Rozbicie siatki SWR w USA to kolejny dowód na dużą aktywność wywiadowczą Rosji na Zachodzie, która osiągnęła poziom zimnowojennego szpiegostwa. Nagłośnienie tej sprawy przez amerykańskie władze nie jest przypadkowe – to ostrzeżenie dla Rosjan i podkreślenie stanowczej polityki USA wobec Moskwy. Oprócz strat politycznych to także cios dla rosyjskiego wywiadu. Nowojorska siatka SWR była dużo groźniejsza od słynnej, acz przereklamowanej siatki nielegałów okrzykniętej w 2010 r. przez media „siatką Chapman” - pisze „Gazeta Polska”.
26 stycznia agenci FBI zatrzymali na Bronksie obywatela Rosji
Jewgienija Burjakowa „Żenię”. Błyskawicznie mężczyzna trafił przed sąd i usłyszał zarzuty. Główny to niezarejestrowanie działalności „agenta zagranicznego” – czyli osoby zbierającej dla obcego państwa na terenie USA informacje przy użyciu tajnych metod. Mówiąc krótko – chodzi o szpiegostwo. Burjakowowi grozi łącznie do 20 lat więzienia. Ale jak wynika z upublicznionego 26-stronicowego raportu Departamentu Sprawiedliwości, Burjakow był tylko jednym z trzech agentów Służby Wywiadu Zagranicznego tworzących siatkę. Zaocznie zarzuty usłyszeli dwaj inni Rosjanie – 40-letni Igor Sporyszew i 27-letni Wiktor Podobnyj.
Więcej w tygodniku „Gazeta Polska”.
Źródło: Gazeta Polska
Antoni Rybczyński