Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Mecenas Lewandowski dla "Gazety Polskiej": Częściowo powstrzymaliśmy bezprawie

- Nie wyobrażam sobie sytuacji w śledztwie objętym tajemnicą, by kierownictwo resortu sprawiedliwości podsyłało materiały czy opinie prokuraturze. Słyszymy ciągle, że ta prokuratura jest wolna od nacisków politycznych, a rzeczywistość pokazuje co innego: minister Bodnar dosyła na ostatnią chwilę dokumenty wykorzystywane do pozbawienia wolności mojego klienta. To niedopuszczalne. Ostatnio media obiegła informacja, że odchodzi kierowniczka zespołu śledczego nr 2 w Prokuraturze Krajowej. Wygląda na to, że ma dość tego, jak wygląda śledztwo, które nadzoruje – mówi dr Bartosz Lewandowski, pełnomocnik posła Marcina Romanowskiego.

Bartosz Lewandowski
Bartosz Lewandowski
Zbyszek Kaczmarek - Gazeta Polska

Stał się Pan największym wrogiem rządu Donalda Tuska. Nie wiem, czy wypada tego gratulować, ale rzadko zdarza się, by ktoś doprowadził premiera do szewskiej pasji. Dzięki Panu na wolność wyszedł poseł Marcin Romanowski, który ma być symbolem rozliczeń z poprzednią władzą – bez względu na ostateczny wyrok sądu. 

Na tę sprawę patrzę z innej perspektywy. Wykonuję po prostu swoje obowiązki obrońcy. Moją rolą jest to, by zabezpieczyć interes posła Marcina Romanowskiego. Tak, czuję pewną satysfakcję, bo ewidentne łamanie prawa udało się w pewnym stopniu zatrzymać. I jest to w związku z tym sukces.

Dziwi mnie za to, że członkom rządu puszczają nerwy – wystarczy posłuchać wypowiedzi ministra Adama Bodnara czy Arkadiusza Myrchy w Sejmie, którzy bezpośrednio odnosili się do mnie. Nie jest to oczywiście miłe, ale jako adwokat muszę się z takimi atakami mierzyć. Nie zamierzam się poddać i nadal będę działał w interesie mojego klienta. Moja aktywność skupia się na tym, by procedura była rzetelna, a nie upolityczniona. 

Jak wyglądało zatrzymanie posła Romanowskiego 15 lipca? ABW zachowywała się profesjonalnie? Dlaczego to właśnie ją wysłano do mieszkania parlamentarzysty? 

To jest zastanawiające. Okoliczności zatrzymania posła Romanowskiego pokazują, jaki był cel śledztwa i zarzutów formułowanych w przestrzeni publicznej. Mianowicie w piątek 12 lipca parlamentarzysta Suwerennej Polski wraz ze mną zostawił pismo w prokuraturze, w którym informowaliśmy, iż stawi się na wezwanie, aby zaprezentować swoje stanowisko. Nie było potrzeby zatrzymywania go w sposób spektakularny. Mimo to doszło do działań siłowych przy udziale funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. To miała być demonstracja siły aparatu państwa, co chciano medialnie wykorzystać. I to jest niedopuszczalne. Co do funkcjonariuszy ABW – wykonywali swoje obowiązki, sama czynność została zarejestrowana. Zupełnie niepotrzebnie prokuratura zażądała przeszukania Romanowskiego, przez co poseł musiał się rozebrać w asyście dwóch ludzi ABW. Samo ich zachowanie było jednak profesjonalne.

A skucie kajdankami Romanowskiego też do takowych można zaliczyć? 

To było kompletnie niepotrzebne i jest ujęte w naszym zażaleniu złożonym do sądu. Poseł Romanowski nikomu nie zagrażał, zachowywał się spokojnie i kulturalnie. Użycie kajdanek było zwyczajnie zbędne. 

Chodziło o to, by Pana klient „wsypał” Zbigniewa Ziobrę i dawnych współpracowników z ministerstwa?

