Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Prezydent Andrzej Duda podpisał budżet na 2025 r. oraz przesłał część przepisów do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli następczej • • •

Strajk i epidemia, czyli wymuszone przerwy od szkoły. Jak to wpłynie na uczniów? Pytamy ekspertów

W 2019 roku strajk nauczycieli, w 2020 roku - epidemia koronawirusa. Te wydarzenia spowodowały wymuszone przerwy w nauce i - co za tym idzie - zakłócenie procesu edukacyjnego w Polsce. Pada pytanie: czy grozi nam przez to po latach niedouczenie części społeczeństwa? Specjalnie dla Niezalezna.pl w tej sprawie wypowiedzieli się eksperci.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
Marcin Pegaz/Gazeta Polska

W związku z epidemią koronawirusa zajęcia stacjonarne w publicznych i niepublicznych szkołach, przedszkolach i żłobkach zostały zawieszone, początkowo do 25 marca, później przedłużono ten okres do 10 kwietnia, a potem do 26 kwietnia. Od 25 marca szkoły mają obowiązek nauczania na odległość. Dziś na konferencji prasowej minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski poinformował, że zawieszenie zajęć przedłużone zostanie do 24 maja.

Czy taka przerwa w chodzeniu do szkoły będzie miała wpływ na poziom wykształcenia uczniów?

- Z pewnością będą pewne braki w edukacji i w podstawie programowej. Jednak dzisiaj uczniowie są w nieporównywalnie korzystniejszej sytuacji niż rok temu podczas strajków nauczycieli. Co więcej do naszej fundacji spływa wiele pozytywnych sygnałów, jeśli chodzi o naukę online. Rodzice angażują się w edukację swoich dzieci, warto zwrócić również uwagę, że nastąpiła pewna refleksja w środowiskach nauczycielskich. Bardzo wielu nauczycieli odpowiedziało pozytywnie na te działania. Nowa forma edukacji w rzeczywistości, w której się znajdujemy nie może oczywiście stać się stałą formą nauki. Młodzież wyraźnie wskazuje, że zaczyna brakować kontaktów z rówieśnikami, pojawia się tęsknota za szkołą. To dowód na to, że tradycyjna szkoła jest nie do zastąpienia. W mojej ocenie nawet jeśli w tym roku szkolnym nie zostanie zrealizowana w całości podstawa programowa, to przy dobrej organizacji będzie możliwość nadgonienia materiału w przyszłym roku. Nie wskazywałbym na jakiś większy dramat wśród uczniów. Czas pandemii koronawirusa to ogromna lekcja odpowiedzialności dla nauczycieli, uczniów i rodziców. Mam nadzieję, że wyjdziemy z tego mądrzejsi na przyszłość. W moim przekonaniu administracja państwowa zdała egzamin w tym obszarze

– mówi w rozmowie z portalem Niezależna.pl Wojciech Starzyński, prezes Rady Fundacji „Rodzice Szkole”. 

Inna kwestia to funkcjonowanie uczelni wyższych. Jeden z wykładowców podzielił się z Niezalezna.pl refleksją dotyczącą obaw, jakie mają niektórzy nauczyciele akademiccy. 

- O konsekwencjach nauczania zdalnego i nieobecności w szkole będziemy mogli więcej powiedzieć po kolejnych testach i egzaminach. Ciekawszym zagadnieniem jest to, jak obecna sytuacja wpływanie na relacje międzyludzkie. One już się zmieniają między nauczycielami, a uczniami, jak również między dziećmi, a rodzicami. Edukacja zdalna ma duże ograniczenia. Po pierwsze warto zaznaczyć, że wykład na uczelni wyższej można poprowadzić online, a następnie ponownie go użyć. Tutaj pojawia się pewna obawa wśród wykładowców, że skoro można wielokrotnie używać naszej pracy, to można nas zastąpić. Pytanie, czy nie nastąpi pewna dehumanizacja uniwersytetów. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że bycie uczniem/studentem nie zakłada tylko posiadania pewnego kwantum wiedzy, ale to również szereg skomplikowanych relacji. Jedną z tych relacji jest więź ucznia z nauczycielem. Do tego potrzebna jest intensywna interakcja, której obecnie brakuje przez co ta relacja się rozpada. Większość uczniów w obawie o swoją prywatność podczas zajęć online ma wyłączone kamery i mikrofony w związku z tym nauczyciel nie ma pewności, co podopieczni robią w tym czasie i czy rzeczywiście czynnie uczestniczą w zajęciach

- podkreśla dr hab. Michał Łuczewski z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. 

Z kolei według profesora Aleksandra Nalaskowskiego, czas zdalnej nauki można wykorzystać na stworzenie "mody na uczenie się".

- Rok temu mieliśmy strajk nauczycieli i przez trzy tygodnie nie było lekcji, nikt się nie przejmował nauczaniem zdalnym ani stanem wiedzy uczniów. Wtedy jednak było wiadomo, że ta sytuacja jest zależna od działań ludzi. Teraz jesteśmy w zupełnie innej rzeczywistości, pandemia koronawirusa jest nieobliczalna. W szkołach uruchomiono tryb awaryjny, na który nie były przygotowane. Dochodzi również do zmiany paradygmatu szkoły. Na co dzień szkoła jest miejscem pewnego przymusu, gdzie zbierają się dzieci i tam mniej lub bardziej skutecznie wtłacza się im wiedzę. Teraz nauczanie odbywa się na bazie motywacji, to ogromne wyzwanie dla rodziców. Dzisiaj obserwujemy silny zapał uczniów do nauki, ale nie wiemy, ile potrwa ta fascynacja odmienną rzeczywistością. Może się okazać, że przyjdzie moment przyzwyczajenia i powrót do szkół będzie dla uczniów bardzo trudny. Teraz powinniśmy stworzyć modę na uczenie się. Jeżeli matury przebiegną zgodnie z planem i uczniowie będą w stanie je zdać, to zaraz okaże się, że szkoła jest niepotrzebna, a część czasu tam spędzanego jest stratą. To oczywiście jest ignoranckie myślenie, ponieważ szkoła oferuje wiele więcej niż wiedza. Nie da się wszystkiego sprowadzić do nauczania zdalnego

- uważa wykładowca Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

 



Źródło: niezalezna.pl

#koronawirus #nauka #nauka zdalna

redakcja