Nie wiadomo – śmiać się, czy płakać, słuchając lemingów (naprawdę, trudno znaleźć lepsze słowo na ich określenie), snujących apokaliptyczne wizje przed marszem w obronie demokracji, który na 13 grudnia organizuje Prawo i Sprawiedliwość.
Oto na przykład tygodnik „Polityka” okładkową ilustracją porównuje Jarosława Kaczyńskiego do Wojciecha Jaruzelskiego, a marsz do stanu wojennego i grzmi, że „PiS wyprowadza politykę na ulicę”. Czy publiczne demonstrowanie swoich poglądów to rzeczywiście coś strasznego? Amerykanie, Brytyjczycy, Niemcy czy Francuzi z błahszych powodów niż podejrzenie fałszowania wyborów potrafią wyjść na ulice w wielotysięcznych demonstracjach. Co ciekawe, sam tygodnik gubi się w swojej pokrętnej retoryce, bo tuż obok tekstu oskarżającego PiS o niecne zamiary z powodu „robienia polityki na ulicy” znajduje się pochwała buntu słupskiej ulicy, która według „Polityki” zmęczona dotychczasowymi władzami miasta wybrała na swojego prezydenta Roberta Biedronia. Tu, zdaniem tygodnika, ulica już ma prawo głosu.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Paweł Rybicki