Szefowie MSZ-etu Ukrainy, Rosji, Francji i Niemiec wypracowali porozumienie w sprawie opanowania sytuacji na wschodniej Ukrainie. Biorąc pod uwagę dotychczasowe wydarzenia, nie wiadomo, czy te ustalenia uda się wprowadzić w życie. Jedno jest jednak w tej chwili pewne – w tych kluczowych rozmowach w Berlinie zabrakło szefa MSZ-etu Polski.
Po swojej wizycie na Ukrainie w lutym Radosław Sikorski pozował w UE na męża opatrznościowego Wschodu. Miał być liderem (a przy okazji kandydatem do najwyższych unijnych stanowisk). Teraz okazało się, że sprawy załatwia się ponad jego głową. Ale czy może dziwić brak szacunku i zaufania do polityka, który daje się nagrywać podczas zjadania ośmiorniczki? Zagraniczni partnerzy teraz nie wiedzą, o czym mogą rozmawiać z Sikorskim, a przede wszystkim – komu on to powie. Sikorski utracił wiarygodność jako dyplomata i nigdy już jej nie odzyska. Tym samym pełniąc nadal obowiązki szefa MSZ-etu, osłabia nasz kraj. Im szybciej straci stanowisko, tym lepiej.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Paweł Rybicki