Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Stracił zasiłek dla bezrobotnych - postanowił się zemścić. Szaleniec w biały dzień zabił dziecko FOTO

19 sierpnia 2015 roku. W godzinach popołudniowych na rynku w Kamiennej Górze (Dolny Śląsk) zapanowało ogromne poruszenie. Po chwili przechodnie dostrzegli, jak młody mężczyzna z siekierą w dłoni zaczął uciekać. Okazało się, że dokonał brutalnej zbrodni, na przypadkowej ofierze, którą była 10-latka. W ten sposób postanowił się "zemścić" za swoje życiowe niepowodzenia.

Samuel N. brutalnie zamordował Kamilę Cz.
Samuel N. brutalnie zamordował Kamilę Cz.
AI | zrzut ekranu - x.com | YouTube/Pokój zbrodni
Jak co sobotę, portal Niezalezna.pl wraca do kolejnej głośnej sprawy kryminalnej, która wstrząsnęła Polską.

Obserwuj nas w Google News. Kliknij w link i zaznacz gwiazdkę

W 2015 roku mieszkający w Kamiennej Górze Samuel N. miał 27 lat. Był wykształcony. Studia skończył na kierunku fizjoterapii. Niedługo po nich dostał się na staż w miejscowym szpitalu. Po jego odbyciu jednak placówka nie przedłużyła z nim współpracy.

W sierpniu, Samuel N. był już ponad półtora miesiąca bez zatrudnienia. Z tego względu narastała w nim złość. 18. dnia miesiąca otrzymał wiadomość, która przelała czarę goryczy - Powiatowy Urząd Pracy poinformował go o pozbawieniu zasiłku dla bezrobotnych. Mężczyzna dostał furii i nazajutrz postanowił się "zemścić".

Zszedł do piwnicy, naostrzył siekierę, schował ją do reklamówki i ruszył do urzędu.

ZOBACZ: Madzia z Sosnowca nie została porwana. Zabójczyni córki kłamała do końca [FOTO + WIDEO]

Próba zemsty

Około godziny 11. Samuel N. z foliową torbą w ręce wszedł do jednego z pokoi w placówce. Zaraz po tym krzyknął do pracującej w nim kobiety, aby zamknęła drzwi na klucz. Urzędniczka, patrząc w oczy mężczyźnie, powoli przesuwała się w kierunku drzwi. Udało jej się wybiec z pomieszczenia.

Samuel N. krzyczał w jej kierunku, jednak z sąsiedniego pokoju wyszła koleżanka zaatakowanej kobiety, a na korytarzu przebywali interesanci. 27-latek spotkał się z twardą reakcją i został wyproszony z urzędu. Pracujące w nim osoby nie wiedziały, że w tamtej chwili otarły się o śmierć.

Plan zawiódł, a furia mężczyzny wzmogła się jeszcze bardziej. 

Ostatnia operacja

19 sierpnia na miejskim rynku zakupy z mamą robiła 10-letnia Kamila. Kończyły się wakacje, a dziewczynka jeszcze nie miała wszystkich podręczników do szkoły. Wielu spacerujących po miejscu mieszkańców ją kojarzyło. Głównie z plakatów.

Kamila urodziła się z wadą serca i na jej leczenie zbierane były pieniądze. Przeszła już kilka operacji. W lipcu rodzina 10-latki otrzymała dobrą wiadomość - dziewczynka wracała do pełni zdrowia. Czekał ją jeszcze tylko jeden zabieg.

Gdy 10-latka była o krok od drzwi księgarni, pojawił się Samuel N.

Morderstwo w biały dzień

Mężczyzna wyjął z reklamówki siekierę i wbił ją w głowę dziewczynki. Rozległ się krzyk. 27-latek zaczął uciekać, lecz szybko ruszyli za nim przechodnie. Po chwili mężczyzna leżał już obezwładniony na ziemi. W tym czasie trwała walka o życie dziewczynki.

"Chłopie, zabiłeś dziecko!"

– mówił jeden z mężczyzn przytrzymujących napastnika.

"Wiem, co zrobiłem, nie musisz mi przypominać, wszystko powiem na policji, nie zróbcie mi krzywdy"

– odpowiedział 27-latek.

Do Kamili szybko przybyli ratownicy medyczni. Przetransportowano ją do szpitala - tam jednak zmarła.

Uratowany został za to Samuel - przez policję - przed wyrokiem, który chcieli wymierzyć mu mieszkańcy Kamiennej Góry.

SPRAWDŹ: Spotkała go, wracając z dyskoteki. Gruzin zabił ją i uciekł na Ukrainę - chciał, by uznano go za uchodźcę

Kompletny brak skruchy

27-latek został zatrzymany i od razu przyznał się do zbrodni. - Byłem wkur...ny i chciałem kogoś zabić - tak rozpoczął składanie wyjaśnień. Okazało się, że mężczyzna nie znał wcześniej ani rodziny Kamili, ani samej dziewczynki. 10-latka była przypadkową ofiarą.

