PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Po sfałszowanych wyborach rośnie atrakcyjność PSL. W III RP wszystkie chwyty dozwolone

Wybory samorządowe, w których PSL miał osiągnąć niebotyczny wynik sięgający 24 proc., nie spowodowały, że przynależność do tej partii stała się obciachem. Odwrotnie.

Tomasz Hamrat/Gazeta Polska
Tomasz Hamrat/Gazeta Polska
Wybory samorządowe, w których PSL miał osiągnąć niebotyczny wynik sięgający 24 proc., nie spowodowały, że przynależność do tej partii stała się obciachem. Odwrotnie. Dla Johna Godsona, Ludwika Dorna czy posłów od Palikota okazała się ona atrakcyjna. – Udane fałszerstwo przekonało wielu, że PSL jest skuteczny. Do tego jest partią rosyjską, czyli gwarantującą stabilizację – uważa rózmówca „Gazety Polskiej”, politolog dr Jerzy Targalski z Uniwersytetu Warszawskiego.

Świeżo po ogłoszeniu wyników wyborów samorządowych wydawało się, że przynależność do PSL będzie odtąd w Polsce czymś wstydliwym czy kompromitującym. W sieci krążyły satyryczne memy z globusem, na którym nawet Chiny czy Australia zaznaczone były na zielono, gdyż PSL wygrał wybory na całym świecie. „PKW: Habemus papam Piechocinsky” – głosił kolejny satyryczny obrazek, pokazujący lidera PSL w papieskim ornacie. Na jeszcze innym klaszczący Kim Dzong Un gratulował PSL: „No k…, wyrazy uznania”.

Na ulice kilku miast, w proteście przeciwko sfałszowaniu wyborów, wyszły tysiące młodych ludzi. Ale potem przez główne media przetoczyła się kampania mająca dowieść, że bałagan i chaos owszem, były, ale tylko szaleńcy od Kaczyńskiego mogą twierdzić, że wybory sfałszowano celowo.

W rolach głównych wystąpili prezydent Bronisław Komorowski, mówiący o „odmętach szaleństwa”, konsultujący się z nim prezesi najważniejszych sądów z prof. Andrzejem Rzeplińskim na czele oraz Jakub Sobieniowski z „Faktów”, który przyćmił nawet manipulacje Moniki Olejnik i Tomasza Lisa. W efekcie tej kampanii niemal nikt nie pamięta dziś, że PSL „zdobył” w wyborach do sejmików niemal 24 proc. głosów.

– Establishment Polski postsowieckiej przekonał się, że PSL jest sprawny. Rzecz jasna udawanie przez wstępujących do tej partii polityków, że nie zauważyli sfałszowania wyborów, to ostateczny dowód degrengolady i upadku polskiej polityki – mówi dr Jerzy Targalski. Jak to możliwe, że Ludwik Dorn, współpracownik KOR, opozycjonista z czasów PRL, jest gotowy przekreślić swój życiorys bojownika o demokrację i rozważa kandydowanie z list PSL? – Dorn zmądrzał. Pokazuje, że tamte czasy to był tylko młodzieńczy okres burzy i naporu – komentuje Targalski.

Więcej w najnowszym wydaniu tygodnika „Gazeta Polska”.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Remigiusz Kowalski,Piotr Lisiewicz