Moim zdaniem to naturalny wniosek. „Grupa przestępcza” to zarzut uszyty przez prokuraturę. Ma wywołać efekt, odnaleźć rzekomego kierownika grupy, czyli byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę. Musimy pamiętać, że areszt ma być środkiem zapobiegawczym, a zatem ma zabezpieczyć cały tok postępowania. On już został zaburzony dawno temu, gdy w mediach pojawiały się informacje od głównego podejrzanego, Tomasza M. Wydarzyła się rzecz niesłychana, bo ta osoba mówiła o rzekomych nieprawidłowościach przed kamerami w Sejmie. I to należałoby ocenić jako działanie na szkodę śledztwa, a nie zamykać w areszcie Marcina Romanowskiego, który nie unika w żadnym stopniu prokuratury. 

Marcin Romanowski nie siedział długo w areszcie. Po upływie doby sąd uznał, że w kwestii immunitetu międzynarodowego trzeba przyjąć interpretację na korzyść zatrzymanego. Musiał Pan działać bardzo szybko. Posiedzenie aresztowe niestandardowo przyspieszono o kilkanaście godzin. 

Działaliśmy szybko, cała kancelaria została postawiona na nogi w związku z zatrzymaniem Marcina Romanowskiego. Przygotowaliśmy kilka pism, zwróciłem się do wszystkich organów Rady Europy z prośbą o interwencję. I muszę przyznać, że już po kilku godzinach przewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Theodoros Rousopoulos napisał w tej kwestii do marszałka Sejmu Szymona Hołowni z prośbą o natychmiastowe wstrzymanie postępowania z uwagi na drugi immunitet. Już w czerwcu organy Rady Europy informowały, że samo odebranie immunitetu posła na Sejm RP to za mało, by mojemu klientowi postawić zarzuty i go aresztować. To zostało w sposób rażący zlekceważone. 

Wspomniał Pan, że wcześniej, kilka dni przed zatrzymaniem, Marcin Romanowski zgłosił się do prokuratury. I nie został przyjęty. Dlaczego? Chciał opowiedzieć o tym, że chroni go immunitet? 

Przede wszystkim chcieliśmy przekonać prokuraturę, że nie ma potrzeby zatrzymania. Wbrew twierdzeniom prok. Dariusza Korneluka nie ma takiej możliwości, by po głosowaniu w Sejmie nad immunitetem parlamentarnym Marcin Romanowski został natychmiastowo zatrzymany. Niestety, nikt nas nie chciał słuchać. Odesłano nas z kwitkiem. 

Krytycy PiS pytają, dlaczego wcześniej Marcin Romanowski nie zgłosił się do organów ścigania, tylko dopiero po tym, jak zniesiono mu immunitet. 

Bo nie jest w gestii mojego klienta, by ubiegać się o stawianie zarzutów i pomagać prokuraturze. Podobno w tym zespole od Funduszu Sprawiedliwości jest pięciu najlepszych prokuratorów. Nad wszystkim czuwają prok. Dariusz Korneluk, żywo zainteresowany postępowaniem jest prokurator generalny Adam Bodnar. W sprawie zabiera głos sam premier Donald Tusk. Spychanie odpowiedzialności na Romanowskiego za pracę śledczych jest jakimś nieporozumieniem. 

Czy to jest norma w praworządnej rzeczywistości, by opinie prawne na potrzeby działań prokuratury i służb zamawiał resort sprawiedliwości i konkretny polityk? W przypadku zatrzymania Romanowskiego analizy zamówił Arkadiusz Myrcha, poseł KO i wiceminister. 

Nie jest to praktyka, zapewniam pana i Czytelników. Nie wyobrażam sobie sytuacji w śledztwie, objętym tajemnicą, by kierownictwo resortu sprawiedliwości podsyłało materiały czy opinie prokuraturze. Słyszymy ciągle, że ta prokuratura jest wolna od nacisków politycznych, a rzeczywistość pokazuje co innego: minister Bodnar dosyła na ostatnią chwilę dokumenty wykorzystywane do pozbawienia wolności mojego klienta. To niedopuszczalne. Ostatnio media obiegła informacja, że kierowniczka Zespołu Śledczego nr 2 w Prokuraturze Krajowej, pani prokurator Marzena Kowalska, która została wyznaczona do specjalnego zadania – rozliczenia poprzedniego kierownictwa Ministerstwa Sprawiedliwości – chce przejść w stan spoczynku od 1 sierpnia. Wygląda to na sprzeciw w związku z tym, co się w sprawie Funduszu Sprawiedliwości działo i ma zadziać w przyszłości.

