17 września br. w Krakowie odbyły się konferencja i spotkanie z okazji 10-lecia istnienia fundacji i 8-lecia akcji społecznej „Przypomnijmy o Rotmistrzu” poświęconej rotmistrzowi Pileckiemu.
Uczestnicy zgodnie oceniają to wydarzenie jako udane, a jednak, co wskazuje na jeden z głównych problemów fundacji, na zaproszenia nie odpowiedziały żadne potencjalnie zainteresowane tematem media – wyjątkiem była jedynie „Kronika” TVP Kraków, która pokazała widzom krótką relację i rozmowy z jej przedstawicielami. Postaram się przynajmniej częściowo naprawić ten błąd i przedstawić czytelnikom kilka słów o tej inicjatywie.
Dziś, gdy rotmistrz Pilecki stał się bohaterem zbiorowej pamięci historycznej, opiewanym przez muzyków, autorów murali i producentów odzieży patriotycznej, łatwo zapomnieć, że jeszcze kilka lat temu sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Grupa skupiona wokół Michała Tyrpy swoją pracę rozpoczynała w okolicznościach mało sprzyjających, po latach zaś łatwo zapomnieć, że to jej przedstawiciele upominali się o sprawy dziś dla wielu osób oczywiste.
Zanim skupiła się na postaci rotmistrza, fundacja zajmowała się przypominaniem natury historycznych relacji między Polakami a Żydami, a czasem raczej Polakami, Niemcami i Żydami. To w tamtych czasach czytelnicy, zwłaszcza odwiedzający Salon 24, poznać mogli Tyrpę jako bezkompromisowego publicystę upominającego się o historyczną prawdę o czasach II wojny światowej, lecz także wcześniejszych – tych, którym Polska zawdzięcza określenie „żydowskiego raju”, a fundacja swoją nazwę. W 2006 r. na łamach „Rzeczpospolitej” ukazał się będący czymś w rodzaju manifestu artykuł Tyrpy „Polsko-żydowska niepamięć”. „Hipertrofii polskiego sumienia skrupulatnego towarzyszy brak elementarnej wiedzy na temat tysiącletniej obecności Żydów w Polsce. Przeciętny obywatel RP wie, że do II wojny światowej Żydzi stanowili znaczny odsetek naszego społeczeństwa. W sferze publicznej bardzo wiele miejsca poświęca się unicestwieniu świata Żydów polskich. Mało kogo natomiast zajmuje kwestia, co sprawiło, że ów świat nie gdzie indziej, a właśnie tu zaistniał. Jest prawdziwym paradoksem, że w kraju, który przez wieki stanowił azyl dla ściganych przez nienawiść wygnańców, przestrzeń publicznej debaty o polsko-żydowskich relacjach wyznacza wyłącznie dokonane przez Niemców ludobójstwo. Charakter i skala tej zbrodni odsunęły w cień wszystko, co działo się z Żydami wcześniej. Warto jednak podkreślić oczywistość, która dzisiaj bardzo często uchodzi uwagi zagranicznych dziennikarzy: Holokaust stanowi fragment historii stosunków żydowsko-niemieckich, nie żydowsko-polskich. Naszym najważniejszym zadaniem jest przywrócenie pamięci o wspaniałym dziedzictwie Polski Piastów i Jagiellonów, Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Kraju, w którym przez setki lat kwitło żydowskie życie religijne, szkolnictwo i kultura”.
Po kilku latach zbiór tekstów, które nic nie straciły na aktualności, ukazał się w formie książkowej pod tytułem „To jest zawsze podejrzane. O Polakach, Żydach, Niemcach (i nie tylko) bez politycznej poprawności”. Książka, podzielona na kilka bloków tematycznych, przypomina na początku całą historię relacji polsko-żydowskich, które dziś w sposób mylny, lecz, zwłaszcza dla przeciwników Polski, bardzo wygodny, rozpatrujemy tylko przez pryzmat horroru, jaki rozegrał się na naszych ziemiach za sprawą obu dwudziestowiecznych totalitaryzmów. Tyrpa upomina się o wszystko, co wydarzyło się wcześniej i co – nie z naszej winy – uległo zatarciu. W dalszej części przechodzimy do tematyki niemieckiej, głównie w kontekście odpowiedzialności za zbrodnie wojenne i zagładę Żydów. Bardzo mocnym fragmentem książki jest korespondencja jej autora z przedstawicielami niemieckich wypędzonych, z których jeden częściowo wyłamuje się z naszego stereotypu tej grupy, drugi zaś w pełni potwierdza nasze najgorsze wyobrażenia o arogancji i braku refleksji. W tej części pojawia się wreszcie historia tworzenia ikony antyfaszyzmu z Clausa Stauffenberga, którego, ku oburzeniu wielu osób, pod koniec swojej kadencji honorował nawet prezydent Bronisław Komorowski. W „To jest zawsze podejrzane”, choć tekst powstał wcześniej, znajdziemy informacje o słowianożerczym nastawieniu tego przeciwnika Hitlera, którego „opozycyjność” w żaden sposób nie czyniła naszym przyjacielem. Książce Michała Tyrpy poświęcam sporo miejsca, uważam ją bowiem za bardzo ważną nie tylko w opowieści o historii i działaniu fundacji, lecz przede wszystkim jako bardzo cenną pozycję dla wszystkich osób śledzących trudne relacje w trójkącie Polacy – Żydzi – Niemcy.
