Wielki Piątek. Czas, który przenika nasze człowieczeństwo i kulturę. Czas przemieniony łaską to kairos – wpisuje się w jednostkowe życie i w egzystencję pokoleń, szczególnie od śmierci Boga-człowieka, Jego zmartwychwstania i narodzin chrześcijaństwa. Z kolei czas, który wyznacza przemijanie materii, to chronos. Dwie rzeki czasu albo – w formule metaforycznej – dwa prądy tej samej rzeki. Całe stworzenie oblewają jej wody, dwa nurty: ku śmierci i ku zmartwychwstaniu zbawionych i potępionych.
„
...dłużej przetrwa rzeźba żywa,
Którą dłoń z głazu twardego wyrywa,
Niż twórca, co go czas w popiół zamienia?”.
Sonet Michała Anioła w tłumaczeniu Leopolda Staffa
W 1979 r. Jacek Kaczmarski napisał utwór „Stary Michał Anioł i Pieta Rondanini”. W słowach, które włożył w usta artysty rozliczającego się z własnym życiem i sztuką, brzmiał modlitewny żal. I lament śmiertelnika: „Nie dźwigniesz Matko swego Syna/Ja nie oddzielę Go od skały/Już nie mam zresztą dłut/Proch się o Niego upomina/A tak jest ciężkie Jego ciało/Jak ciężki bywa trup”. Kaczmarski miał przed sobą jeszcze długie lata życia wypełnionego sławą, zmaganiami z biesami sukcesów i porażek, miłością tłumów, chorobami, goryczą samotnego cierpienia. Ale nie mógł wiedzieć tego wszystkiego – dwudziestodwuletni, u progu młodości.
Wyjednać miłosierdzie
Uwe Geese na kartach książki „Renesans w sztuce włoskiej” stwierdza, że wedle istniejących przekazów artysta niewiele dni przed śmiercią pracował jeszcze nad Pietą. Warto przytoczyć krótki opis: „
Na podwyższonym skalnym cokole stoi Maryja, podtrzymująca bezwładne ciało Chrystusa, który tutaj przedstawiony został po raz pierwszy przez Michała Anioła i po raz pierwszy w ogóle we włoskiej rzeźbie, w pełnej wysokości i wyprostowanej pozycji. […] Przez to, że obie figury, wyprostowane i niemal stopione ze sobą, nawiązują również do zmartwychwstania, w tym dziele zdaje się wyrażać późna religijność Michała Anioła”.
W songu Kaczmarskiego stary Michał Anioł chce Boga obok siebie, chce uczestniczyć w cierpieniu Maryi i Jej Syna, nieledwie jak żałobnik przygotowujący mary dla kogoś bliskiego. Śmierć Jezusa Chrystusa, Jego triumf w czas Zmartwychwstania i Sądu Ostatecznego to tajemnice wiary. Absolutna nieprzeniknioność Boga, to, co niepojęte dla gasnącego śmiertelnika, zostaje przełamane przez Wcielenie. Bóg stał się człowiekiem. I oto Bóg-człowiek umiera. Takiej bliskości między Stwórcą a stworzeniem nie umiał sobie wyobrazić ani świat przedchrześcijański, ani nie umie pojąć świat pochrześcijański. Kaczmarski, opisując kondycję ludzką, człowieka zdolnego wyjrzeć poza doczesność, sięga niemal mistycznego opisu. Michał Anioł w jego songu staje pośród tych, którzy chowają Boga do grobu – współuczestniczy w Jego pogrzebie. Stary rzeźbiarz chce sobie wyjednać Boże miłosierdzie: „
Nie, nie uniosę Go pod stropy/Kaplic, skąd w gniewie sprawiedliwym/Rozsądza marszczy brew/Niech moim uchem stukot łopat/Usłyszy, póki jestem żywy/I niech powstrzyma gniew”.
