Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Grochmalski: Polska w obliczu niemiecko-rosyjskiej barbarii

Bez zagłady Polski nie byłoby Niemiec. Ale też nie byłoby dwóch globalnych wojen. W historię Niemiec wpisane jest systematyczne tępienie i niszczenie Polski. Za każdym też razem, gdy w Berlinie znów pojawia się imperialna gorączka, Polska jest na pierwszym miejscu na liście potencjalnych ofiar. Zwykle Niemcy głęboko zakłamują swój przekaz, ukrywając swoje intencje - pisze Piotr Grochmalski w najnowszej "Gazecie Polskiej".

Bez zagłady Polski nie byłoby Niemiec
Bez zagłady Polski nie byłoby Niemiec
Pixabay

Znaleźliśmy się na drodze ku zagładzie Polski jako suwerennego państwa. Gdy prezydent USA Joe Biden w orędziu do narodu ostrzegał, iż „Putin już zagroził, że przypomni Polsce, iż jej zachodnie ziemie są »darem« od Rosji”, totalna opozycja przygotowuje się do totalnego pogromu patriotów. Na łamach Politico, portalu Axel Springera, którego media prowadziły brudną wojnę z Polską, już drugiego dnia po wyborach, gdy pojawiły się oficjalne wyniki, ukazał się tekst skierowany do totalnej opozycji, który przypomina instrukcję wydaną wojskom Wermachtu do pacyfikacji podbitego kraju. Autor Jan Cienski stwierdza: „Nowemu rządowi nie będzie łatwo i szybko cofnąć 8 lat działań partii Prawo i Sprawiedliwość”. Bez ogródek ukazany jest zasadniczy cel, jaki ma zrealizować przedstawiciel Berlina, Donald Tusk – zdemolować i zrównać z ziemią niepodległościowy projekt nowoczesnego, suwerennego państwa kierującego się polską racją stanu.

Nawoływania do „potężnej czystki”

Cienski zauważa, iż już „po objęciu władzy opozycja przekona się, że rządzenie nie jest łatwe”, bo „tym, co łączy tę trójkę, jest niechęć do PiS, choć ich programy znacznie się różnią”. Autor oczywiście zakłamuje rzeczywistość, bo z owych kilkunastu partii, z jakich ulepiona jest opozycja, żadna nie przedstawiła spójnego projektu dotyczącego przyszłości państwa, które znajduje się w śmiertelnym zagrożeniu. Ich najważniejszy przekaz to skrajna nienawiść do tych, którzy nie ukrywają, iż kieruje nimi polska racja stanu i bezpieczeństwo państwa. Porażająca jest owa „instrukcja obsługi” wyprodukowana przez Axel Springer dla opozycji. Jak zauważa Cienski, „nadchodzi potężna czystka”. Dziennikarz opłacany przez szwajcarsko-niemiecki portal ze zdumiewającą żarliwością przekonuje, iż trzeba wywalać z pracy dziesiątki tysięcy ludzi, bo rzekomo doszło wcześniej przy ich zatrudnianiu do „skrajności niespotykanej od czasów komunizmu”. Cienski zdaje się nie wiedzieć, iż w rękach PO, za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy, pozostawały wielkie miasta polskie, z ogromnymi budżetami, łupione niemiłosiernie przez partyjnych nominatów PO. Nie wie też, iż to właśnie za rządów Tuska doszło do masowej grabieży polskiego majątku narodowego i prywatyzacji na gigantyczną skalę także tych firm, które stanowiły element zasobów strategicznych RP. Nie wie też, że czystki w Polsce kojarzą się fatalnie, właśnie jako dziedzictwo sowieckiego i niemieckiego bandytyzmu. Autor też nie zdaje sobie sprawy, że owe osiem lat zbarbaryzowanego funkcjonowania totalnej opozycji samo w sobie jest wydarzeniem niemającym precedensu w dziejach europejskiej demokracji.

Niemcy chcą krwi

Ale wielka pacyfikacja i czystki mają też objąć dziennikarzy – szczególnie mediów publicznych. Na scenie mają pozostać jedynie ci, którzy pracują dla niemieckich korporacji, w tym dla Axel Springera, oraz ci z komercyjnych stacji, którzy pełnili rolę partyjnego ramienia PO. Chodzi bowiem o to, by miliony Polaków-patriotów, którzy dali zwycięstwo wyborcze PiS, utraciły swój głos. Ma wrócić „pluralizm”, w którym wszystkie media, poza niszowymi, będą nadawały spójną proniemiecką i antypolską narrację.