Od 2008 r. fundacja skupia się głównie na akcji „Przypomnijmy o Rotmistrzu”. „Jako ci, którzy utożsamiają się ze wspólnotą, za którą walczyli, dla której cierpieli i oddawali życie Bohaterowie, jesteśmy dłużnikami Ochotnika do Auschwitz” – opisywał Tyrpa motywy zainteresowania tą postacią w rozmowie z Cezarym Krysztopą w 2014 r. Sama jej nazwa nawiązuje do łączącej Polaków, a nie zawsze uświadomionej wspólnoty wartości, pamięci i historii, jakiej Witold Pilecki jest symbolem. Fundacja walczy o godne uhonorowanie bohatera, choćby poprzez stworzenie poświęconej mu ekspozycji stałej w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie czy – szerzej – poprzez ustanowienie dnia 25 maja Europejskim Dniem Bohaterów Walki z Totalitaryzmem, którego rotmistrz byłby patronem. Fundacja próbowała zainteresować tematem Ochotnika do Auschwitz Mela Gibsona, w którym widziała producenta wielkiego filmu historycznego poświęconego tej postaci. Ten pomysł nie doszedł do skutku, w międzyczasie zresztą sam Gibson przechodził trudny okres. Udało się natomiast zainteresować historią Witolda Pileckiego muzyków szwedzkiego zespołu Sabaton. Szwedzi, znani z tekstów poruszających tematykę militarną i historyczną, u nas popularni za sprawą wspaniałego „40:1” poświęconego bitwie pod Wizną, nagrali monumentalny utwór „Inmate 4859”.
„Raport Witolda” w ostatnich latach doczekał się przekładów i wydań zagranicznych, w czym lobbing inicjatywy ma niewątpliwie udział. Inspirując ludzi na całym świecie, nie może natomiast, o czym wspominałem już na łamach „Gazety Polskiej Codziennie”, stać się pozycją w polskim kanonie lektur. Grupa społeczników z imieniem Rotmistrza dobija się do wielu drzwi, czasem znajdując sojuszników, czasem zyskując sobie, w miejscach zupełnie niespodziewanych, przeciwników – głównie wśród polskich urzędników i ludzi mediów niespecjalnie zainteresowanych tematem. Wystarczy przypomnieć, że cytowany wyżej artykuł z „Rzeczpospolitej” był jednym z nielicznych wyjątków. Michał Tyrpa, Joanna Płotnicka i inni inicjatorzy akcji aktywni są więc przede wszystkim w internecie, ot, choćby przez organizację na Facebooku nieskończonej ilości wydarzeń przypominających o Pileckim i szerzej – o Auschwitz i ofiarach totalitaryzmów. 10 lat ciężkiej pracy fundacji to sukces na płaszczyźnie pamięci historycznej i ciągła walka z instytucjami polskimi i europejskimi. Wytrwałość owocuje sukcesami, lecz nie zawsze idzie za nim docenienie zasług opisywanej przeze mnie grupy. Zmiana świadomości społecznej wciąż nie może wymusić również zmiany podejścia „czynników decyzyjnych”. Tyrpa z przyjaciółmi będą mieli co robić przez następne 10 lat. Miejmy nadzieję, że wystarczy im siły i że będą mieli w tej walce liczniejsze niż w 2006 r. grono sojuszników.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#Michał Tyrpa
#rotmistrz Pilecki
#Witold Pilecki
Krzysztof Karnkowski