Przez ponad dwie dekady rosyjskie służby specjalne poczynały sobie na Ukrainie niemal jak we własnym kraju. Agentura to jedno, ale np. Federalna Służba Bezpieczeństwa zainstalowała w sąsiednim państwie własne struktury. Eliminacja tego nowotworu to dziś dla władz w Kijowie zadanie nawet ważniejsze niż obrona Donbasu - pisze „Gazeta Polska”.
Seria zabójstw ukraińskich polityków, mających ogromną wiedzę o nielegalnych interesach oligarchów i ich związkach z Rosją. Prowokacyjne morderstwa prorosyjskich dziennikarzy. Zamachy bombowe w różnych miastach Ukrainy. Awanturnicze akcje „nacjonalistów ukraińskich”. Wszystkie te wydarzenia destabilizujące dziś państwo ukraińskie łączy jedno –
inspiracja i współudział rosyjskich służb specjalnych. Dziś widać, w jak porażającym stopniu Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB), Służba Wywiadu Zagranicznego (SWR) i Główny Zarząd Wojskowy (GRU) zinfiltrowały Ukrainę. Chcąc wykoleić władze prowadzące ten kraj na Zachód, Moskwa uruchomiła niemal cały swój zasób agenturalny.
Niemal cały, bo nie ma wątpliwości, że największe atuty Rosjanie trzymają jeszcze w zanadrzu. To nie wojna w Donbasie, lecz właśnie działalność wywiadowcza wrogiego państwa jest największym zagrożeniem dla Ukrainy. Kraj ten płaci dziś wysoką cenę za ponad dwie dekady zgody na bezkarną aktywność u siebie służb obcego państwa.
Więcej w tygodniku „Gazeta Polska”.
Źródło: Gazeta Polska
Antoni Rybczyński