Co najmniej 12 proc. państwowych gruntów jest bezprawnie użytkowanych – wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli. Budżet co roku traci na tym wiele milionów złotych. Zarabiają za to hochsztaplerzy. Nielegalnie użytkując państwową ziemię, dostają milionowe dopłaty z Unii Europejskiej. Na dodatek pozostają bezkarni, bo polskie prawo na taką działalność pozwala - pisze "Gazeta Polska Codziennie".
Budżet ponosi co roku wielomilionowe straty z powodu nielegalnego użytkowania państwowej ziemi. Z ustaleń NIK wynika, że
tylko na terenie 19 skontrolowanych jednostek zaległości w opłatach za korzystanie z gruntów skarbu państwa wyniosły 30 mln zł. W skali kraju są to setki milionów. Jednocześnie na tych samych terenach
osoby bezprawnie użytkujące państwową ziemię otrzymały 76 mln zł unijnych dopłat.
Pozwalają im na to aktualne przepisy, zgodnie z którymi, aby uzyskać wspomniane dotacje, nie trzeba być właścicielem ani dzierżawcą gruntów, wystarczy jedynie wykazać ich użytkowanie. Jeśli nawet organy ścigania zostają powiadomione o samowolnym korzystaniu z państwowych gruntów, to sankcje są śmiesznie niskie i przez to nieskuteczne –
w kodeksach mowa jest o grzywnie do 500 zł lub naganie. Na dodatek postępowania sądowe trwają po kilka lat. Nic dziwnego, że wobec takiej pobłażliwości prawa i przewlekłości procedur zjawisko nielegalnego zajmowania państwowych gruntów kwitnie w najlepsze.
Kontrola NIK wykazała, że dyrektorzy większości oddziałów Agencji Nieruchomości Rolnych w wypadku nielegalnego użytkowania państwowej ziemi w ogóle
nie podejmowali działań lub robili to po kilku latach. W połowie objętych inspekcją jednostek urzędnicy nie wiedzieli, że na ich terenie ktoś bezprawnie użytkuje państwową ziemię, choć łatwo mogli się tego dowiedzieć z bazy Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, która zawiera dane osób otrzymujących dopłaty unijne i wykaz użytkowanych przez nie gruntów.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Marek Michałowski