W 2011 roku Platforma Obywatelska wypuściła pamiętny spot „Oni pójdą na wybory. A Ty?”, w którym swoich zwolenników straszyła ich największymi koszmarami. W jednym krótkim filmiku spotkali się agresywni kibice i rozmodleni "fanatycy" katoliccy, a wszystko, co najgorsze z tych strachów połączył w sobie niesławny Andrzejek - wówczas kojarzony jeszcze głównie z grupą obrońców krzyża z Krakowskiego Przedmieścia. Spot przeszedł do historii swego gatunku i chyba nawet udało mu się w jakimś stopniu spełnić swe zadanie, Platforma Obywatelska obroniła władzę na kolejne cztery lata, choć i PiS wypadł w październiku lepiej, niż wróżyły mu to sondaże z wakacji. Po co jednak do tego wracać? Mam odpowiedź.
W 2023 roku, wśród zalewu wielu innych spotów, Prawo i Sprawiedliwość wypuściło i taki, w którym znów widzimy ludzi agresywnych, fanatycznych i nie panujących nad emocjami. Można by nawet trochę się oburzać, że kopiuje tym samym jeden z gorszych pomysłów politycznych przeciwników i to z najczarniejszych czasów platformerskiej, posmoleńskiej beznadziei. Tym bardziej, że cały spot kończy jeszcze hasło „Tusk to wstyd”, świadomie lub nie jednak nawiązujące do innej kampanii PO - pierwszego etapu billboardowej ofensywy tej partii z 2007 roku, gdy całą Polskę zalał przekaz „rządzi PiS, a Polakom wstyd”.
Choć jednak fajnie pewnie (póki się na Ciebie nie rzucą „silni razem”) być zawsze wrażliwym estetą i hamletyzującym symetrystą, to jednak nie mogę sobie na ten luksus pozwolić. Między spotami tymi bowiem są dwie wielkie różnice, które trzeba zaakcentować, by zobaczyć pełniejszy obraz. Pierwsza różnica jest taka, że choć bohaterowie filmu PO sprzed 12 lat za bardzo za Tuskiem nie przepadali, nie wiemy nawet, jakie były ich polityczne afiliacje.
Środowisko kibicowskie nie jest i nigdy nie było politycznie jednolite, choć na pewno więcej w nim konserwatystów niż wśród kilku innych grup społecznych. Ba, nawet grupa obrońców krzyża nie była żadnym monolitem, bo choć na pewno wielu z nich głosowało na PiS i wspierało środowisko Solidarnych 2010, znalazłoby się tam na pewno kilkoro dużo większych radykałów. Dość wspomnieć, że aktywny był tam choćby narodowiec Leszek Bubel. Z kolei sam Andrzej „chonotudomniekomoroski!” Hadacz bardzo szybko wylądował po drugiej stronie sporu politycznego, zaskakująco blisko Bronisława Komorowskiego właśnie.
Podsumowując: spot PO przyklejał do PiS grupy i osoby mocno na skróty, jeśli nie na siłę. I były to postacie zwyczajne, nie żadne elity. Takie, jak w spocie PiS, gdzie stekiem wyzwisk i przemocowymi zachowaniami atakują nas aktorzy, politycy i najbardziej z tego towarzystwa wulgarne aktywistki, wszyscy wspierający oraz dopingowani przez Koalicję Obywatelską. I oni na pewno pójdą na wybory. A Ty?