Pięć lat niepokornego dziennikarstwa. Informowanie obywateli, co dzieje się w Polsce i na świecie, nawet w sytuacjach, w których oznaczało to rezygnację z szansy na wielkie kariery w mainstreamowych mediach. Czasem nerwowa atmosfera. Ale przede wszystkim radość, poczucie spełnionej misji w służbie prawdy i słowa uznania od rzesz Czytelników, którzy wierzyli w nas i w to, że nasza praca jest potrzebna. Tak właśnie wygląda historia „Gazety Polskiej Codziennie”. Dziękujemy!
Pierwszy numer „Gazety Polskiej Codziennie” ukazał się 10 września 2011 r. –
Dawano nam najwyżej miesiąc istnienia. Takie były oficjalne wypowiedzi prasoznawców, naszej konkurencji, a nawet wielu tzw. życzliwych po naszej stronie. Rzeczywiście pieniędzy mieliśmy na mniej niż miesiąc, jednak mieliśmy wiarę i Czytelników za sobą. W Polsce to często oznacza dużo więcej niż pieniądze – mówi redaktor naczelny dziennika Tomasz Sakiewicz.
– Może w skromnej szacie, może nie zawsze mieliśmy pieniądze na wypłatę pensji, ale z takim zespołem i z takimi Czytelnikami stworzyliśmy coś, co dziś uznawane jest za symbol sukcesu. Jesteśmy jedynym dziennikiem, który cały czas rośnie, rozwija się, zakłada nowe dodatki i liczy się na rynku. Prawdziwy dług wdzięczności mam, oprócz zespołu właśnie, w stosunku do Was, kochani Czytelnicy. Dziękuję – zaznacza.
– „Gazeta Polska Codziennie” to przedsięwzięcie, które dało nam, całemu zespołowi, wiele radości, ale także kosztowało nas sporo wysiłku. Chciałem podziękować zarówno wspaniałym dziennikarzom i innym pracownikom, bez których nie udałoby się nam tyle osiągnąć, jak i Czytelnikom. To przede wszystkim oni, odbiorcy naszej pracy, sprawili, że przetrwaliśmy trudne momenty i odnosiliśmy spektakularne sukcesy. Stale odnotowujemy wzrost sprzedaży i liczymy na to, że ta tendencja się utrzyma
– mówi z kolei Grzegorz Tomaszewski, prezes Spółki Forum, wydawcy „Codziennej”.
W pierwszym numerze „GPC” ukazał się artykuł Doroty Kani, szefowej działu krajowego
, o współpracowniku służb specjalnych Krzysztofie W., który zeznał, że ówczesny prezydent Bronisław Komorowski oferował mu 100 tys. zł za tajny aneks z weryfikacji WSI. W naszym dzienniku ujawnialiśmy afery i skandale związane z tuszowaniem prawdy o katastrofie smoleńskiej, ze skandalami dotyczącymi obozu rządzącego i sprzyjających mu dziennikarzy.
Sukcesy „Codziennej”, wiązały się w dużej mierze z odwagą zespołu redakcyjnego. Nasi dziennikarze z uporem i wytrwałością badali sprawę katastrofy smoleńskiej. I nie baliśmy się pisać ostro. 8 października 2011 r. na łamach „Gazety Polskiej Codziennie” ukazał się komentarz Tomasza Sakiewicza, zatytułowany „Prezydent został zamordowany”.
„Zakres zniszczeń samolotu, ślady świadczące o eksplozji, gwałtowne przerwanie wznoszenia tupolewa, ale także natychmiastowe niszczenie dowodów i nieprawdopodobne matactwo Rosjan utrudniają jakikolwiek inny wniosek. Nie wiemy, kto dokonał zamachu, wiemy jednak, kto za niego politycznie i moralnie odpowiada: rządy polski i rosyjski” – napisał.
Nasi młodzi, odważni dziennikarze relacjonowali dramatyczne wydarzenia na ukraińskim majdanie. Dawid Wildstein i Wojciech Mucha nie siedzieli w centrum prasowym, lecz znajdowali się w samym środku wydarzeń, niekiedy wręcz pod ostrzałem kul.
„Mówią o trzech zabitych. Nie wierzę. Tyle trupów sam widziałem. Siły Janukowycza są 20 m od barykady na Instytuckiej. Strzelają do ludzi. Wybuchają granaty” – pisał Wildstein w tekście „Majdan płonie” z 20 lutego 2014 r.
To my odważnie pisaliśmy o nieprawidłowościach, do jakich dochodziło podczas wyborów samorządowych w 2014 r. 18 listopada 2014 r. na łamach „Codziennej” ukazał się tekst Jacka Liziniewicza, w którym obnażył fałszerstwa wyborcze.
„Problemem były przepełnione urny i dosłownie walające się po lokalu karty do głosowania. Sytuację próbowano ratować, składując je w kartonach i foliowych workach na śmieci. Często dochodziło również do wynoszenia kart poza obręb lokalu wyborczego. […] Stało się to przedmiotem skargi do PKW” – ujawnił dziennikarz.
Innym, jednym z największych, sukcesów naszej gazety było
ujawnienie skandalicznych nieprawidłowości przy wyjaśnianiu afery Amber Gold. Za sprawą prowokacji dziennikarskiej Pawła Mitera wyszło na jaw, że sędzia Ryszard Milewski z Gdańska przez telefon ustalał szczegóły dotyczące rozpraw z udziałem czołowych polityków Platformy Obywatelskiej.
Afery, o których wielokrotnie pisali dziennikarze „Codziennej”, to jeden z czynników, które bez wątpienia przyczyniły się do zmiany władzy w październiku 2015 r. Po wygranych przez PiS wyborach to właśnie w „Codziennej” publikowane były komentarze wprost mówiące o tym, jak wielki przełom nastąpił dla Polski.
„Wynik wyborów obudził ogromne nadzieje. To przypomina mi atmosferę 1989 r. Mam nadzieję, że szansa, jaka stoi przed Polską, nie zostanie zmarnowana” – mówił dla naszych łamów Piotr Jegliński, wydawca, opozycjonista antykomunistyczny (nr z 27 października 2015 r.).
„Gazeta Polska Codziennie” to jednak nie tylko najświeższe informacje i punkt widzenia świata, którego przez lata trudno było spodziewać się w mediach głównego nurtu. To także kuźnia młodych talentów.
– W swoich początkach ta gazeta była najmłodszym dziennikiem, jeżeli chodzi o wiek autorów, niebędących stażystami. To był ważny przełom, nie tylko dla tych ludzi, ale także dla polskiego dziennikarstwa. Młode kadry mogły uczyć się pisać w miejscu, w którym promowana była wolna myśl, a nie autocenzura – ocenia publicysta Piotr Lisiewicz.
współpraca: MZ
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Jan Przemyłski