Trzeba bowiem wypalić do gruntu tych wszystkich, którzy ośmielili się marzyć o Polsce jako silnym państwie, które nie jest sprowadzane przez Niemcy do roli taniej siły roboczej. Joseph Goebbels, który stworzył całą machinę propagandową opartą na pismach gadzinowych, skierowaną do Polaków, 30 listopada 1939 roku tak pisał w swoim dzienniku: „Po drodze zwiedzanie polskich mieszkań niczym pieczar jaskiniowców. To coś jedynego w swoim rodzaju. Nieopisana nędza społeczna”.

PO ma gotowe wzorce – wystarczy przywrócić system mediów gadzinowych lub wrócić do owych seansów nienawiści, których celem było medialne zabicie prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a potem zniszczenie i zdeptanie jego pamięci. Cienski z oburzeniem stwierdza, iż „Polskie media państwowe stały się propagandowym ramieniem PiS, waląc w Tuska jako zdrajcę, »Herr Tuska« bardziej lojalnego Niemcom niż Polsce”. Problem w tym, iż opinię o Tusku jako grającym po stornie Niemców, wyrażały same media niemieckie. Axel Springer domaga się jednak, aby czystki były jedynie wstępem do nowej formy niszczenia państwa polskiego. Trzeba bowiem także wypełnić więzienia, jak za Stalina i Hitlera, tymi, którzy rzekomo łamali prawo. Bezczelny niemiecki funkcjonariusz Springera pisze: „Kiedy partia Tuska po raz ostatni zdobyła władzę od krótkotrwałego rządu PiS w 2007 roku, zwycięzcy traktowali swoich politycznych rywali niemal w dziecięcych rękawiczkach i prawie nikt nie był ścigany. Tym razem rękawiczki będą zdjęte”. To oczywiste kłamstwo, bo nękanie setkami procesów przez ekipę Tuska obozu niepodległościowego przybrało szokujące rozmiary. A do rangi symbolu urosło ściganie, prześladowanie i więzienie polskiego kibica, którego całą winą była wrogość do Rosji. Jak wyszło po latach, był to wówczas prezent Tuska dla prezydenta FR, Władimira Putina. Czytelnik nie dowie się od funkcjonariusza Springera, że w ławach poselskich z ramienia totalnej opozycji znalazło się wielu ludzi, którzy w ten sposób uciekali przed wymiarem sprawiedliwości za przestępstwa, których się dopuścili. Ale tym razem ma być wycięta cała elita niepodległościowa. Jak twierdzi ten rozgrzany do czerwoności dziennikarz, celem PO (Tuska) „są Duda, Morawiecki, lider PiS Jarosław Kaczyński i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, prezes Banku Centralnego Adam Glapiński za złe zarządzanie walką z inflacją oraz dyrektor generalny Orlenu Daniel Obajtek”. Ale czego się nie robi w służbie Berlina.

Niemiecki imperializm

Goebbels 7 października 1939 roku tak napisał: „Polaków oceniliśmy całkowicie fałszywie. Ich przywódcy są nic niewarci. Egoistyczni i zepsuci. Prawdziwie polscy! A przy tym tkwiący w gównie w sposób niedający się z niczym porównać. Niosą ze sobą niebezpieczeństwo, że stepy [azjatyckie] zbliżą się do granic Europy. Führer położył historyczną zasługę, niszcząc to [polskie] państwo”. Jest w tym stwierdzeniu istota podejścia Niemiec do Polski. Zniszczenie I RP przez Berlin i przejęcie naszego majątku, a także milionów Polaków, spowodowało wzmocnienie Prus i doprowadziło w konsekwencji do utworzenia przez Bismarcka II Rzeszy. Bez zagłady Polski nie byłoby Niemiec. Ale też nie byłoby dwóch globalnych wojen. W historię Niemiec wpisane jest systematyczne tępienie i niszczenie Polski. Za każdym też razem, gdy w Berlinie znów pojawia się imperialna gorączka, Polska jest na pierwszym miejscu na liście potencjalnych ofiar. Zwykle Niemcy głęboko zakłamują swój przekaz, ukrywają swe intencje. Goebbels w istocie ujawniał otwarcie głęboko tkwiące swe emocje wobec nas. 2 listopada 1939 roku pisze: „Na cytadeli. Wszystko jest tutaj zniszczone. Nie pozostał kamień na kamieniu. Tu polski nacjonalizm przeżywał swój czas cierpienia. Musimy go całkowicie wytępić, bo inaczej któregoś dnia znowu się podniesie”. Jak bardzo te słowa tłumaczą ukrytą treść owego artykułu z Politico, który jest w istocie swoistą instrukcją, co trzeba zrobić, aby owa groźba została zniszczona raz na zawsze.

