- Przegląd ówczesnej publicystyki „GW” pokazuje nam wnikliwą charakterystykę Wałęsy: osobnika dość prymitywnego, akceptującego antysemityzm, pragnącego dyktatury, sprawcy agonii „Solidarności”. Zapewne młodsi czytelnicy „GW” przecierać będą oczy ze zdumienia. Zatem wróćmy do 1990 r. i przeżyjmy to jeszcze raz! - pisał na łamach „Gazety Polskiej” Piotr Lisiewicz.
Zdaniem redaktora naczelnego „GW”, z powodu tych cech Wałęsa nigdy nie będzie głową państwa demokratycznego kraju:„Wałęsa podzielił »Solidarność«. Usunął tych wszystkich, którzy umieli mu się przeciwstawić i mogliby zagrodzić drogę. W tym celu uznał za pożyteczne określić ich publicznie mianem »jajogłowych« lub »Żydów«” – pisze Michnik (27.10.1990).
Nie będzie nim także w sytuacji odwrotnej:„Lech Wałęsa nie będzie prezydentem demokratycznej Rzeczpospolitej. Być może przegra powszechne wybory prezydenckie. Słuchając jego kolejnych deklaracji samochwalczych, łatwo można nabrać przekonania, że przewodniczący NSZZ »Solidarność« nie ma nic do zaproponowania poza własną osobą i potokiem sprzecznych ze sobą obietnic”.
Władza Wałęsy skończy się likwidacją demokracji:„Być może Wałęsa zwycięży w wyborach prezydenckich. Ale i wtedy nie będzie prezydentem demokratycznej Rzeczpospolitej, lecz czynnikiem destabilizującym polityczny układ, wprowadzającym chaos, izolującym Polskę od świata”.
Nawiązując do odebrania swojej redakcji znaczka „Solidarności”, Michnik pisze:„Wódz charyzmatyczny będzie ze złowrogą intuicją likwidował wszelkie odruchy niezależne, aż złamie kruchą polską demokrację”.
Pijany ojciec, który może zbić żonę„Nie odczuwam bowiem żadnej solidarności z ludźmi, którzy z symbolu wolności i nadziei uczynili znak konformizmu i knebla”.
Do kogo porównać można Wałęsę?„Lech Wałęsa jest politykiem obdarzonym wielkim talentem skłócania ludzi i dlatego jest tak bardzo niebezpieczny. Jego wielkie zasługi przeobrażą się w swoje przeciwieństwo – staną się przekleństwem dla Polski”.
Wałęsa nie pasuje do demokracji. Dlaczego?„Wałęsa może zwyciężyć w wyborach, jeśli zdoła utrzymać swój mit »ojca narodu«. Ojciec – jak wiadomo – może się upić i zbić żonę, ale dzieciom na ojca nie wolno podnieść ani głosu, ani ręki. Jeśli ten mit sparaliżuje polskie umysły i serca – wtedy Wałęsa zwycięży. Zwycięży, choć jasno zapowiada w swych wypowiedziach, że demokracja jest mu potrzebna jako instrument do objęcia steru rządów. A potem – obawiam się – demokratyczne będzie już tylko to, co on sam zadekretuje” – uważa Michnik (27.10.1990).
„Wałęsa jest nieprzewidywalny. Wałęsa jest nieodpowiedzialny. Jest też niereformowalny. I jest niekompetentny. Nieprzewidywalność była zaletą w walce z totalitarnym komunizmem. I stać się musi katastrofą w demokratycznych strukturach współczesnego państwa” – definiuje Michnik.
Podobnego zdania jest Jerzy Surdykowski:„Idea »Solidarności« wkroczyła w fazę agonii. Za tę agonię odpowiedzialny jest Lech Wałęsa” – pisze Michnik.
„Straszliwym błędem Gdańskiego Noblisty, błędem, za który płacimy i płacić będziemy ogromną cenę, jest wbicie klina pomiędzy inteligencję a robotników, zaatakowanie i zelżenie tego, co w »Solidarności« najcenniejsze: solidarności. To, co budowaliśmy przez kilkanaście lat, można paru nierozsądnymi wypowiedziami zniszczyć w ciągu kilkunastu dni. Tym bardziej że ludziom sfrustrowanym, tak biedą jak i kłótniami przywódców, łatwo podsunąć wizerunek wroga – »jajogłowego« intelektualisty, »warszawsko-krakowskiego salonu«. Oby nie gorzej...” (4.08.1990).
Michnik wspomina dawną znajomość z Wałęsą:„Wałęsa mówił, że jest Polakiem wtedy, gdy z tłumu padały pytania o Żydów: o krzywdy, jakich od nich doznał” (23.10.1990).
