Czy zauważyli państwo, że „sądnego dnia”, gdy straszono nas „ultimatum” Komisji Europejskiej, w jej siedzibie zawitał Mateusz Kijowski? Nie? Nic dziwnego, bo ta zapowiadająca się wiekopomnie wizyta przeszła bez echa. A przecież lider KOD akurat w dzień zapowiadanego „grillowania Polski” korytarzami w Brukseli nie przechodził przypadkowo „z tragarzami”. Zapewne tuż po wydaniu „ultimatum” miał wystąpić z Donaldem Tuskiem i wylewać łzy nad upadkiem demokracji w „tym kraju”. Nic jednak z tego nie wyszło. Polski nie zgrillowano. Kijowski więc przespacerował się wte i wewte i zrobił sobie pamiątkowe zdjęcie z „królem Europy”.
„Spotkał się z Tuskiem i gabinetem Jean Claude’a Junckera” – relacjonowano.
Cóż, mógłby pójść do najbliższego wesołego miasteczka, na spotkanie do gabinetu krzywych zwierciadeł. Wyszłoby równie śmiesznie, a o ile taniej.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Wojciech Mucha