Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Krzysztof Szwagrzyk: Żołnierze Wyklęci naturalnymi bohaterami

Ujawniamy, jak wielką ofiarę ponieśli żołnierze.

Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska
Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska
Ujawniamy, jak wielką ofiarę ponieśli żołnierze. Pokazujemy ich szczątki, pohańbione, wrzucone do dołów śmierci, przestrzelone czaszki; pokazujemy też, jak wiele wysiłku sprawcy, czyli władze komunistyczne, włożyły, aby ukryć prawdę o tych ludziach. Im więcej wysiłku włożono w to, aby tę prawdę ukryć, z tym większą siłą ona do nas powraca – mówi Krzysztof Szwagrzyk, historyk, w rozmowie z Jarosławem Wróblewskim.

Zbliża się Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Czym jest dla Pana to święto?
To dla mnie bardzo ważny dzień. Z wielką osobistą satysfakcją obserwuję, jak się rozrasta i pięknieje to święto państwowe, które ma szczególny wymiar. Z jednej strony jest realizowane przez instytucje państwowe, a z drugiej mamy wiele oddolnych inicjatyw, niezwykle cennych. Trudno znaleźć odpowiednik takich obchodów w kraju. Bardzo się cieszę, że w ostatnich latach doszło do sytuacji, iż nikt nie ma wątpliwości, że takie święto istnieje. Sądzę, że szczególnie ta aktywność oddolna spowodowała, iż informacje o tym święcie i ludziach, którym jest ono poświęcone, dotarła już do Polaków. Dziś jest to już święto zakorzenione w naszej tradycji. Jestem przekonany, że jego obchody z roku na rok będą jeszcze bogatsze.

Młodzi ludzie, odkrywając postacie Żołnierzy Niezłomnych, fascynują się nimi, są w nich zapatrzeni. Skąd się wzięła taka siła bohaterów antykomunistycznego podziemia?
Każde młode pokolenie poszukuje swoich bohaterów, wzorców do naśladowania. Tak było, jest i będzie. Współczesne pokolenie młodych Polaków wyrastało w takim klimacie, kiedy mówienie o historii było niemile widziane. Próbowano wmówić nam wszystkim, że powracanie ciągle do historii świadczy o tym, iż jesteśmy jacyś zacofani, niewspółcześni, tak jakby zainteresowanie historią własnego państwa stało w sprzeczności z byciem człowiekiem nowoczesnym.

Młode pokolenie Polaków dostało stosunkowo niedawno informację, że w historii naszego państwa po 1944 r. mieliśmy do czynienia z nieprawdopodobnym zrywem patriotycznym, który w mojej ocenie nie został jeszcze właściwie nazwany. Nie mówimy o tym, co się stało w latach 40. i 50. jako o powstaniu antykomunistycznym. Mówimy o Żołnierzach Wyklętych, nie potrafiąc nazwać tego zjawiska jako całości. Gdybyśmy mieli porównać to, co się działo wówczas, a więc zakres działania antykomunistycznego podziemia, gdybyśmy mieli określić liczbę ludzi zaangażowanych w takie działania, powiedzielibyśmy, że możemy to absolutnie porównać z naszymi zrywami powstańczymi. Z Powstaniem Listopadowym i Powstaniem Styczniowym. Tak naprawdę nawet przerastające pod tym względem działania Powstania Wielkopolskiego i Powstań Śląskich. Dlaczego więc nie potrafimy nazwać tego, co się działo w latach 40. i 50.? Prawdę o tym skrywano przez wiele lat i dzisiaj ujawniamy to, z jakim poświęceniem toczono wówczas nierówną walkę. Ujawniamy, jak wielką ofiarę ponieśli żołnierze. Pokazujemy ich szczątki, pohańbione, wrzucone do dołów śmierci, przestrzelone czaszki; pokazujemy też, jak wiele wysiłku sprawcy, czyli władze komunistyczne, włożyły w to, aby ukryć prawdę o tych ludziach. Im więcej wysiłku włożono, aby tę prawdę ukryć, z tym większą siłą ona do nas powraca. Najlepiej odbiera to młode pokolenie. Dla nich Żołnierze Wyklęci stali się naturalnymi bohaterami. Widzimy to na koszulkach, koncertach, oprawach na stadionach czy muralach. Tych form upamiętnienia Żołnierzy Niezłomnych jest coraz więcej. Gdybyśmy chcieli to narzucić odgórnie jako państwową dyrektywę i gdyby za tym nie stała prawdziwość i patriotyzm tych ludzi, to niewiele by z tego wyniknęło.