Część opinii publicznej wydała wyrok na Romanowskiego, zważywszy na nagrania, które ujawniały media z zasobów Tomasza Mraza. Groziło mu do 15 lat pozbawienia wolności, a prokuratura postawiła mu zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Czy w Pana przekonaniu jakikolwiek skład sędziowski, niezależnie od poglądów czy organizacji, do których należy, może skazać Romanowskiego i hipotetycznie innych zatrzymanych właśnie pod takim paragrafem? 

Powiem tak: miałem do czynienia z wieloma kontrowersyjnymi wyrokami, które oceniałem krytycznie, zważywszy na przedstawiony materiał dowodowy.

Ale sądy rozmaicie oceniają zarzuty. Z tego, co dane mi było przeanalizować, nie ma mowy o zorganizowanej grupie przestępczej i kwalifikacji, którą nadała prokuratura. Tego nie da się w moim przekonaniu obronić. Stoję na stanowisku, że sformułowano zarzuty z „górką” – maksymalna kara, surowy opis, ale gdy wczytamy się w treść wniosku o pociągnięciu posła Romanowskiego do odpowiedzialności karnej, zarzuty brzmią absurdalnie. Żaden sąd, który tę sprawę będzie badał w procesie, nie może pozostawić takiej kwalifikacji z opisem, jaki sporządzili śledczy. O finał końcowy jestem więc spokojny. Jednak ta sprawa może się ciągnąć wiele lat. Istotne jest to, że istniała polityczna potrzeba, by Marcina Romanowskiego zatrzymać, aresztować i wydobyć wyjaśnienia obciążające inne osoby. 

Czy to, że Pan i Marcin Romanowski mieliście przez kilka godzin wgląd w materiał dowodowy, nie jest dodatkowym problemem dla prokuratury? 

W naszej ocenie nie doszło jeszcze do skutecznego przedstawienia zarzutów, ale prokuratura ma swoje zdanie. I złożyła zażalenie na decyzję sądu I instancji, uznając Marcina Romanowskiego za podejrzanego. Fakt, uzyskaliśmy dostęp do materiałów ze śledztwa i jest to rodzaj wiedzy, której nie mieliśmy wcześniej. To już nie była nasza wina, że skorzystaliśmy z naszych uprawnień. 

Prokuratura Krajowa złożyła zażalenie na decyzję warszawskiego sądu rejonowego, twierdząc, że immunitet członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy nie działa w sposób ciągły. Zainstalowany niezgodnie z prawem na stanowisku jej szefa Dariusz Korneluk zapewniał, że nie ma mowy o porażce organów ścigania w tej sprawie. 

Prokuratura twierdzi coś zupełnie innego, niż wynika z przepisów i praktyki działania organów Rady Europy. Idąc tropem prokuratorów Korneluka i Bodnara, można byłoby na poważnie twierdzić, że np. immunitet parlamentarzysty działa tylko w trakcie obrad Sejmu czy wtedy, gdy zbierają się sejmowe komisje. Tymczasem immunitet ma formę ciągłą, nie jest określony czasowo. Zgodnie z rezolucjami, od 2003 roku zachowana jest ciągłość prac Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Dlaczego? Otóż nie da się uzależnić immunitetu w pracach jego członka od udziału w posiedzeniach. Członkiem Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy jest się cały czas. Właśnie po to, by nie ścigano go w sprawach politycznych. 

Załóżmy dwa warianty na potrzeby naszej rozmowy – co stanie się, jeśli zażalenie śledczych okaże się skuteczne i sąd zdecyduje jednak o tym, że Marcin Romanowski ma wrócić do aresztu? 

W takim przypadku poseł Suwerennej Polski wróci do aresztu tymczasowego, a mnie jako obrońcy będzie przysługiwało złożenie zażalenia. Liczę na to, że sąd nie ulegnie presji politycznej. A wiemy, że jest ona potężna. Mam nadzieję, że w tej sprawie sędziowie uszanują wolę Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.

