Kiedy obejmował reprezentację Polski pod koniec października zeszłego roku, wielu nie dowierzało, że aktywny wówczas zawodnik poradzi sobie na nowym, w dodatku tak odpowiedzialnym stanowisku. Dziś Stephane Antiga to bez wątpienia najpopularniejszy Francuz mieszkający w Polsce - pisze "Gazeta Polska Codziennie".
Antiga to jeden z najbardziej utytułowanych siatkarzy w historii.
W swoim dorobku ma tyle medali, że gdyby zawiesił je wszystkie na szyi, to pewnie ugiąłby się pod ich ciężarem. Siedem razy zdobywał mistrzostwo Francji, czterokrotnie prowadził do ligowego triumfu PGE Skrę Bełchatów. Do tego wygrywał Ligę Mistrzów, stawał na podium Klubowych Mistrzostw Świata, a reprezentację Francji doprowadził do medali mistrzostw świata i Europy. Z takim CV śmiało można myśleć o karierze trenerskiej. Francuz od razu został rzucony na głęboką wodę. W październiku objął reprezentację Polski, choć jeszcze przez kolejne pół roku był czynnym zawodnikiem. Francuz wiedział, komu zaufać. Jego asystentem został Phillippe Blain, były selekcjoner reprezentacji Francji. To właśnie trójkolorowi z Blainem na ławce i Antigą na przyjęciu święcili największe triumfy. Teraz rozpoczęli razem nowy etap i to jako mistrzowie świata.
Antiga podczas wygranego przez nas mundialu dał się poznać jako opanowany i pogodny człowiek. Nie krzyczał na swoich podopiecznych, na każdym kroku szukał pozytywów i rozbudzał w zawodnikach wiarę we własne umiejętności.
Potrafił jednak też podejmować trudne decyzje, jak wtedy, gdy zrezygnował z Bartosza Kurka, jednego z najlepszych atakujących świata, żeby zrobić miejsce dla Mariusza Wlazłego. To był strzał w dziesiątkę, bo po rozgrywkach Wlazły został wybrany na najlepszego zawodnika turnieju.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Krzysztof Oliwa