„30 kwietnia 1945 r. zmarł Adolf Hitler. Mąż stanu, wybitny dyplomata, budowniczy nowoczesnych Niemiec. Twórca sieci autostrad, przyjaciel rolników. Odbudował przemysł narodowy i uregulował stosunki kraju z najbliższymi sąsiadami. W niektórych okresach swojego życia podejmował kontrowersyjne, trudne decyzje, ale dopiero historia będzie w stanie go osądzić. Nie do końca zrozumiana tragiczna postać”. Zwariowałem? Nie, proszę się nie obawiać.
Taka retrospekcja przyszła mi na myśl, gdy słuchałem i oglądałem wczoraj w telewizji TVN24 obituaria jednego z największych zdrajców i zbrodniarzy w historii Polski – Wojciecha Jaruzelskiego. Obituaria ilustrowane zdjęciami i filmami z działalności Jaruzelskiego po 1989 r., a także wcześniejszymi – ze spotkań z papieżem podczas pielgrzymek św. Jana Pawła II do PRL-u. Stan wojenny, skrytobójcze morderstwa, masakra w Gdańsku, czystki po marcu 1968 r.? O tym ani słowa. Tego typu piewcy przeszłości pewnie i o Hitlerze mówiliby to, co napisałem na początku. Ktoś tu na pewno zwariował, ale nie ja.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Igor Szczęsnowicz