Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Z Kopacz była w Chinach, teraz razem w rządzie. Kim jest Teresa Piotrowska, szefowa MSW?

To chyba największa niespodzianka Ewy Kopacz. Szefową jednego z najważniejszych resortów, czyli Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, została Teresa Piotrowska.

youtube.com/print screen
youtube.com/print screen
To chyba największa niespodzianka Ewy Kopacz. Szefową jednego z najważniejszych resortów, czyli Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, została Teresa Piotrowska. Mało wyróżniająca się posłanka Platformy Obywatelskiej.
 
59-letnia Piotrowska – która w 2011 roku poselski mandat zdobyła po raz czwarty – ukończyła studia na Wydziale Teologii Akademii Teologii Katolickiej. W latach 80. działała w Stowarzyszeniu Pax, które skupiało katolików współpracujących z komunistami. Od 1994 zasiadała w radzie miejskiej w Bydgoszczy, a później w zarządzie miasta. Od marca do grudnia 1998 r. była wojewodą bydgoskim, ostatnim w historii tego województwa. W latach 90. należała do ZChN, a do PO przystąpiła w 2001. Jak wspominają nasi informatorzy z Bydgoszczy, niedługo po tym, jak starała się o najwyższe stanowiska w strukturach lokalnych partii, została zaatakowana przez „Gazetę Wyborczą”, która wypomniała jej ZChN-owską przeszłość.
 
Ciekawa historia dotyczy również konfliktu pomiędzy Piotrowską i prezydentem Bydgoszczy Romanem Jaśkiewiczem. Mówią o tym portalowi niezalezna.pl ludzie doskonale pamiętający tamte wydarzenia, ale historię szczegółowo opisała Ewa Starosta, autorka cyklu książek o kulisach życia politycznego „Bydgoska ośmiornica”.
 
"Teresa Piotrowska, gdy została wojewodą, zainteresowała się licznymi skargami na poczynania żony Jaśkiewicza, która była dyrektorem jednej z miejskich jednostek. Na domiar złego, odmówiła wręczenia jej krzyża zasługi. W akcie zemsty Jaśkiewicz, kiedy już został prezydentem, zlikwidował stanowisko miejskiego konserwatora, w którego biurze zatrudniony był mąż Piotrowskiej".
 
Najgłośniej o Teresie Piotrowskiej zrobiło się w 2013 roku. Gdy niektórzy polscy parlamentarzyści z ówczesną marszałek Sejmu Ewą Kopacz na czele, w rocznicę masakry na placu Tiananmen, wybrali się do Chińskiej Republiki Ludowej. Obecnej premier „tymczasowego” rządu towarzyszył m.in. nie kto inny, jak właśnie Piotrowska.
 
Nowa szefowa MSW dała o sobie znać również podczas referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Według niej, głosować powinny wyłącznie te osoby, które były zameldowane w stolicy.

Moim zdaniem, przy okazji referendum wychodzi jak bardzo jest złe prawo. W prawie powinien być zapis mówiący o nakazie meldunku. Ten, kto przyjeżdża i osiada w Warszawie musi się zameldować – mówiła wtedy Piotrowska w natemat.pl. – Jeśli ktoś przebywa na co dzień w Warszawie, korzysta z komunikacji miejskiej i wszystkich ofert miasta, to powinien się zameldować i wtedy głosować – komentowała. 
 
Tylko czy kontrowersyjna wyprawa z Ewą Kopacz do Chin i dyskryminowanie części nieprzychylnych HGW mieszkańców Warszawy to wystarczający awans na szefa tak ważnego ministerstwa?
 
Nominacją Piotrowskiej zaskoczony jest były wiceminister resortu spraw wewnętrznych Arkadiusz Czartoryski. Poseł PiS zna ją bowiem z prac w sejmowej komisji ds. kontroli państwowej, gdzie razem zasiadali. – Jestem zdziwiony. To stanowisko wymaga odporności na stres, czego nigdy nie zaobserwowałem u pani Piotrowskiej. Zawsze reagowała zbyt emocjonalnie, czasami była to wręcz eksplozja nerwów. W tym przypomina trochę Ewę Kopacz – zaznacza w rozmowie z niezalezna.pl Czartoryski.

Poseł zwraca też uwagę na jeszcze jedną rzecz. – Zadziwiające było jej stanowisko w sprawie przyznania koncesji dla Telewizji Trwam. Podczas prac komisji stawiała zdecydowany opór. To dość dziwne zachowanie u byłej katechetki, osoby z takim wykształceniem i takimi politycznymi korzeniami – podsumował Czartoryski. 

 



Źródło: niezalezna.pl

plk