GP: Za Trumpa Europa przestanie być niemiecka » CZYTAJ TERAZ »

Bóg i diabeł w Hollywood. Sojusznicy Chrystusa na czerwonym dywanie

Książka Łukasza Adamskiego „Bóg w Hollywood” to ciekawy reportaż z pola bitwy o duszę świata. Jest ona poświęcona motywom religijnym w kinie amerykańskim.

kadr z filmu
kadr z filmu
Książka Łukasza Adamskiego „Bóg w Hollywood” to ciekawy reportaż z pola bitwy o duszę świata. Jest ona poświęcona motywom religijnym w kinie amerykańskim. Autor opisuje w niej dzieła i życiorysy twórców filmowych, szukając wśród nich sojuszników Jezusa Chrystusa.

Łukasz Adamski ma rację, kino to jeden z nowych areopagów, na których toczy się bój o duszę świata. Jednak niestety nie wszyscy opisywani przez niego bohaterowie są po naszej stronie.

Mogę się zgodzić z autorem, gdy pisze np. o filmie „Juno”. Przedstawiona jest tu historia nastolatki, która zachodzi w ciążę i mimo usilnych namów swojego otoczenia nie dokonuje aborcji. Film przyczynił się do spadku zabiegów aborcji i wzrostu urodzeń wśród dziewcząt poniżej 16 lat. To prawdziwa ewangelizacja. Rzeczywiste ochrzczenie popkultury. Jednak mocno wątpię, by jakąkolwiek pozytywną rolę w ewangelizacji niewierzących odegrało „Ostatnie kuszenie Chrystusa” Martina Scorsese. Reżyser napisał gdzieś, że nie zamierzał zniszczyć swoim filmem „ufności tych, którzy mocno wierzą”. Ale czy „Ostatnie kuszenie Chrystusa” rzeczywiście nie niszczyło wiary? Łukasz Adamski używa na obronę filmu argumentu, że jest on „wykorzystywany w niektórych seminariach jako inspirujące, alternatywne spojrzenie na Ewangelię”. To mało przekonujący argument. Istnieją bowiem dziesiątki seminariów katolickich, w których wykłada się antychrześcijańskiego Carla Gustava Junga, uczy się okultystycznego enneagramu i nie wspomina się o realnym istnieniu złego ducha jako osoby.

Hollywoodzkie produkcje częściej jednak są jak pasożyty, które żerują na Ewangelii i manipulują nią, by nadać swojemu przekazowi gnostyckie oblicze. Ich twórcy rzadziej, jak robili to Clive Staples Lewis i J.R.R. Tolkien, nasycają swoje opowieści chrześcijańską wrażliwością.

Adamski jest adwokatem swoich bohaterów. Pokazuje ich dobre strony. To chrześcijańskie podejście. Jednocześnie pisząc o nich, często zmuszony jest do użycia sformułowań, takich jak: katolikowi trudno przejść obojętnie wobec jego niekonsekwencji, popiera on aborcję, jednoznacznie opowiada się za przywilejami dla homoseksualistów. I właśnie dlatego mam wątpliwości. Jedność dzieła i życia to podstawa. Cieszę się, że Samuel L. Jackson dziękuje publicznie Bogu za wyrwanie go z łap nałogu. Jednak ten popularny aktor wspiera prezydenta Baracka Obamę, który utrzymuje prawo do aborcji dziewięciomiesięcznych nienarodzonych dzieci. Uwielbiałem i uwielbiam Whitney Houston, ale styl życia, który wybrała, okazał się morderczy. Ona naprawdę nie może być dobrym świadkiem Chrystusa.

Mimo tych uwag książkę warto przeczytać, jest bowiem niezwykłym raportem z pola bitwy. W Hollywood toczy się zacięta walka duchowa. Bój o losy świata.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Robert Tekieli