Prezydent Lech Kaczyński stwierdził: „Nasza rozgrywka w Unii to w pewnym sensie gra o suwerenność wobec polityki niemieckiej”. Ten wybuch radości Berlina, że znów udało się zadusić odradzającą się Polskę, pokazuje, jak bardzo Niemcy byli i są przerażeni tym, czego dokonaliśmy. Polskie środowiska niepodległościowe, te, których nie udało się spacyfikować tonami gnoju zrzucanego na nasze głowy i niekończącą się propagandą mającą wbić nam w podświadomość rabskość wobec Niemiec, stworzyły w zaskakującym czasie, mimo pandemii i inwazji Rosji na Ukrainę, nowoczesne państwo, które miało potencjał przekształcenia całej geopolityki regionalnej. Znów cofnijmy się do ciekawej refleksji Goebbelsa z 2 listopada 1939 roku: „Wizyta w pałacu Belwederskim. Tu polski marszałek [Piłsudski] żył i pracował. Jego pokój i łoże, w którym zmarł. Tu można pojąć, co się ma do stracenia, gdy polska inteligencja dostanie możliwość rozwinięcia skrzydeł”. To dlatego Belin wymyślił ten rodzaj porażającego upokorzenia narodu, wysyłając Tuska do Warszawy. W całej naszej historii żaden polityk nie ubiegał się o prawo do rządów nad narodem, którego obciążałyby takie myśli, które ujawnił Donald Tusk w książce „Wybór”. Powiedział, a słowa te autoryzował: „Kiedy idę ulicą, myślę czasami, że co piąta osoba, którą mijam, uważa, że być może to ja do spółki z Putinem zabiłem prezydenta. A przynajmniej, że jestem w to zamieszany”. Czy Tusk wie, co nam czyni? To ma nas złamać, moralnie zdeptać, upokorzyć, zabić w nas to, co tak obrazowo opisał Goebbels? 

Sumienie zabija i niemiecki nacjonalizm

Warto zapamiętać te słowa i przypominać sobie owe seanse nienawiści organizowane przez Tuska wobec urzędującej głowy państwa polskiego, prof. Lecha Kaczyńskiego. Ten rodzaj intelektualnego kompleksu wobec tego, który wyrastał z polskiej inteligencji patriotycznej, która walczyła dla narodu o możliwość rozwinięcia przez nas wszystkich skrzydeł, doprowadziła Tuska do miejsca, z którego nie ma już odwrotu. Znów czekają nas nowe seanse nienawiści, tym razem wobec prezydenta Dudy, chyba że uda się go wcześniej zniszczyć. I te satysfakcjonujące uśmieszki z Berlina zachęcające do większej brutalności. Niemcy od dawna uważały, iż Polskę trzeba spacyfikować, bo może pokrzyżować ich wielkie, geopolityczne plany. To w Berlinie wymyślono „totalną opozycję”, a potem sfinansowano i wspierano niemającą precedensu od zakończenia zimnej wojny agresję informacyjną przeciw Polsce. Mam nadzieję, że skala i kulisy tej operacji niszczenia RP zostaną przebadane i wnikliwie opisane. Przypominało to wielką operację Prus podjętą wobec narodu polskiego po zniszczeniu I RP.

Cel był podobny – ze zbrodniarza zrobić ofiarę. W ten sposób miano spacyfikować historyczny wymiar narodu oprawców, którzy dopuścili się porażających mordów. Nacja obciążona zbrodnią ludobójstwa miała stać się mentorem w nowej rzeczywistości. Przejrzyście wyraził to Ulrich Beck, gdy stwierdził: „W polityce, mediach i w społeczeństwie ujawnia się nowa duma narodowa, zasadzająca się na świadomości własnych osiągnięć. Tę nową samoświadomość można by wyrazić formułą: nie jesteśmy wprawdzie panami, ale za to mentorami Europy”. Beck nie ukrywa: „Ten nacjonalizm w duchu »znowu jesteśmy kimś i wiemy, o co chodzi« ma swoje korzenie w tym, co można nazwać »niemieckim uniwersalizmem«. Nie tylko Europa staje się niemiecka, także prawda staje się niemiecka (…)”. A w nowej, niemieckiej Europie nie ma miejsca dla suwerennej Polski.

„Przyspieszone szkolenie w hegemonii”

