętni przyznają – PiS ma najlepszą kampanię

Zapewne dlatego właśnie wątek Jachiry jest tak bardzo obecny w sprzyjających Prawu i Sprawiedliwości mediach. Kandydatka na posłankę z Warszawy nie tylko mobilizuje twardy elektorat, przypominając najgorszą pogardę sprzed kilku lat, lecz i odstrasza od opozycji nowszych, mniej przywiązanych do partii Jarosława Kaczyńskiego wyborców, należących do elektoratu socjalnego i modernizacyjnego. Z drugiej strony zaś do tej grupy cały czas, tydzień w tydzień, przy okazji kolejnych konwencji wyborczych trafiają odpowiednio sprofilowane propozycje kolejnych działań politycznych i gospodarczych, kierowane do poszczególnych regionów i grup społecznych. PiS prowadzi najlepszą kampanię ze startujących w tych wyborach sił politycznych, co zauważają nawet niechętni tej partii wyborcy, to zaś przekłada się na kiepskie nastroje sympatyków opozycji. Zwłaszcza że ta dała się wtłoczyć w pewien kompromitujący schemat, najostrzej widoczny w kontekście płacy minimalnej, obecny jednak również przy okazji innych tematów. Przypomnijmy, że w toku kampanii lewica próbowała na starcie przelicytować PiS w kwestiach socjalnych, mówiąc bardziej głosem Adriana Zandberga niż Włodzimierza Czarzastego czy tym bardziej Leszka Millera. Zagubiona już w sprzecznych deklaracjach, dotyczących 500+, Platforma niewygodnego tematu nie zaczynała, mieliśmy jednak do dyspozycji stare analizy prof. Andrzeja Rzońcy dotyczące szkodliwości podwyższenia płacy minimalnej. Kiedy podczas kolejnej konwencji PiS zapowiedziało konkretne, daleko idące działania w kierunku poprawy sytuacji najgorzej zarabiających, pozostałe siły przemówiły jednym głosem, atakując zaproponowane rozwiązania i stawiając się dokładnie tam, gdzie jest to potrzebne Jarosławowi Kaczyńskiemu – po stronie wulgarnego, nieliczącego się z czynnikiem ludzkim liberalizmu, który „Kapitał” Marksa i socjalizm widzi wszędzie tam, gdzie tak naprawdę chodzi tylko o Leona XIII i jego „Rerum novarum”.

I znowu im nie wyszło

Sytuację uratować miał spot Koalicji Obywatelskiej przedstawiający „normalną rodzinę”. Ukłon w stronę konserwatystów: krzyż na ścianie, a przy stole ojciec, matka, dzieci i dziadek, bez głosu i bez babci. Dzieci odezwać mogą się tylko za zgodą rodziców, by podziękować za 500+, potem mówią już tylko starsi. Że nie ma pieniędzy, że nie mają dla siebie czasu, że nie ma lekarza i leków. Tylko siąść i zapłakać. Bezduszni internauci szybko jednak ustalili, że tata występuje w telenowelach paradokumentalnych, zawsze z tą samą zbolałą miną, mama zaś jest piosenkarką disco polo, lubującą się w luksusie, chętnie eksponowanym w teledyskach. Co typowe dla gatunku, wypada jednak komicznie w zestawieniu ze spotem i stało się przyczyną złośliwości pod adresem wokalistki pod jej zdjęciami na Instagramie. Znowu więc nie wyszło. Rzecz jasna, nie pierwszy raz w reklamie widzimy aktorów, ale gdy Grzegorz Schetyna przedstawia ich jako „zwykłą polską rodzinę”, nie sposób nie uznać tego za kolejną wpadkę. Z troską o rodziny nie wszystkim jest zwyczajnie do twarzy.
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Krzysztof Karnkowski