Podobno trwa zamach na wolność słowa. Ogłosili go ci, którzy przez ostatnie lata zamienili polskie media publiczne w propagandową tubę, a w czasie kampanii wyborczych – w przybudówki sztabów partii tworzących postkomunistyczny system III RP. Dziwnym trafem o końcu wolności słowa, demokracji i praworządności mówią zgodnym chórem najbardziej usłużni wobec władzy dziennikarze i politycy, którzy byli beneficjentami tej usłużności. I jeszcze jedna zbieżność: osoby z listy postponowanych teraz – wedle ich oceny – żurnalistów to autorzy najczęściej występujący przeciwko interesowi naszego kraju. Sposób podchwytywania przez nich rosyjskiej propagandy w sprawie dramatu z 10 kwietnia 2010 r. jest najlepszym i jednocześnie najbardziej drastycznym przykładem tego zjawiska. Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla TV Republika mówił o „ludziach najgorszego sortu”, takich, którzy zamiast dobra swej ojczyzny, współobywateli, niepodległości, wybierają większą lub mniejszą korzyść osobistą, nie bacząc na konsekwencje dla dobra mającego najwyższą wartość. Mówił o ludziach do kupienia, po prostu. Ci, którzy przez ostatnie lata toczyli bezpardonową walkę z prawdą, z dziennikarzami, naukowcami próbującymi ustalić prawdę właśnie o przyczynach śmierci polskiej delegacji pod Smoleńskiem, są w mojej ocenie osobnikami tejże kategorii. Ich obecność we wciąż niezwykle wpływowych mediach publicznych jest przeszkodą dla umocnienia i zakorzenienia wolności słowa w naszym kraju.
Nie są żadnym uzupełnieniem debaty publicznej, ale wprost zagrożeniem dla demokracji. Bo pluralizm zakłada dyskurs między ludźmi reprezentującymi różne poglądy, a nie udział w nim wynajętych tub propagandowych, które czerpią korzyści z sabotowania swobodnego przepływu informacji i wymiany zdań. Im szybciej media publiczne, które w Polsce mają ogromny wpływ na kształtowanie opinii obywateli, przestaną zatrudniać osoby nierozumiejące zasad wolności słowa, etosu dziennikarskiego, tym lepiej dla demokracji. Wszystkim tym, którzy mają wątpliwości, czy zmiany, choćby w TVP, nie przebiegają zbyt szybko, zadaję pytanie:
w czyim interesie szefostwo tejże stacji nie transmitowało bezprecedensowego przesłuchania przed sądem urzędującego prezydenta Bronisława Komorowskiego? W interesie swoich politycznych mocodawców czy w interesie swoich widzów? A skoro dla korzyści tych pierwszych, to każdy dzień zwłoki we wprowadzaniu zmian w publicznych mediach jest przeciw interesowi tych drugich.
Źródło: Gazeta Polska
Katarzyna Gójska-Hejke