Dzień po dokonaniu morderstwa Samuel N. usłyszał zarzut zabójstwa zasługującego na szczególne potępienie. Morderca nie wykazał skruchy. Prokuratura wystąpiła z wnioskiem o 3-miesięczny areszt dla mężczyzny, a sąd na niego przystał.

Szok dla mieszkańców

Trzy dni po morderstwie Kamili, odbył się jej pogrzeb. Mieszkańcy Kamiennej Góry byli wstrząśnięci zbrodnią. Pod księgarnią, przy której do niej doszło, ustawiali znicze i pluszowe misie. Licznie przybyli też na uroczystości pogrzebowe. Po mszy ulicami miasta przeszedł cichy marsz, w którym udział wzięły setki osób.

Wszyscy zachodzili w głowę, jak mogło dojść do tak brutalnej zbrodni. Jednoznacznej odpowiedzi w tej kwestii udzielili niedługo później biegli, ponieważ morderca został skierowany na obserwację do kliniki psychiatrycznej zakładu medycyny sądowej.   

Cyrk przed psychiatrami

- Zamordowanie dziecka było przeniesieniem agresji skierowanej na urzędniczkę urzędu pracy - stwierdzili specjaliści. Według ich opinii 27-latek był poczytalny, a w czasie morderstwa myślał logicznie. Morderca o swoim czynie opowiadał chłodno, co było oznaką nieprawidłowej osobowości.

Po obserwacji Samuel N. wrócił do aresztu, a tam... zaczął grać wariata. Jak podawał "Wprost": "ubrał się w czerwony dres, posypał głowę proszkiem do prania, twierdził, że jest Świętym Mikołajem". Ponadto, próbował uszkodzić sobie wzrok - wlewając do oczu wodę z muszli klozetowej, zaniedbywał higienę osobistą i nie chciał wychodzić na spacer. 

Dla psychiatrów sprawa była oczywista: 27-latek udawał.

Proces

Proces mężczyzny ruszył 22 lutego 2016 roku. Do Sadu Okręgowego w Jeleniej Górze - z obawy przed samosądem - został doprowadzony w kamizelce kuloodpornej. Na sali rozpraw od pierwszych chwil panowały duże emocje, ponieważ matka oskarżonego zaatakowała dziennikarzy.

Kobieta okładała operatorów parasolką. Konieczna była interwencja policji. Próby uspokojenia przyniosły jednak odwrotny skutek. W końcu zrozpaczona kobieta nakrzyczała na sędziego i zemdlała. Media podawały, że oskarżony podczas tych scen pozostał niewzruszony. Tak samo było w momencie, gdy zaczęli płakać rodzice Kamili.

Samuel N. sam za to wywołał niemałe emocje. Oznajmił, że zarzuty prokuratora są bezpodstawne, a jego wcześniejsze zeznania zostały wymuszone.

"Trudno ocenić, czy wina jest po mojej stronie. Nie chcę się wypowiadać na temat mojego czynu, bo jest on różnie postrzegany"

– stwierdził w ostatnim słowie. Zwrócił się też do sądu o poprawę warunków, w jakich był przetrzymywany.

Sąd nie miał jednak wątpliwości, co do jego winy. Mężczyzna został w kwietniu skazany na dożywocie. Sąd pozbawił go na 10 lat praw publicznych i zobowiązał do wypłaty zadośćuczynienia rodzicom 10-latki po 100 tysięcy złotych. Zdecydował też, że o przedterminowe zwolnienie z więzienia może się starać po 25 latach odsiadki. Od wyroku złożono apelacje.

Wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu zapadł w październiku 2016 roku. Sąd nie tylko zdecydował, że kary nie złagodzi, ale i postanowił, że Samuel N. o wcześniejsze wyjście na wolność będzie mógł się ubiegać dopiero po 35 latach.

"To, czego dokonał nie mieści się w głowie. Każdy dorosły, nie tylko rodzic, dba o młode pokolenie, nawet narażając siebie. Jak ocenić takiego człowieka, co czyni wręcz przeciwnie [...] to czyn, który burzy wszelkie wartości, na jakich opiera się społeczeństwo i zaufanie. To niesłychana zbrodnia"

– mówił sędzia uzasadniając wyrok.

Rodzina zamordowanej dziewczynki nie chciała udzielać mediom wypowiedzi. Na krótki komentarz zdecydowała się jedynie matka – Nigdy nie osiągniemy tego, co byśmy chcieli. Jesteśmy usatysfakcjonowani, ale wiadomo, że to nie wróci życia Kamili – oznajmiła.

Więcej kryminalnych historii poniżej:

 



Źródło: niezalezna.pl, Wprost, Super Express, TVN24, TVP3, Wprost, Interia, Dziennik Gazeta Prawna

#Kamil N #Kamienna Góra #Zabójstwo Kamili Cz.

Mateusz Święcicki