Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Co za pomysły unijnych polityków! "Horrendum" - ocenia prof. Legutko w rozmowie z niezależna.pl

Oettinger powiedział w ostatnim swoim wystąpieniu odnośnie nowej ustawy medialnej, że rząd polski powinien ten projekt konsultować z Komisją Europejską i dopiero później przedłożyć parlamentow

Biały Kruk
Biały Kruk
Oettinger powiedział w ostatnim swoim wystąpieniu odnośnie nowej ustawy medialnej, że rząd polski powinien ten projekt konsultować z Komisją Europejską i dopiero później przedłożyć parlamentowi w Polsce. Przecież unijny urzędnik, nie wybierany w Polsce, z mianowania politycznego postawił się we władzy ustawodawczej innego kraju, nad ciałem wybieralnym z woli obywateli. On to powiedział jako rzecz oczywistą, jako coś normalnego. To jakieś horrendum - mówi portalowi niezalezna.pl prof. Ryszard Legutko, europoseł PiS.

Jak odebrano Pana wczorajsze przemówienie w Parlamencie Europejskim? Jakie były reakcje wśród politycznych przeciwników?

Właśnie, gdy pan mówił do mnie te słowa, minął mnie Rumun od socjalistów i powiedział: "Gratuluję, świetnie się sprawiliście, to było doskonałe wystąpienie". Koledzy z innych, a nie naszej grupy politycznej, postępują inaczej niż ich szefowie, którzy nas krytykują. Oni prywatnie solidaryzują się z nami. Warto to pamiętać. Ci, którzy kierują Parlamentem Europejskim nie mają jednoznacznego poparcia. Nie jest też tak, że jesteśmy na cenzurowanym.

W swoim przemówieniu kierował Pan pytania do przewodniczącego europarlamentu Martina Schulza. Czy odpowiedział Panu?
Nie wymieniałem jego z nazwiska. Mówiłem o niszczeniu języka. Powiedziałem, że jeśli ktoś używa w stosunku do wyborów w Polsce określenia „zamach stanu”, to albo nie rozumie tego, co mówi, albo specjalnie chce wprowadzić fałsz do rozmowy. On się do tego nie odniósł. Nasz kolega z Niemiec Hans Olaf Henkel domagał się, aby Schulz przeprosił, ale on nigdy nie przeprasza. Sukcesem premier Beaty Szydło było to, że uspokoiła dyskusję, że tak niewybrednych ataków nie było. Nawet ktoś tak kompletnie niecywilizowany jak Guy Verhofstadt, szef frakcji liberałów, zachowywał się w miarę kulturalnie. To było ważne, że pani premier pozwoliła, aby ta energia nienawistna gdzieś się wytraciła.

To była klęska Platformy Obywatelskiej?
Tak jest to odbierane. Platforma znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Ona całą sprawę rozpoczęła i na początku przyjechał tu Schetyna i rozmawiał z Schulzem. Sam Schetyna też mówił, że będą używać instytucji europejskich do walki z polskim rządem. Gdy okazało się, że takie działanie nie podoba się Polakom, to zrezygnowali z tego i zaczęli mówić, że to nie oni, że nie chcieli tej debaty. Z jednej strony nie mogli nas atakować, a z drugiej nie mogli nas bronić, bo mieli działać przeciw nam. W związku z tym przegrali. Mieli bardzo niespokojną noc. Posypały się razy. Dziś rano zrobili więc konferencję prasową, gdzie całą odpowiedzialność zrzucili na nas, że już teraz nie będą się liczyć z żadnymi ograniczeniami i będą nas atakować.

Ale atakowali już wcześniej…
Tak, cały czas to robili. Gdyby tak naprawdę nie chcieli tej debaty, to by do niej nie dopuścili. Mogli po prostu dać dyspozycję szefowi swojej grupy politycznej Europejskiej Partii Ludowej Manfredowi Weberowi. On na konferencji przewodniczących mógł zagłosować więc przeciw. Gdyby powiedział „nie” - nie byłoby tej debaty. Tego nie było, więc oni tej debaty chcieli. Teraz są sfrustrowani. Instytucje Parlamentu Europejskiego są jednak bardzo mocno przesunięte na lewo i każdy rząd konserwatywny jest traktowany nieufnie, a nawet wrogo, więc Platforma ma tutaj sojuszników. Platforma zawsze znajdowała ich, aby nas atakować i uderzać w nasze działania. Jednak nie znajdowała ich, gdy chodziło o działania na rzecz polskich interesów, które my też popieraliśmy. To były sprawy dotyczące energii czy bezpieczeństwa. Wtedy ci, którzy tak potępiali populistów, walczyli z ksenofobią, nacjonalizmem - nagle brakło ich poparcia. Niczego nie zrobią tutaj porządnego, nawet jeśli by chcieli, jeśli się to kłóci z interesami innych. Ale w waleniu w polski rząd łatwo o wsparcie innych.

Po debacie i przemówieniu premier Beaty Szydło w europarlamencie wyszliście dużo silniejsi?
Tej pary zostało dużo wypuszczonej. Gdy Viktor Orban przyjechał po dwóch latach do Parlamentu Europejskiego, to bardzo w niego „strzelali”. Teraz było spokojniej, ale ja nie mam złudzeń, że to będzie trwało, że ambicje Komisji Europejskiej są ogromne. To pokazały wypowiedzi Timmermansa i Oettingera, które zmroziły mi krew w żyłach.

Dlaczego?
Oettinger powiedział w ostatnim swoim wystąpieniu odnośnie nowej ustawy medialnej, że rząd polski powinien ten projekt konsultować z Komisją Europejską i dopiero później przedłożyć parlamentowi w Polsce. Przecież unijny urzędnik, nie wybierany w Polsce, z mianowania politycznego stawiał się we władzy ustawodawczej innego kraju nad ciałem wybieralnym z woli obywateli. On to powiedział jako rzecz oczywistą, jako coś normalnego. To jakieś horrendum.

Jest tutaj jakieś drugie dno tego działania KE wobec Polski?
Należy to traktować szerzej. Tutaj nie chodzi o ustawę medialną, ani o to w jakim składzie Trybunał Konstytucyjny może orzekać. Chodzi o to, aby uwiarygodnić i legitymizować nowe kompetencje Komisji Europejskiej, które jej nie przysługują. Procedura, która powstała 11 miesięcy temu, w oparciu o którą wszczęto to postępowanie przeciw Polsce – to wewnętrzny dokument Komisji, który nie ma żadnej mocy prawnej. On został zmiażdżony przez służby prawne Rady Europejskiej. On rozszerza prerogatywy KE. Jeżeli ten polski precedens stanie się podstawą, że uznamy tę procedurę za przysługującą Komisji Europejskiej, to dajemy jej rolę pozaprawną, ale i absurdalną, że Komisja Europejska ma decydować, czy Trybunał Konstytucyjny może orzekać większością zwykłą czy kwalifikowaną. To jest nie do pomyślenia. Jeśli udałoby im się z Polską, to wtedy wkładają nogę między drzwi i wchodzą na terytorium, które nie jest jej.

W Warszawie mówi się, że "PO tak nie lubi Polski, że pogrzeb wyprawiła sobie w Strasbourgu"...
Paraliż Platformy nigdy nie nastąpi za przyczyną jednego czynnika. Mam nadzieję, że formuła, na której była oparta Platforma, wyczerpuje się, choć partia Nowoczesna idzie w podobnym kierunku.

 



Źródło: niezalezna.pl

Jarosław Wróblewski