Przekształcenie EWG w Unię Europejską było mocno związane ze zjednoczeniem Niemiec. Od tego momentu większość dramatycznych kryzysów, jakich doświadczyła UE i Europa, miało swoje źródło w diagnozie prof. Michaela E. Morana, który już w grudniu 2011 roku zauważył, iż „Niemcy chcą ponownie zdominować Europę”. Ten brytyjski uczony przytaczał artykuł „Die Welt”, w którym to berlińskie pismo stwierdzało, iż Niemcy są „niezbędnym narodem Europy”. Według redakcji, Europa chce widzieć w nich oczywistego przywódcę, dlatego Niemcy „(…) będą musieli przejść przyspieszone szkolenie z hegemonii”. Moran ukazuje, iż kryzys euro, który wstrząsnął wówczas całą UE, został drastycznie pogłębiony świadomymi decyzjami Berlina. Jak stwierdzał ten wybitny ekonomista, „działania Niemiec (i w niektórych przypadkach bezczynność) pogorszyły sytuację, narzucając radykalne środki oszczędnościowe, które przekreśliły wszelkie szanse na wzrost” w gospodarkach Portugalii, Grecji, Włoch, Irlandii, Hiszpanii, a więc tych, które doświadczyły największych skutków kryzysu. Moran wskazuje, że na operacji narzuconej przez Berlin zyskała głównie gospodarka niemiecka. A więc brutalna gra o swoje kosztem innych. Przytacza ówczesne wystąpienie Merkel: „Silne Niemcy (…) to synonim silnej Europy. (…) Nie zamierzam robić czegoś, co mogłoby zaszkodzić niemieckiej gospodarce, nawet jeśli spowoduje to ogromne cierpienia na zewnątrz”. Autor ukazuje, jak przy okazji zabójczej polityki Niemiec wymuszono na Grecji jej desuwerennizację. Zauważa też, że w Irlandii, uratowanej rok wcześniej przez Europejski Fundusz Stabilności Finansowej (EFSF), rozgorzała dramatyczna dyskusja. Przez 300 lat państwo to walczyło z Anglią o swoją suwerenność po to, by „znaleźć się dziś pod kontrolą Berlina”. Moran przytacza też jedną z opinii irlandzkiego komentatora:

„Naród, który w 2016 roku (…) obchodził setną rocznicę Krwawej Wielkanocy, (…) sprzedał swoje aktywa i scedował swoją suwerenność na kraj, który 60 lat temu dźgnął Europę swoim morderczym butem”. 

Koniec Polski?

Pogrom patriotycznej elity w Polsce będzie przedstawiany przez Berlin jako powrót do praworządności, a zniszczenie wielkich projektów gospodarczych – jako krok w kierunku obywatelskich praw Polaków do wolności. Ulrich Beck podkreśla: „Nowa niemiecka władza w Europie nie opiera się (…) na przemocy, ale na ultima ratio. Nie potrzebuje broni, by innym państwom narzucić swoją wolę. Dlatego też absurdem jest mówienie o IV Rzeszy”. Beck pokazuje, iż blokowanie kredytów i wywoływanie groźby załamania gospodarek innych państw łamie opór polityków pod groźbą destabilizacji narodów i społeczeństw. Tę broń użył Berlin wobec Polski, a gdy okazała się nieskuteczna, Niemcy zaczęły eskalować wojnę hybrydową z Warszawą. Gdy Rosja zaatakowała Ukrainę, Berlin zintensyfikował działania wymierzone w Polskę. Uznano, iż to idealna sytuacja, aby przyspieszyć projekt centralizacji Unii i przejmowania nad nią pełnej kontroli przez Niemcy. Odsunięcie od władzy w Polsce obozu patriotycznego w wyniku wyborów 15 października oznacza, że ostatnia bariera przed powstaniem Rzeszy Europejskiej została spacyfikowana.

Przesądzony wydaje się też los suwerennej Polski. Zaorane zostaną wielkie, konkurencyjne wobec niemieckiego biznesu projekty. Kraj, który udowodnił, że jest efektywniej zarządzany od FRN, musi znów stać się tekturowym państwem. Zdewastowana i osłabiona będzie armia. Rozbity zostanie projekt Trójmorza, a Berlin zacznie naciskać na Ukrainę, by przyjęła rosyjskie warunki. Bo kanclerz Scholz chce jak najszybciej wrócić do strategicznej osi z Putinem. A Donald Tusk powróci do idei resetu z Rosją kosztem naszych relacji z USA. Berlin prowadzi już prostą drogą Unię i Europę ku kolejnej katastrofie. Zbigniew Grabowski już pod koniec lat 60. XX wieku ostrzegał, że mitem jest niemiecki rozsądek. Jak zauważał, Niemiec „jest człowiekiem wybitnie emocjonalnym, porywczym, ulega atakom »amoku«”. Nie znosi sprzeciwu. Po złamaniu Polski Niemcy przyspieszą pacyfikowanie europejskich narodów i zastępowanie europejskiej kultury „niemieckim uniwersalizmem” oraz „niemiecką prawdą”, co spowoduje spóźnione otrzeźwienie, które doprowadzi do potężnego wzrostu agresji przeciwko Niemcom. Po raz trzeci Europa zapłaci ogromną cenę za niemiecką barbarię i zdewastowanie projektu UE. A Polskę czeka symboliczny nowy „Smoleńsk”, chyba że znajdziemy w sobie dość siły i mądrości, aby uratować nasze narodowe istnienie wobec rosyjsko-niemieckiej barbarii.

 



Źródło: Gazeta Polska

Piotr Grochmalski