A jeśli prokuratura przegra tę batalię? Jaki będzie efekt? 

Pogłębi się kompromitacja prokuratury i potwierdzi wpływ czynników politycznych na śledztwo. W imieniu mojego klienta złożyłem zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w zakresie przekroczenia uprawnień, niedopełnienia obowiązków i bezprawnego pozbawienia wolności.

Prokuratura miała pełną świadomość tego, że immunitet przysługuje Marcinowi Romanowskiemu, ale nie chciała się kontaktować ze Zgromadzeniem Parlamentarnym Rady Europy, bo wiedziała, jaka nadejdzie odpowiedź. 

Będziecie Państwo skarżyć działania prokuratury i służb względem posła Romanowskiego do międzynarodowych instytucji. Ale czy na działaniach oskarżycieli nie ciąży nieprawidłowe powołanie prokuratora krajowego w miejsce Dariusza Barskiego? 

Taki jest też nasz argument, tzn. prokuratorzy prowadzący śledztwo wokół Funduszu Sprawiedliwości zostali nieprawidłowo obsadzeni. Złożyliśmy wniosek o ich wyłączenie i nie został on do dzisiaj rozpoznany. Nie można liczyć na bezstronność ze strony prokuratorów, jeśli minister Adam Bodnar i ich przełożony awansowali ich w wadliwej procedurze w sposób natychmiastowy, a poprzedni szef resortu niejednokrotnie wydawał wobec nich decyzje kadrowe oceniane przez nich jako niekorzystne. 

Donald Tusk protestował, aby nie używać słowa „tortury” w odniesieniu do zatrzymanych wokół sprawy Funduszu Sprawiedliwości, sugerując, że wypowiadający się w ten sposób mogą się spodziewać procesów. Ale jak inaczej nazwać zapalanie światła w nocy co godzinę, puszczanie głośnej muzyki, podpatrywanie kobiet przy czynnościach fizjologicznych, zakładanie kajdanek zespolonych, przeciwko czemu niegdyś protestował Adam Bodnar jako RPO, a w dodatku urzędników za de facto ewentualny występek traktuje się jak najcięższych przestępców. 

To są tortury w nowoczesnym wydaniu. Słusznie zwracają uwagę obrońcy ks. Michała Olszewskiego, że łamie się podstawowe prawa, które Europejski Trybunał Praw Człowieka określał mianem tortur. I dla mnie jest oczywiste to, że podejrzani w areszcie tymczasowym są łamani, zmuszani do składania wyjaśnień obciążających konkretne osoby. W swojej karierze spotykałem się z sytuacjami, że Służba Więzienna czy prokuratura „umilają” pobyty osadzonych, ale żeby zatrzymaną urzędniczkę traktować jak więźnia niebezpiecznej kategorii – to już nie mieści się w głowie. 

Dostrzega Pan rozdźwięk między posłem Romanem Giertychem a ministrem Adamem Bodnarem? Pierwszy chce gwałtownie ścigać i zamykać dosłownie wszystkich z PiS. Drugi apeluje o spokój, czuje się połajany przez mecenasa. 

Na to współzawodnictwo patrzę krytycznie: żadna ze stron nie dyskutuje o tym, jak poprawić sytuację w wymiarze sprawiedliwości, zrobić coś korzystnego dla obywateli, tylko prześcigają się w rozliczeniach opozycji. Rola ministra sprawiedliwości jest fundamentalna dla kierunku rozwoju w naszym kraju. Mamy ogromny problem z brakiem sprawności sądów czy prokuratury. I jeżeli Bodnar i jego partner z KO, Roman Giertych, ciągle dyskutują o gnębieniu przedstawicieli opozycji, to jest to destrukcyjne dla naszego państwa. Emocje polityczne muszą w Polsce zdecydowanie opaść.

Tymczasem mamy do czynienia z czymś zupełnie odwrotnym: podkręcaniem atmosfery i nagonki politycznej.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

#bezprawie Tuska

Grzegorz Wszołek