Czekamy na pogrzeb majora „Łupaszki”, na pochówek „Inki” i „Zagończyka”. Może Pan podać jakieś przybliżone daty tych wydarzeń?
Nie mogę podać żadnych dat. Następują wielkie zmiany w Polsce i wierzę, że ten rok, który się rozpoczął, będzie obfitował w zdarzenia, na które czekaliśmy od dłuższego czasu, a które z różnych powodów nie mogły być realizowane. Wierzę, że to będzie dobry rok.

Czekamy na Pana powrót na „Łączkę”, na dalsze prace i odnalezienie Rotmistrza Pileckiego, Łukasza Cieplińskiego „Pługa” czy gen. Augusta Fieldorfa „Nila” i innych żołnierzy. Kiedy Pan wróci do tych poszukiwań?
Jeżeli chodzi o mnie i nasz zespół, to w ciągu 24 godzin możemy się spakować i rozpocząć prace na „Łączce”. To jednak nie my decydujemy, kiedy możemy wejść na Kwaterę „Ł”. Prowadzone są różne działania, które mają to umożliwić. Liczę, że to się stanie jeszcze w tym roku. „Łączka” jest w Polsce symbolem i wszystkie ofiary tam pogrzebane powinny zostać odnalezione, wydobyte, zidentyfikowane i uhonorowane. Wierzę, że tak się stanie w tym roku, ale nie mogę określić żadnej daty. Jestem dobrej myśli.

Unika Pan jasnej deklaracji, ale wiele osób widzi Pana jako naturalnego przyszłego prezesa IPN-u. Czy będzie Pan kandydował na to stanowisko?
To, co robię, poszukując nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego, poszukując naszych polskich bohaterów, jest dla mnie zaszczytem najwyższym i większego nie potrafię sobie wyobrazić. Chciałbym, żeby Pan taką odpowiedź ode mnie przyjął.

Jak by Pan przekonał tych jeszcze nieprzekonanych, że żywa pamięć o Żołnierzach Wyklętych to także ich tożsamość?
Urodziliśmy się w kraju, który ma piękną i bogatą historię. Należymy do narodu wielu bohaterów. Żołnierzy podziemia niepodległościowego starano się zniszczyć, a ich pamięć ukryć, chcąc nas pozbawić bardzo istotnego elementu tożsamości narodowej. Nie pozwólmy sobie odebrać prawa do pamięci o naszych bohaterach. Jeśli ktoś jeszcze nie uczestniczył w obchodach Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, niech zwyczajnie, z własnej ciekawości przyjdzie, popatrzy i usłyszy to, co mamy do przekazania. Jestem przekonany, że żadnego kolejnego święta już nie będzie chciał ominąć.

Gdzie będzie można Pana spotkać na obchodach w dniu 1 marca?
Będę w Warszawie.
 

Krzysztof Szwagrzyk jest pełnomocnikiem prezesa Instytutu Pamięci Narodowej ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego. Prowadzi poszukiwania osób zamordowanych w okresie stalinowskim od 2003 r. Kieruje pracami ekshumacyjnymi w Kwaterze na Łączce na warszawskim Wojskowym Cmentarzu na Powązkach, na Służewie oraz Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Jarosław Wróblewski