Pod koniec października na lotnisku w stolicy Dagestanu, Machaczkale, doszło do antysemickich burd. Gdy wylądował tam samolot z Tel-Awiwu duża grupa manifestantów wdarła się na pas startowy, chcą uniemożliwić pasażerom wyjście z maszyny. Instytut Studiów nad Wojną wskazuje, że pomimo licznych zatrzymań, rosyjskie władze unikają surowych kar wobec podejrzanych.
Zamieszki w Machaczkale wybuchły 29 października wieczorem. Kilkaset osób protestujących przeciwko przylotowi samolotu z Tel Awiwu wdarło się na pas startowy i do terminalu lotniska w Machaczkale z zamiarem uniemożliwienia pasażerom wyjścia z maszyny. Wcześniej w niedzielę media społecznościowe informowały, że do Dagestanu przylatuje "bezpośredni lot z Izraela"; pojawiły się wezwania do przybycia na lotnisko i protestów przeciwko Izraelowi, a także hasła antysemickie - żądania wydalenia Żydów z regionu.
Uczestnikom antysemickich rozruchów stawiane są zarzuty drobnych przestępstw administracyjnych. Dotychczas 394 osobom postawiono zarzut złamania zasad organizowania zgromadzeń, a 18 - organizacji zgromadzenia w miejscu publicznym.
Według ISW, rosyjskie władze mogą unikać poważniejszych kar za antysemityzm na Kaukazie Północnym z obawy o wywołanie niezadowolenia pod adresem Kremla.
Jednocześnie część rosyjskich ultranacjonalistów apeluje o zwiększoną rosyjską kontrolę rządową, by zdławić domniemane rozpowszechnianie się islamskiego ekstremizmu w Dagestanie - pisze ISW.
ISW podaje, że niedawno rosyjskie władze zatrzymały przedstawiciela władz Dagestanu w związku z zarzutem korupcyjnym. Analitycy oceniają, że może być to próba zadowolenia osób, które apelują o zwiększoną odpowiedź władz federalnych na zajścia w tej republice.