Książka anonimowego autorstwa pt. Małe eksperymenty ze szczęściem. Sekretny dziennik Hendrika Groena, lat 83 i ¼ bije rekordy popularności na całym świecie. Teraz trafiła także na półki polskich księgarń. Czy Polacy też ulegną czarowi tytułowego Hendrika?
Ten tytuł to międzynarodowy fenomen literacki. Książka opublikowana w Holandii w czerwcu 2014 roku, przez 30 tygodni utrzymywała się na szczytach list bestsellerów i sprzedała w nakładzie 100 tysięcy egzemplarzy. Od tamtej pory prawa do publikacji kupili już wydawcy z 30 krajów. Mimo międzynarodowego sukcesu autor dziennika nigdy nie pokazał się publicznie.
Znamy go jedynie z kart książki. To 83-letni mieszkaniec amsterdamskiego domu spokojnej starości. W krótkich, błyskotliwych wpisach komentuje rok ze swojego życia. Już na wstępie zaznacza, że chociaż jest osobą znaną z dobrego wychowania, na stronach dziennika wcale nie zamierza być poprawny. Właśnie tu nareszcie pokaże swoje prawdziwe oblicze! I słowa dotrzymuje. Nie ma dla niego tematów tabu, pisze bez cenzury, szczerze i otwarcie. O sobie i współmieszkańcach. O codzienności staruszków – jedzeniu, rozrywkach, najmodniejszych wózkach inwalidzkich, wizytach u wypalonego zawodowo protetyka. O sprawach poważnych – niedołężności, eutanazji, śmierci, samotności. I o miłości, którą przeżywa o pięćdziesiąt lat za późno.
(mat.pras.)
Holenderscy dziennikarze przeprowadzili śledztwo, próbując odkryć, kto tak naprawdę jest autorem błyskotliwego dziennika. Prawdziwy mieszkaniec domu starców? A może ktoś znacznie młodszy? Sam Hendrik Groen mówi o swojej książce tylko tyle: Ani jedno zdanie nie jest kłamstwem, chociaż nie każde słowo jest prawdziwe.
Ile prawdy jest w opowieściach Hendrika? Dla większość krytyków i czytelników, których zachwyciło jego poczucie humoru to sprawa drugorzędna. Groen i problemy, z jakimi boryka się w domu starców, to coś równie fantastycznego, jak męki dorastania Adriana Mole’a – pisał „Zin”. W precyzyjnych słowach autor dokonuje wiwisekcji stosunków panujących w domu opieki. Wzruszające i przezabawne zarazem – komentował „Leeuwarder Courant”.
Teraz czas, by Hendrika pokochali Polacy!
Źródło: mat. pras.
MJ