Podejrzany o udział w aferze podsłuchowej biznesmen Marek Falenta zabrał głos ws. nagrań rozmów prominentnych działaczy Platformy Obywatelskiej. Falenta przekonuje, że w całą aferę został wrobiony i ujawnia, że po tym, co go spotkało już nigdy nie zagłosuje na PO.
- To sytuacja wywołana przez baronów węglowych, którzy kupują węgiel tanio i sprzedają bardzo drogo. Ja chciałem tylko sprzedawać węgiel tańszy o jedną trzecią od ceny rynkowej – tłumaczył w Kontrwywiadzie RMF FM biznesmen Marek Falenta.
Jednocześnie Falenta przyznał, że zna menedżera restauracji „Sowa & Przyjaciele” Łukasza N., który podejrzewany jest o nagrywanie polityków i dysponuje sumą, która wystarczyłaby na pokrycie kosztów całego przedsięwzięcia.
Biznesmen stanowczo zapewnia jednak, że to nie on stoi za aferą podsłuchową.
- Jestem na rynku od 17 lat, posiadam około 30 firm, zatrudniam dwa tysiące ludzi. Nie podjąłbym takiej akcji. Nie jestem samobójcą – przekonuje biznesmen.
Poniżej publikujemy fragment Kontrwywiadu w RMF FM:
Konrad Piasecki: Przekazywał pan nagrania?
Marek Falenta: Nie.
Konrad Piasecki: Znał je pan przed publikacją "Wprost"?
Marek Falenta: Nie.
Konrad Piasecki: Przekonuje pan prokuraturę, że jest pan absolutnie w tej sprawie niewinny.
Marek Falenta: Tak, jestem niewinny. Chciałem tylko sprzedawać tani węgiel dla 12 milionów Polaków.
Konrad Piasecki: Kiedy dowiedział się pan o nagrywaniu rozmów, o istnieniu tych nagrań i podsłuchów?
Marek Falenta:W momencie, jak w internecie zostały opublikowane pierwsze nagrania we "Wprost"
W dalszej części rozmowy Marek Falenta ujawnia, że do tej pory zawsze głosował na PO, a jego ojciec był w KLD, później w Unii Wolności i „współtworzył strukturę na Dolnym Śląsku”. Teraz Marek Falenta zapowiada, że na PO już nie zagłosuje.
Źródło: niezalezna.pl,RMF FM
rz