Bronisław Komorowski zarzuca Kancelarii Prezydenta "wojnę na kwity". Samuel Pereira, autor publikacji o skradzionej "Gęsiarce" i "wypożyczonych" przedmiotach odpowiada: Panie prezydencie, Odnosząc się do publikacji opisujących okoliczności kradzieży dzieł sztuki z Pałacu Prezydenckiego oraz sprzedaży "Gęsiarki" na aukcji - wybrał Pan rolę ofiary, jednocześnie nie powstrzymując się od ataku na swojego następcę: prezydenta Andrzeja Dudę.
Cytuję pańskie słowa:
"Tzw. audyt przeprowadzony przez nową Kancelarię Prezydenta w moim przekonaniu skutkuje wrzucaniem "kwitów" w przestrzeń medialną. Te tzw. kwity powodują, że np. prezydent jest już pomawiany w internecie i innych miejscach, że wyniósł, ukradł, zawłaszczył, że bezprawnie coś zrobił (...) Mam nadzieję, że potrafi znaleźć sposób na powściągnięcie tego rodzaju pokus toczenia niepotrzebnej wojny na kwity".
Informuję Pana, że wszystkie moje publikacje były wynikiem uzyskania informacji publicznej. Wbrew spiskowym teoriom, które Pan rozpowszechnia - ŻADNA z moich publikacji nie była wynikiem tajemnych "kwitów". W moich tekstach na temat:
1. Sprzedaży "Gęsiarki" na aukcji i okoliczności ich zaginięcia
2. Zaginięcia "Bydła na pastwisku", rzeźby "Rycerz" i miniwieży Yamaha
3. Roli sekretarza generalnego "nowoczesnej, a pańskiego wieloletniego pracownika: Adama Szłapka w sprawie zaginionej "Gęsiarki"
4. Setki przedmiotów jakich użyczył Pan sobie z Kancelarii Prezydenta jeszcze jako URZĘDUJĄCY prezydent (!) powołując się na zarządzenie dotyczące BYŁYCH prezydenta, a więc użyczonych samemu sobie
5. Mieszkań wynajętych "za grosze" przez pańską kancelarię dla Pana i Pańskich współpracowników
- opierałem się na informacjach ogólnie dostępnych (jak np. wyniki aukcji firmy "Rempex"), danych, o które sam zwróciłem się do Kancelarii Prezydenta i w oparciu o Ustawę o dostępie do informacji publicznej - otrzymałem.
Wiem, że osobiście jest Pan wrogiem transparentności, czego dowodem jest Pańska walka z dostępem do informacji publicznej w trakcie pełnienia urzędu prezydenta - niemniej przypomnę, że gdyby nowa Kancelaria nie przekazała mi danych o które sam się zwróciłem - złamałaby prawo. Dodam jeszcze, że większość informacji otrzymałem długo po wysłaniu prośby o informację, a więc trudno mówić o szczególnej aktywności nowej kancelarii w kierunku zepsucia Panu wizerunku. To Pan najskuteczniej swój wizerunek psuje. Robił to Pan zarówno w ciągu 5-letniej kadencji, kampanii prezydenckiej, jak i teraz: po odejściu z urzędu. Choćby dzisiaj, posługując się manipulacją celem zrobienia z siebie ofiary i uderzenia w nowego prezydenta.
Już służę wyjaśnieniem, dlaczego użyłem tak mocnych słów. Jako prezydent złamał Pan nie tylko panujące standardy, ale prawdopodobnie pomógł Pan w niekorzystnym rozdysponowaniu majątkiem, który Panu obywatele przekazali. "Użyczenie" 300 przedmiotów odbyło się w niezrozumiałym pośpiechu, ale też przy niezrozumiałej wycenie finansowej. Jak Pan wytłumaczy, że najcenniejsze przedmioty ŁĄCZNIE warte są kilka złotych? Proszę sobie wyobrazić taką sytuację: żyrandol wyceniony za 75 groszy ginie i co: oddaje Pan Skarbowi Państwa złotówkę i mówi "reszty nie trzeba"? Ma Pan prawo jako były prezydent uposażyć swoje biuro, ale żeby wziąć taką stertę cennych rzeczy? I jeszcze te kieliszki do wódki, deska do krojenia, patelnie, tace - czy to przystoi byłej Głowie Państwa?
Umowę na użyczenie setki przedmiotów podpisał Panu pański kolega, Jacek Michałowski, nie nowa szefowa KPRP, Małgorzata Sadurska. Dlaczego? Skąd ten pośpiech? Przecież to nowy prezydent pomaga w uposażeniu, nie prezydent sam sobie "za pięć dwunasta". To za Pańskich rządów stwierdzono brak dzieł sztuki, o których pisałem, a wiedzę miało szefostwo Pańskiej Kancelarii, w tym sam szef Jacek Michałowski już od roku. NIKOMU tego nie zgłoszono, przez co np. "Gęsiarka" mogła trafić na aukcję i zostać sprzedana, ponieważ nie było jej w rejestrze dzieł zaginionych.
Nie czuje Pan odpowiedzialności za własność Kancelarii Prezydenta, a więc nie Pańskiej własności, a obywateli? Pozwoli Pan, że zacytuję panią premier Ewę Kopacz, która wskazała, że to Pan powinien się z afery obrazowej tłumaczyć: "Dzisiaj odpowiedzi na pytania powinni udzielać pracownicy Kancelarii Prezydenta". Czas by i Pan na te pytania odpowiedział, ale uczciwie, bez kluczenia i matactwa.
I na koniec. Mówi Pan, że „stał przed pokusą” rozliczenia kancelarii poprzednika, a jednak jej nie uległ. To nieprawda.
Wszyscy pamiętamy żenujące, pospieszne wyrzucanie z Pałacu córki śp. pary prezydenckiej, mimo że Pan się wprowadzał do Belwederu. Pamiętamy słowa pańskiego przedstawiciela: Jacka Michałowskiego, który szedł do mediów skarżyć się na Martę Kaczyńską. Nie ma sensu dziś te cytaty jeszcze raz przywoływać, ale kładą się one cieniem na sam początek pańskiej prezydentury w tak trudnym przecież okresie po katastrofie smoleńskiej. Pamiętamy to, pamiętamy też czystki w Kancelarii Prezydenta i pośpiech w wejściu do budynków Kancelarii i BBN-u. Wszystko to na podstawie paska w TVN, w kilka godzin po katastrofie rządowego tupolewa. Równie żenujące jest dziś insynuowanie nt. nieżyjącego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. "Pewnie znalazłoby się sporo spraw, które można by bardzo różnie, pewnie z niekorzyścią dla mojego poprzednika, interpretować czy pokazywać" – mówił Pan dziś i te słowa również zostaną Panu zapamiętane.