Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Mądrość i głupota

Można powiedzieć, że całe dzieje Polski to walka mądrości politycznej z głupotą, małości z wielkością, interesu publicznego z partykularyzmem, polskiej racji stanu z racjami obcych dworów.

Można powiedzieć, że całe dzieje Polski to walka mądrości politycznej z głupotą, małości z wielkością, interesu publicznego z partykularyzmem, polskiej racji stanu z racjami obcych dworów. I nie zawsze zwyciężała opcja korzystna.

Dziś sławimy geniusz Mieszka I, który w 966 r. dokonał wyboru, niebędącego w ówczesnym kontekście ani łatwym, ani oczywistym. Dał naszym przodkom potężny impuls, który pozwolił przeżyć trzy ciężkie wieki, w trakcie których byt Królestwa Polskiego wcale nie był oczywisty, mogliśmy być zniemczeni, jak Słowianie Połabscy stać się Czechami lub Rusinami. Sytuację wyjaśnił na kolejne cztery stulecia mały ambicjonat Władysław Łokietek, któremu bardziej niż synowi Kazimierzowi przysługuje przydomek Wielki. Ale czy nie trzeba sławić mądrości politycznej panów krakowskich za ich wizjonerstwo przy ślubie Jadwigi z Jagiełłą? Kto wie, czy na podobny przydomek nie zasłużył średnio oceniany Zygmunt August – twórca scalonej Rzeczypospolitej, obrońca polskiego wschodu i patron złotego wieku. Wielkość tego władcy bierze się nie tylko z tego, czego dokonał, ale również z tego, czego nie zrobił. Zachował wierność Rzymowi, choć nęcono go protestancką wizją Kościoła narodowego z królem jako głową, ku czemu skłaniał się prymas Uchański, a zarazem pozostał przy formule: „Nie jestem władcą waszych sumień”.

Z dzisiejszej perspektywy dokonania tych monarchów są ewidentne. Ale jaki opór materii musieli pokonać w swoich czasach i jak często sukces był bliski porażki? Naprawdę wybitni władcy, jak Batory, musieli ustępować przed przeciwnikami silnego państwa, zrozpaczony Jan Kazimierz, król wcale niegłupi, musiał abdykować. Zwycięzca spod Wiednia, Jan III Sobieski, nie miał szans zrealizować wizji odwrócenia sojuszy i umierał, widząc Polskę osłabioną i targaną prywatnymi wojnami. A jego głupia żona, Marysieńka, doprowadziła do utraty szans na dynastię Sobieskich. Im bliżej współczesności, tym trudniej o laurki, gdy w XVIII wieku polskimi sprawami zaczęli kręcić obcy – wszystko prócz narodowych odruchów stało się względne. Głupota rozsmarowała się po wszystkich środowiskach. Kto miał rację: tradycjonaliści czy zwolennicy postępu? Szczycimy się Konstytucją 3 maja, ale gdyby władzę w Polsce przejęli oświeceniowi wolnomularscy jakobini?...

Dlatego dopiero po odzyskaniu przez Polskę niepodległości i podmiotowości granice między racją stanu a warcholstwem stają się wyraźne. Silne państwo i demokracja powinny działać w zgodzie, a jednak kiedy pojawia się wybór (jaki stanął przed Piłsudskim w 1926 r.), trzeba było poświęcić tę drugą. Bo cóż po demokracji bez państwa? Pod pewnymi względami mamy dziś sytuację podobną. Istnieją racje ekologistów, cyklistów, wegetarian czy pięknoduchów.
Istnieją też tysiące nierzadko sprzecznych ze sobą przepisów, o które toczą się wojny zastępcze. Tymczasem pytania przed nami stojące, jak za Mieszka, Łokietka, Zygmunta Augusta czy Marszałka, brzmią: kim będziemy, dokąd pójdziemy, co się z nami stanie? Przy takich dylematach paragraf X z artykułu Y jest naprawdę kwestią drugorzędną.

 



Źródło: Gazeta Polska

Marcin Wolski