Gdy w 2012 r. prof. Michael Baden, który przeprowadzał ekshumacje Johna Kennedy’ego i Martina Luthera Kinga, usłyszał, że polska prokuratura zabroniła mu wzięcia udziału – choć zabiegała o to rodzina – w ekshumacji Anny Walentynowicz, powiedział: „Nawet rządy Zimbabwe i Izraela, kiedy Palestyńczycy ginęli na Zachodnim Brzegu czy w Strefie Gazy, nie odmówiły mi udziału w ekshumacjach ofiar”. Racjonalnie i precyzyjnie wskazał powody, dla których są one niezbędne: „Jeżeli w samolocie doszło do eksplozji, to fragmenty metalu znajdują się w ciałach osób, które siedziały w centrum wybuchu. W innych ciałach ich nie będzie i dlatego uważam, że należy dokonać ekshumacji wszystkich 96 ofiar”.
Osobiście nie wierzę w przypadek i „ruski bardak”. Zamiany ciał, w tym zagubienie ciała Anny Walentynowicz, było działaniem celowym, kontynuacją metody pohańbienia Żołnierzy Wyklętych, którzy nie mieli grobów, a ich anonimowe szczątki trafiały na śmietnik. Ekshumacje ofiar Smoleńska są równie niezbędne Polsce, jak prace na Łączce. I nie jest przypadkiem, że ci sami, którzy przez lata starali się zamilczeć ofiarę Żołnierzy Wyklętych, dziś grają uczuciami rodzin ofiar w sprawie ekshumacji.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#ekshumacja
#Żołnierze Wyklęci
#Katastrofa smoleńska
#Smoleńsk
#ekshumacje
Piotr Lisiewicz