Pierwszy raz kilkadziesiąt tysięcy Polaków połączy siły, poświęci swój czas w jednym celu – rzetelnego monitorowania wyborów. Cieszylibyśmy się, gdyby inne komitety poszły za naszym przykładem, bo Polacy muszą odzyskać zaufanie do demokracji i aktu wyborczego - mówi "Gazecie Polskiej Codziennie" Anna Sikora, kierującą zespołem ds. monitoringu wyborów powołanym przez PiS.
Skąd wziął się pomysł, by monitorować wybory i czy rzeczywiście jest taka potrzeba?
Pomysł, jak większość dobrych pomysłów, pochodzi od ludzi. W czasie naszego objazdu po kraju wielokrotnie słyszeliśmy o różnego rodzaju nieprawidłowościach w czasie wyborów. Polacy, z którymi się spotykaliśmy, często to podkreślali. Ponadto przy okazji każdych wyborów mamy do czynienia również z setkami odwołań i spraw sądowych związanych z procesem wyborczym.
Był np. Wałbrzych, gdzie na masową skalę kupowano głosy – za gotówkę, alkohol, a nawet ziemniaki – i rzeczywiście sfałszowano głosowanie. Tak. To wszystko podważa wiarę w wybory. Jest to niebezpieczne, bo zniechęca ludzi do aktywności społecznej. To osłabienie wiary w demokrację można zauważyć w dosyć niskiej frekwencji wyborczej.
System alternatywnego liczenia głosów to próba powiedzenia władzy: „sprawdzam”?
Chcę powiedzieć wyraźnie: nie alternatywnego, ale równoległego. Naszym założeniem nie jest podważenie pracy Państwowej Komisji Wyborczej. Bardzo cieszyłabym się, gdyby policzone przez nas wyniki pokryły się z danymi PKW. Ba, wręcz nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. To powielenie pracy ma uspokoić Polaków i obiektywnie zbadać, czy wszystko w wyborach jest w porządku.
Jak zamierzacie tego dokonać?
To bardzo prosty system, oparty przede wszystkim na pracy niemal 50 tys. ludzi w całej Polsce. Po pierwsze, w każdej komisji chcemy mieć swojego przedstawiciela. Przeszkolony ma na bieżąco reagować na każdy przejaw nieuczciwości wyborów. Aby łatwiej było wyłonić tych przedstawicieli, podzieliliśmy kraj na 400 regionów, w których znajduje się od 60 do 80 obwodowych komisji wyborczych. Do nich powołaliśmy specjalnych koordynatorów. W dniu wyborów każdy z naszych przedstawicieli w komisjach będzie miał obowiązek zrobienia fotografii bądź kserokopii protokołu, który prześle swojemu koordynatorowi. Ten będzie miał za zadanie nanieść wyniki wyborów do utworzonego przez nas systemu komputerowego, który przelicza głosy.
Brzmi prosto. Możliwe, że podacie wyniki wyborów wcześniej niż PKW.
Nie mamy zamiaru z nimi się ścigać. Robimy to dla naszych wyborców, którzy takiego monitoringu się domagali. Trudno dziś powiedzieć, jak to wyjdzie w praktyce, bo jest to pierwsza taka inicjatywa w historii. Pierwszy raz kilkadziesiąt tysięcy Polaków połączy siły, poświęci swój czas w jednym celu – rzetelnego monitorowania wyborów.
To dość mocny sygnał dla każdego, kto chciałby kombinować w dniu wyborów.
Oczywiście. Ta akcja ma w założeniu zwiększyć bezpieczeństwo. My na poważnie chcemy przypilnować tych wyborów. Cieszylibyśmy się, gdyby inne komitety poszły za naszym przykładem, bo Polacy muszą odzyskać zaufanie do demokracji i głosowania.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Jacek Liziniewicz