Za pośrednictwem Maryi
Młody pieśniarz nie tylko pokazuje metaforę losów ludzkich opartą na prawdach wiary. Opowiada pracę swojego wielkiego poprzednika, jego twórcze dzieło. Żałob-ny lament jest opowieścią o tym, czego doznajemy, trudząc się w życiu. Niewielu pośród nas artystów, jesteśmy zwykłymi zjadaczami chleba – ale wszyscy pytamy o sens tego, co zawiera się w naszym życiu prywatnym i zawodowym, w aktywności domowej, obywatelskiej, politycznej, gospodarczej. W każdej z nich stajemy wobec pytań o dobro i zło – choć tak często jest to dziś zaciemnione. Przecież niezależnie od tego, czy wierzymy, czy też jesteśmy agnostykami bądź ateistami, pytamy sa-mych siebie, czy na końcu życia pozostanie po nas dobro i zło, które będą osądzone. Dla wierzących – najważniejszy osąd wyda Bóg.
Zmarły w 1564 r. Michał Anioł poświęcił Piecie blisko dziesięć ostatnich lat życia. Powstała z jednego bloku marmuru karraryjskiego, własnoręcznie wydobytego przez artystę w okolicach Seravezzy. Rozpoczął prace w 1552 lub 1553 r. Kaczmarski pokazuje nam starca przy pracy, stąd poetycka metafora wydaje się prosta: uderzenia dłuta to rozrachunek chrześcijanina z Bogiem, za pośrednictwem Maryi. Ale jest coś więcej. To marmur miał przemówić, Pieta już w nim była od początku jego powstania, nieledwie jak idee, które wedle pewnych szkół chrześcijańskich, sięgających greckich filozofów, są obecne w umyśle Boga.
Geniusz Michała Anioła polega właśnie na tym, że każda jego praca wydaje się nieukończona – on uruchamiał i ożywiał marmur. Jego dzieła są przede wszystkim dokumentacją procesu twórczego, a nie tylko kompozycjami. Stąd w tej dziedzinie sztuki po nim nic już nie było takie samo. Diana Wasilewska na kartach albumu „Lekcja historii Jacka Kaczmarskiego” przybliża czytelnikom tajemnice warsztatu Michała Anioła. Marmur musiał sam przemówić: „
to kamień, jak twierdził Buonarotti, rozstrzygał o ostatecznym kształcie rzeźby, rolą twórcy było jedynie odrzucanie tego, co w kamieniu zbędne”.
Twarz ukryta w dłoniach
W ostatnich linijkach pieśni wyśpiewywanej z monotonią smutnej i podniosłej litanii Kaczmarski zawarł parafrazę cytatu z Michała Anioła, który – dla siebie! – pisał także wiersze. W jednym z nich starzec żalił się na nieprzyjazne koleje losu, których osłodą nie jest nawet życiowy sukces: „
po cóż lepiłem lalki, gdy kres czyha/Na mnie, jakiego doznał człek, co w sile/Przebywszy morze, potem w bagnie zdycha./Sztuka wielbiona, w której miałem tyle/Sławy, do tego przywiodła mnie przecie:/W obcej się służbie, starzec biedny/chylę”. Po wielu stuleciach młody Polak pod hiperborejskim niebem, przedzielonym żelazną kurtyną, mierząc się ze sprawami cudzego geniuszu, ludzkiego przemijania i sprawami wiecznych przeznaczeń, tak oddał smutek Włocha: „
Przed Twoim żalem mą odrazą/Do życia, które chorą nocą/w bólu opuszcza mnie/Niech powie tylko: »Po co? Po co?/Po co lepiłem lalki, skoro/W ziemię zamieniam się?«”.
Czterdziestosiedmioletni Jacek Kaczmarski zmarł w Wielką Sobotę, 10 kwietnia 2004 r., w wigilię Zmartwychwstania, w gdańskim szpitalu – kilka wieków po starcu Michale Aniele. Wiele wieków po śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. Teraz to my doświadczamy czasu łaski i przemijania. Wielki Piątek – dzień Piety, czas twarzy ukrytej w dłoniach.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Krzysztof Wołodźko