Myślenie bolszewickie Szef „GW” tak komentuje jedno z wystąpień Wałęsy:„Nie był nigdy populistą ani antysemitą. Jedno i drugie uważał za idiotyzm”. Ale teraz Wałęsa „wypowiadając nonsensy o »jajogłowych« i dzieląc ludzi wedle kryteriów rasowych na Żydów i nie-Żydów, złożył pokłon wyznawcom antyinteligenckiego populizmu i antysemickiej fobii. Ci ludzie będą teraz popierać dążenie Wałęsy do prezydentury”. Michnik precyzuje: „Mówi Wałęsa: »Jestem czysty Polak, tu urodzony«. Okazuje się tedy, że są jacyś Polacy »nieczyści«, urodzeni gdzie indziej” (27.10.1990).
Karykatura, groteska, zakompleksiony prowincjusz„Zapytany, co będzie z gazetami, które go dziś krytykują, odpowiedział: »Oni dobrze te gazety rozwiną, a wy je potem zabierzecie [...]«. Nie sądziłem, że z ust Wałęsy i jego rzecznika usłyszę tak lapidarną definicję myślenia bolszewickiego” (27.10.1990). Gdzie indziej pisze: „Mówi Wałęsa, komentując krytyczne opinie prasy zachodniej, że »macki niektórych daleko sięgają«. Skąd ja znam ten język obsesji i insynuacji?” (27.10.1990). Dziś „GW” prosi czytelników o wspomnienia na temat Wałęsy. Wtedy także głos zabierali czytelnicy, jako Telefoniczna Opinia Publiczna: „»Skąd ja to znam« – myślę sobie, gdy słyszę, że pan Wałęsa na spotkaniach wyborczych głosi, że trzeba oddać ziemię chłopom, fabryki robotnikom, a tym co się dorobili – zabrać. Pod wodzą Lenina i Stalina nazywało się to drogą do socjalizmu” (22.10.1990).
Zdaniem Ewy Berberyusz w grę może tu wchodzić jego kompleks prowincji:„Wałęsa wielokrotnie obiecywał, że zrobi Adama Michnika spikerem radiowym (»udowodnię wam, że on się do tego nadaje«) i wielu wiecownikom pomysł bardzo się podobał” (23.10.1990). Według samego Michnika legenda „Solidarności” zmierza ku własnej karykaturze: „Boli mnie, gdy śledzę kierunek ewolucji Wałęsy: od symbolu demokracji, do jej groteskowej karykatury” (27.10.1990).
Dlaczego Kaczyński toleruje szokujące wypowiedzi Wałęsy?„Mówienie więc o Warszawce, którą trzeba przewietrzyć, jako o jakiejś nieformalnej, ale zwartej i złowrogiej grupie interesów, rezydujących w stolicy i próbujących zawładnąć Polską, jest albo niepoważne, albo dowodzi kompleksu prowincji” (17.10.1990).
Zdaniem Surdykowskiego, kampanię Wałęsy, którego nazywa kpiąco „Wielkim Przewodniczącym”, oraz jego współpracowników porównać można do propagandy po 13 grudnia.„Zastanawiam się, dlaczego Jarosław Kaczyński i inni politycy Centrum bezkrytycznie aprobują coraz bardziej szokujące wypowiedzi Lecha Wałęsy w trakcie tej swoistej kampanii prezydenckiej: o potrzebie prezydenta z siekierą rządzącego z pomocą dekretów; o demokracji pojmowanej jako jednoosobowa władza kierowcy nad samochodem; o senatorach i posłach jako baranach czy też gamoniach, produkujących »bzdety«, które łatwo może zdmuchnąć gniew ludu” – pisze redaktor naczelny „GW” (6.08.1990).
Nie pisać o Wałęsie, nawet źle„»Wojna« wypowiedziana przez Wielkiego Przewodniczącego i jego ludzi, zaczęła się od personalnych ataków na łamach »Tygodnika Solidarność« przypominających sławetne kampanie prasowe stanu wojennego” – pisze Surdykowski. (4.08.1990).
Ale czytelników „GW” i taka postawa Michnika nie zadowala.„Będę prowadził kampanię negatywną. Przy całym szacunku dla Tadeusza Mazowieckiego uważam za mniej ważne, by został on prezydentem. Dla mnie ważniejsze jest, by Wałęsa prezydentem nie został”.
„Kupuję »Gazetę« od pierwszego numeru, ale mam już dosyć Wałęsy na każdej stronie. Opanujcie się, na Boga! Przecież każde pisanie, nawet złe, jest reklamą” – upomina jeden z czytelników w ramach Telefonicznej Opinii Publicznej z 22 października 1990 r.