Obiekt co prawda został wykryty, ale nie wiadomo, co się z nim stało. Prawdopodobnie był to skutek uboczny intensywnego ostrzału Ukrainy. Szef KPRM Jan Grabiec wyraził nadzieję, że w Polsce nie pozostała żadna część pocisku. Dowództwo armii twierdziło, że rakieta, która wdarła się 40 km w głąb terytorium Polski i przebywała nad nim ok. 3 minut, była śledzona, zatem można ją było zestrzelić. – Skierowaliśmy siły, samoloty, które miały ją przechwycić i w razie potrzeby zestrzelić – powiedział szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Wiesław Kukuła. Na obecną chwilę wszystko wygląda tak, że polska przestrzeń powietrzna jest dziurawa jak sito. Aby to zmienić, nowy minister obrony będzie musiał podjąć wiele działań związanych z kontynuacją zbrojeń i zapewnieniem bezpieczeństwa nad polskim niebem.