Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Cyrografy nie płoną

Prymitywne wyrzucanie z wojska, dyplomacji i służb specjalnych osób kompetentnych, w żaden sposób niezwiązanych z wpływami rosyjskimi, a zastępowanie ich „reseciarzami” w mniej lub bardziej widzialnych czapkach matrosów z „Aurory” nabiera tempa. Po serialu „Reset”, jak to słusznie rzekł niegdyś Marek Belka, „wszyscy wszystko wiedzą”, ale mogłaby dziwić nachalna jawność tych działań. Dla Donalda Tuska wygodniej by było robić to stopniowo i cichaczem. A tak się nie dzieje.

Resetowe działania Donalda Tuska wobec Rosji kilkanaście lat temu mieściły się całkowicie w mainstreamie europejskim – miały błogosławieństwo Niemiec i Francji, na całego romansowano z Kremlem mimo napaści Rosji na Gruzję w 2008 r., a później na Ukrainę w 2014 r. I wtedy, i dziś polityka przywódcy PO uwarunkowana była całkowitym serwilizmem wobec Berlina i podporządkowaniem interesów naszego kraju interesowi Niemiec.
I to właśnie stało się przyczyną upadku rządów PO – dzięki ujawnieniu potajemnie nagranych rozmówek jej bonzów, świadczących, że w latach 2007
–2015 głównym ich zadaniem było doprowadzenie do kompletnego galimatiasu w interesie naszego zachodniego sąsiada. W skrócie: dyktowane z Berlina absolutna prorosyjskość i antyamerykanizm oraz całkowita obojętność na losy „tenkraju”, którym to towarzystwo rządziło. 

Wróciły gwiazdy z resetu 

Ale do tego dochodzi sekretna część działań, która ani wtedy, ani dziś nie jest nam do końca znana, acz może jeszcze mocniej warunkować zadziwiająco brutalne postępowanie obecnego rządu Tuska. O ile intensyfikacja rujnowania gospodarki polskiej na korzyść biznesów niemieckich to tylko powtórka z poprzednich rządów, o tyle trudniej wytłumaczyć demonstracyjne wręcz przywracanie na kluczowe dla bezpieczeństwa państwa stanowiska osobników już nie tylko doszczętnie skompromitowanych resetem, a wprost uwikłanych w zdradę stanu, jaką było bez wątpienia podpisanie osławionej umowy o współpracy z rosyjską służbą wywiadowczą FSB, spadkobierczynią sowieckiego KGB.

Takie działania – sankcjonowane podpisem premiera z adnotacją „Zgoda” (jak tytuł książkowej kontynuacji „Resetu”) – ujęte są w paragrafach Kodeksu karnego: „Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę RP, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”.

Dzięki wieloletnim, a w ostatnim półroczu niesamowicie zintensyfikowanym zabiegom wrogów Polski prawo w naszym kraju zostało totalnie zdewastowane, stając się całkowicie służebne wobec „zewnętrznego rządu”, czyli UE, więc pod tym względem Tusk mógł się czuć bezpieczny. Dlatego owe niekonieczne do utrwalenia dominacji Niemiec nominacje należy rozpatrywać jako rozpaczliwe zabezpieczanie się przed możliwym szantażem nie ze strony Berlina. 

Rosyjska wersja ws. Smoleńska

Kwestia katastrofy smoleńskiej została nie tylko całkowicie zakłamana przez działania ekipy Tuska, ale przede wszystkim obrzydzona społeczeństwu prymitywnymi i niestety skutecznymi metodami, jakimi przedtem dyskredytowano prawdziwą nielicencjonowaną Solidarność („styropian”), a później prezydenta Lecha Kaczyńskiego („spieprzaj dziadu”, „Borubar”). Oficjalna wersja o błędzie pilotów, małpkach z wódką opróżnianych przez dowódcę, „jak nie wyląduję, to mnie zabiją”, pancernej brzozie – wszystko to była przykrywka dla całkowitych głuptaków. Reszcie, czyli większości, Tusk niedwuznacznie zaserwował bardziej przekonujący dla marnych duszyczek przekaz podprogowy: mamy oskarżyć o zamach Rosję i narazić się na wojnę?

Jasne wszak było nawet dla propagujących wersję ruskiej generał Tatiany Anodiny, że Lech Kaczyński padł ofiarą zemsty Kremla za zorganizowanie w sierpniu 2008 r. ekspedycji ratunkowej pięciu przywódców europejskich (prezydentów Polski, Ukrainy, Litwy, Estonii i premiera Łotwy), która w apogeum wojny, lądując w Tbilisi, uratowała – ze wsparciem prezydenta USA George’a W. Busha – Gruzję przed całkowitym podbojem i okupacją rosyjską. Ale szerzony przez Tuska argument strachu zadziałał i w 2011 r. przyniósł PO zwycięstwo i drugą kadencję rządów. 

Karczma „Moskwa” 

W poetyckiej formie ujął to Jarosław Marek Rymkiewicz w swoim wierszu z 2013 r.: „Krew rozlepiona na afiszach/Krew na chodnikach i na ścianach/Krew – jak poranna wtedy cisza/Krew – czarne plamy na ekranach/Krew na kamiennych szarych płytach/Na białych rękawiczkach Tuska...”.
W homilii wygłoszonej przez św. Jana Pawła II 5 czerwca 1999 r. podczas mszy św. w Sopocie padły na ojczystym dla Tuska Wybrzeżu takie słowa: „Nie dajcie się zastraszyć tym, którzy proponują grzech jako drogę prowadzącą do szczęścia. Człowiek nigdy nie zazna szczęścia kosztem drugiego człowieka, niszcząc jego wolność, depcząc jego godność i hołdując egoizmowi. Naszym szczęściem jest człowiek dany nam i zadany przez Boga, a przez niego tym szczęściem jest sam Bóg. Mówię to na ziemi gdańskiej, która była świadkiem dramatycznych zmagań o wolność i chrześcijańską tożsamość Polaków”. 

Człowiek jest więc dany i zadany, a Tusk wedle ubeckiej terminologii – zadaniowany. Jak żartobliwie Kaj Małachowski sparafrazował finał Mickiewiczowskiej ballady „Pani Twardowska”: „A Diabeł na to: Szok baba!/Cyrograf trzeba wypłukać. Lecz jaka prawna podstawa/Dotąd jak szuka tak szuka”.

Następcy Putina długo szukać nie będą musieli. Ta karczma „Moskwa” się nazywa, a zalany winem czy krwią cyrograf czeka, by ujrzeć zabójcze dla Zła światło dzienne. I nie da się go wypłukać!
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Jerzy Lubach