Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Szczyt o Ukrainie bez Ukrainy. Rosja i Ukraina to dla Tuska to samo

W Brukseli rozpoczął się pierwszy podczas kadencji Donalda Tuska szczyt Rady Europejskiej (RE). Przywódcy państw UE zajęli się sprawą Ukrainy.

Tomasz Adamowicz / Gazeta Polska
Tomasz Adamowicz / Gazeta Polska
W Brukseli rozpoczął się pierwszy podczas kadencji Donalda Tuska szczyt Rady Europejskiej (RE). Przywódcy państw UE zajęli się sprawą Ukrainy. Na spotkanie nie został zaproszony prezydent tego kraju Petro Poroszenko. Prezydenci i premierzy będą też debatowali nad planami wydania 300 mld euro na inwestycje.

W zjeździe biorą udział szefowie rządów lub głowy państw należących do Unii Europejskiej. Szczyt rozpoczął się w czwartek. Już wcześniej nowy przewodniczący RE Donald Tusk spotkał się z krytyką, ponieważ w opracowanym przez niego planie obrad tylko dwa akapity poświęcono Ukrainie. Zdaniem Pawła Kowala z Polski Razem Jarosława Gowina Tusk postawił na równi Ukrainę i Rosję.

– Tusk […] nie mówi o tym, kto jest agresorem, a kto się broni. To wygląda tak: Rosja wypowiada i prowadzi wojnę, a my jako Unia chcemy teraz, żeby wszyscy się pocałowali i przeprosili – komentował Kowal na antenie telewizji Republika. Donald Tusk nie zaprosił też do Brukseli Petra Poroszenki, choć prezydent Ukrainy w przeszłości dwukrotnie gościł na szczytach RE. Nieoficjalnie wiadomo, że Poroszenko liczył na zaproszenie.

Oprócz wojny na Ukrainie przywódcy krajów UE mieli w planie rozmowę o tzw. planie Junckera. Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker chce, by Unia utworzyła fundusz przeznaczony na inwestycje, takie jak edukacja, transport czy ochrona zdrowia. Z Europejskiego Banku Inwestycyjnego i budżetu UE w ciągu trzech lat wydano by na ten cel łącznie 21 mld euro. Prywatne przedsiębiorstwa oraz państwa Unii dołożyłyby kolejne 294 mld euro. Kraje UE zgłosiły już łącznie ok. 2 tys. inicjatyw do sfinansowania, wartych łącznie 1,3 bln euro. Polska zgłosiła 250 inwestycji wartych w sumie 132 mld euro.

Zdaniem ministra finansów Mateusza Szczurka naszemu krajowi może z tego przypaść 17,5 mld euro. Większość tej kwoty musiałyby wyłożyć polskie firmy lub państwo. Juncker chce plan wprowadzić w życie do połowy 2015 r. Problemem jednak jest m.in. postawa krajów z południa UE. Liczą one na łagodniejsze traktowanie, jeśli chodzi o ocenę ich deficytów budżetowych w zamian za udział w finansowaniu planu. Tymczasem zdaniem premiera Włoch Matteo Renziego, propozycje Junckera są niejasne. Nie wiadomo też, według jakiego klucza będą rozdzielane pieniądze. Paryż i Berlin chciałyby, żeby najwięcej dostawali ci, którzy najwięcej wpłacą. W tej sytuacji finansowanie polskich przedsięwzięć byłoby znacznie niższe niż w wypadku Francji i Niemiec.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Jakub Jałowiczor