Rząd przejadł w pół roku aż jedną trzecią ze 150 mld zł, które Polacy przez 15 lat gromadzili w otwartych funduszach emerytalnych. Choć po przejęciu aktywów OFE i umorzeniu skarbowych obligacji, w które zainwestowane były nasze składki, dług państwa na papierze zmalał, to realnie od początku roku wzrósł o 42 mld zł – informuje „Gazeta Polska Codziennie”.
Od lutego, kiedy państwo przejęło z naszych kont w otwartych funduszach emerytalnych 153,5 mld zł, minęło zaledwie sześć miesięcy.
To wystarczyło, by z tej kwoty rząd wydał już jedną trzecią – alarmuje „Rzeczpospolita”.
– Tempo, w jakim władza trwoni gromadzone przez 15 lat emerytalne oszczędności Polaków, poraża. Jeśli nic się nie zmieni, za półtora roku nie będzie śladu po tych gigantycznych pieniądzach – komentują analitycy.
Ministerstwo Finansów podało, że na koniec pierwszego półrocza br. zadłużenie skarbu państwa wyniosło 750 mld zł, było więc o blisko 88 mld zł mniejsze niż na koniec 2013 r. To był oczywiście efekt przejęcia przez rząd w lutym br. obligacyjnej części aktywów OFE i umorzenia państwowych obligacji, w które zainwestowane były nasze emerytalne składki.
Ten dług zmalał tylko na papierze, bo w rzeczywistości rząd wciąż nas zadłuża. Z danych resortu finansów wynika, że po wyłączeniu z bilansu tzw. efektu umorzenia na koniec czerwca br.
dług był o 42 mld zł wyższy niż przed skokiem na OFE. To oznacza, że mimo przejęcia naszych oszczędności zadłużenie państwa nadal rośnie w zastraszającym tempie.
Zdaniem Janusza Szewczaka, głównego ekonomisty SKOK-ów, zagrożone są także oszczędności tych, którzy zdecydowali się pozostać w OFE. Ponieważ fundusze obowiązuje zakaz inwestowania w papiery skarbowe, pieniądze emerytów trafiają głównie na giełdę. Tymczasem – jak zapowiadają zarówno nobliści, jak i spekulanci finansowi –
na rynkach zbliża się krach znacznie poważniejszy od tego sprzed kilku lat.
– Jeśli popłyną światowe giełdy, popłynie i giełda warszawska, a wtedy 2,5 mln naiwnych, którzy postanowili jednak pozostać w OFE, zostanie zrobionych w konia po raz wtóry – uważa Szewczak.
Ekspert ostrzega też przed bankami. Jego zdaniem rząd i Komisja Nadzoru Finansowego mają zamiar zapewnić dopływ świeżej gotówki na rynek giełdowy. W tym celu chcą zezwolić bankom na bezpośrednie inwestowanie na Giełdzie Papierów Wartościowych, bez pośrednictwa biur maklerskich czy funduszy inwestycyjnych, jak ma to miejsce obecnie. Szewczak uważa, że to niebezpieczny pomysł dla polskich ciułaczy, którzy na lokatach i depozytach bankowych trzymają ok. 550 mld zł. –
Co się stanie z tymi miliardami, gdy giełdowy krach na światowych rynkach stanie się faktem? Czyżby kolejnymi owieczkami do strzyżenia nad Wisłą, po klientach OFE, mieli się stać drobni bankowi ciułacze? – pyta ekonomista.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Marek Michałowski