Choć do niedawna o relacjach Leszka Millera z Adamem Michnikiem mówiono wyłącznie w samych superlatywach, od pewnego czasu lider SLD coraz częściej nie szczędzi słów ostrej krytyki pod adresem redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”. Dzisiaj nazwał gazetę z ulicy Czerskiej: biuletynem Rady Ministrów.
W wydanej przed rokiem książce „Anatomia Siły” Leszek Miller opisuje swoje relacje i kontakty z Adamem Michnikiem podkreślając, jak wielki był ich wpływ na ówczesne media i politykę:
- W kręgach kierowniczych Sojuszu, nie wyłączając mnie, spotkanie z Michnikiem było uważane za nobilitację. (…) To nie było tak, że każdy mógł się spotkać z Michnikiem. Trzech, czterech ludzi się spotykało, a reszta patrzyła z zawiścią. Jego zdanie się szanowało. (...) Programowo ani ideowo niewiele nas różniło. To był trójkąt wewnętrznie zrównoważony. (...) Kwaśniewski i ja mieliśmy realną władzę polityczną. Natomiast Michnik miał rząd dusz w środowiskach opiniotwórczych – wspomina w książce Leszek Miller.
Teraz szef SLD o środowisku „Gazety Wyborczej” wypowiada się w zupełnie innym tonie. Pytany o często poruszany na łamach gazety Michnika temat tajnych baz CIA w Polsce,
Leszek Miller na antenie TOK FM stwierdził, że „Wyborczej” stara się nie czytać, bo to tuba rządu.
- Staram się „Gazety Wyborczej” nie czytać. Bo wydaje mi się, że to jest biuletyn rady ministrów, bardzo stronniczy z resztą. (...) Mam wrażenie że głównym zadaniem „Gazety Wyborczej” jest stawanie w obronie rządu i premiera za wszelką cenę i pokazywanie, że nie ma dla tego rządu żadnej alternatywy - oświadczył Miller
Źródło: TOK FM,niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
rz