Skok na media publiczne to dopiero pierwszy krok większej akcji zaplanowanej przez rządzących i obliczonej na zniszczenie pluralizmu medialnego w Polsce. Często było słychać narzekania na telewizją publiczną, którą w istocie trudno uznać za obiektywną, ale faktem jest, że przez ostatnie lata na polskim rynku medialnym panował względny pluralizm. W ostatnich dniach mamy do czynienia z kolejną odsłoną akcji, która ma na celu osłabić lub zmarginalizować konserwatywne media, a w konsekwencji doprowadzić do skrajnej nierównowagi, w której konserwatywna część społeczeństwa nie będzie miała reprezentującego jej poglądy liczącego się medium.
W ostatnich kilku dniach po wypowiedziach Jana Pietrzaka i Marka Króla ruszyła lawina zapowiedzi rezygnacji z reklam w TV Republika przez kolejne firmy. Takie działania zapowiedziały m. in. Ikea, mBank, Media Expert i Polfa. W kolejce są już następne. Od wypowiedzi publicystów w ich stacji odcięli się zarówno szef tego kanału Tomasz Sakiewicz jak i dyrektor programowy Michał Rachoń. Oczywiście wypowiedzi Pietrzaka i Króla mogą się nie podobać, można uznać je za niesmaczny żart, przekroczenie granic debaty publicystycznej, ale obarczanie odpowiedzialnością całej stacji i jej stygmatyzowanie jako „homofobiczna i rasistowska”, to uderzenie w telewizję, która w ostatnich tygodniach odniosła duży sukces. Zresztą wypowiedzi obu publicystów, choć mogą budzić sprzeciw, prawdopodobnie nie łamią granic prawa. Wypowiadała się na ten temat m. in. mec. Joanna Parafianowicz dla portalu Business Insider, odnosząc się do słów Jana Pietrzaka.
Nie ma wątpliwości, że zyskująca na znaczeniu TV Republika, po manewrach rządzących związanych z przejęciem telewizji publicznej, stała się jednym z największych wrogów partii Donalda Tuska. Słowa Pietrzaka i Króla stały się więc niemal wymarzonym pretekstem do ataku nie tylko na TV Republikę, ale też na Zjednoczoną Prawicę w ogóle. Na ponury żart zakrawa fakt, że szaty moralisty przywdział przy tej okazji akurat Donald Tusk, który w przeszłości fotografował się ze znaną z wulgaryzmów, obrażania innych i chamstwa Martą Lempart. Warto też przypomnieć, że warszawski ratusz chciał uczynić Warszawianką Roku tzw. Babcię Kasię, która „zasłynęła” głównie z agresji, bicia, obrażania i opluwania. A przecież obie feministki były zapraszane przez lewicowo-liberalne media. Wtedy mowa nienawiści nie kłuła tak w oczy różnej maści reklamodawców. Czy jakakolwiek stacja telewizyjna była piętnowana za zapraszanie i promowanie Marty Lempart w swoich audycjach? Trudno zatem traktować sprawę reklamowego bojkotu TV Republika inaczej niż chęć marginalizacji stacji i kneblowanie wolności słowa. W całej sprawie nie można też zapominać, że wywołanie „afery” wokół słów prawicowych publicystów stało się doskonałą okazją do przykrycia niewygodnego dla rządzących Paktu migracyjnego. Zamiast tłumaczyć się przed opinią publiczną z zaniechania w tej sprawie, postanowili odwrócić medialnego kota ogonem i niestety się im to udało, bo opinia publiczna zamiast na meritum problemu, skupiła się na „mowie nienawiści” prawicowych publicystów.
Radykalną formą zamachu na konserwatywne jest również usunięcie przez Google z Platformy Youtube kanału TV Media Narodowe. Stało się to po apelu posła Michała Szczerby z KO, który określił stację jako skrajnie nacjonalistyczną, znaną z szerzenia ksenofobicznych i antysemickich”. Jeśli stacja łamie prawo, Szczerba powinien zgłosić sprawę do prokuratury, a żadnej informacji o tym nie było. Robert Bąkiewicz w odpowiedzi zarzucił Szczerbie, że ten uprawia współczesny rodzaj rasizmu kulturowego „stygmatyzuje swoich oponentów negatywnymi cechami, aby przykryć prawdziwe źródło sporu”. Trudno być zaskoczonym faktem, że nowa władza „robi porządki” z niesprzyjającymi jej mediami konserwatywnymi. Już w 2022 roku Borys Budka zapowiadał bowiem, że kiedy KO dojdzie do władzy, zlikwiduje media narodowe.
Co dalej z mediami konserwatywnymi? Czy czekają nas kolejne akcje zawłaszczania, marginalizowania i bojkotowania tych, które nie podobają się nowej władzy? Nie wszystkie stacje telewizyjne będzie się dało zamknąć, zawłaszczyć, ale nie zawsze będzie taka potrzeba. Nierzadko wystarczy bowiem wywołać histerię wokół jakiejś niepoprawnej politycznie wypowiedzi, rozkręcić emocje, sprawić, żeby atmosfera wokół stacji radiowej czy telewizyjnej stała się tak gęsta, że żaden reklamodawca nie będzie chciał mieć z nią nic wspólnego. Bitwa o media dopiero się rozpoczęła. Strona lewicowo-liberalna stosuje w niej chwyty poniżej pasa, a przecież jeszcze nie tak dawno krzyczała o praworządności. Czy już wkrótce będziemy skazani na jedyny słuszny przekaz medialny?