Jak wiadomo, miłość jest ślepa.
Ostatnio dochodzę do wniosku, że nienawiść jeszcze bardziej. Prowadzi do takiego stanu zaślepienia, że praktycznie niemożliwe staje się dokonywanie jakichkolwiek ocen. Przykładów jest aż nadto. Zwróćmy uwagę na reakcje w sprawach „romantycznych wojaży Ryszarda Petru” czy „wstydliwych faktur” Mateusza Kijowskiego w szeregach ich zwolenników. Ujawnione fakty winny wzbudzać jedynie śmiech i wstyd. Wywołały pewne zakłopotanie. Ale czy przełoży się to na ich notowania? Śmiem wątpić.
Chyba że pojawi się jakiś nowy idol, który zdoła pociągnąć za sobą dość stabilny „elektorat nienawiści”. Wtedy dzisiejsi ulubieńcy znikną ze sceny jak Palikot.
Podobne zaślepienie sporej części społeczeństwa towarzyszyło ośmiu latom rządów PO. Afera goniła aferę, a notowania ówczesnej koalicji nie słabły, zresztą nawet wynik PO w wyborach 2015 r. dowodził, że twarde jądro elektoratu nie zmieniło swych preferencji. Nie jeśli chodzi o miłość, lecz właśnie o nienawiść. Wyborcze klęski wspomnianego roku wynikły po części z pewnego osłabnięcia obozu władzy, z pojawienia się Kukiza, który wypłynął jako alternatywa dotychczasowej klasy politycznej, oraz ze zręcznej taktyki Jarosława Kaczyńskiego, który wysunął odpowiednich – „wybieralnych” – kandydatów na prezydenta i premiera. Dzisiejsza aberracyjna popularność Nowoczesnej, która w większości sondaży bije PO na głowę, dowodzi trafności mego rozumowania. Od roku trwa rozpaczliwe poszukiwanie czegoś, co spełni rolę „antyPiS”. Szukają go zza kulis faktyczni gracze, wypatruje go oszołomiony i ogłupiały elektorat.
Stąd wykreowanie półinteligenta na męża stanu, gorączkowe pompowanie Mateusza Kijowskiego (dziś spora część powietrza już zeszła), lansowanie sędziego Rzeplińskiego... itd.
Stąd bierze się również zapiekłość politycznego konfliktu. Nie mogąc (co gorsza, nie próbując nawet) przeciwstawić rządzącym konstruktywnej alternatywy, opozycja stawia na destrukcję. Eskaluje konflikty, mnoży prowokacje. Tyle że efekt daleki jest od oczekiwanego. Partie i ruchy opozycyjne erodują i pogrążają się we wzajemnych sporach, a elektorat, coraz bardziej wkurzony, dojrzewa do pokazania figi całej klasie politycznej.
Dowodzą tego ostatnie notowania ruchu Kukiza, który, parokrotnie odsyłany przez „ekspertów” do niebytu, wskoczył na trzecie miejsce w rankingu. Jeśli lider dobrze zagra – np. zjednoczy przed kolejnymi wyborami wszystkie siły protestu – może zdobyć drugie miejsce i stać się bardzo mocnym rozgrywającym.
Podejrzewam, że dlatego w głębi ducha (i programu) sprzyjając PiS, Kukiz i jego ruch wielokrotnie zachowują się dwuznacznie. Rozumiem ich taktykę, grają przecież o elektorat, który jest platformerski czy nowoczesny jedynie ze względu na powszechną w nim fobię antykaczyńską. Jeśli ci wyborcy dostaną choćby namiastkę „antyPiS”, w dodatku nieskompromitowaną, nieumoczoną i nieośmieszoną, ruszą za nią zwartymi kolumnami. Jak to lemingi!
Źródło: Gazeta Polska
#polityka polska
Marcin Wolski