GP: Za Trumpa Europa przestanie być niemiecka » CZYTAJ TERAZ »

Nasze laleczki

Ostatnio moda na laleczki wręcz kwitnie. W kinach bryluje „Barbie”. Złośliwe memy przedstawiają Szymona Hołownię jako laleczkę Chucky – niesprawiedliwie, bo krwiożerczości w nim tyle, co i myśli politycznej. Niektóre zaś panie mimo niezbyt młodzieńczego wieku bawią się zgoła innymi niż małe dziewczynki lalkami.

Kilku Czytelników wyraziło oczekiwanie, że wypowiem się na temat filmu Agnieszki Holland. Szczegółowej analizy „Zielonej granicy” już dokonano po prawej stronie, a abym ja to mógł zrobić, musiałbym go obejrzeć w całości, czego czynić nie zamierzam dla zasady, bo nie chcę propagować zła, dokładając pieniądze z biletu. 

Wyznania dwu czarownic 

Szanuję ludzi dla naszego dobra czyszczących kloaki z twórczości różnych artystów, ale po co się babrać w odmętach duszy nienawistnicy, gdy sama je ujawniła. I nie chodzi o neobolszewickie poglądy Holland, ale uznanie za dozwolony środek usunięcia przeciwników politycznych przez uśmiercanie ich, co świadczy o świadomym oddaniu się złu. W lipcu 2018 r. przyjaciółka reżyserki, także ziejąca nienawiścią do prawicy, pisarka Maria Nurowska na swej fejsbukowej stronie oświadczyła: „Stało się, zrobiłam laleczkę prokuratora Piotrowicza i wbijam w nią szpilki. Jego dni są policzone… To się dzieje natychmiast, albo bardzo powoli, ale dolegliwie!”. 

Tu włączyła się Holland, dzieląc się swoimi doświadczeniami: „Marysiu, ja to zrobiłam w młodości 2 razy, za każdym razem ze skutkiem śmiertelnym. Obiecałam sobie i mojej córce, że już nigdy żadnego voo-doo nie wykonam. Jestem przeciwna karze śmierci!” – napisała do Nurowskiej, która uznała to za aplauz dla idei uśmiercenia Piotrowicza: „Jest bardzo skuteczny, zamordysta, to co on wyprawia w Komisji Sprawiedliwości, nie ma na to określenia. Więc ja jestem za laleczką voo-doo, nie musi od razu zabijać, wystarczy mały wylew i paraliż”. 

Przewrotny żarcik nie dla prostaczków

Te wyznania artystek posłanka-prawnik Krystyna Pawłowicz skomentowała: „Jakaś czarownica voo-doo Nurowska z nieprzytomnym wyrazem twarzy chwali się, że wbija szpilki w kukłę posła Stanisława Piotrowicza z życzeniem udaru/zawału dla niego. A Holland mówi, że 2 razy w ten osób ZABIŁA 2 osoby! I to są te lewackie »elity«... Dobrze, niech maski spadają!”.

Gdy panie zorientowały się, że odbiór społeczny ich pomysłów jest negatywny, zaczęły udawać, że to tylko takie wyrafinowane żarciki, niedostępne umysłowości ciemniaków z prawicy. 

Holland szydziła: „Maria Nurowska rozpoczęła na swym Facebooku podszytą czarnym humorem zabawę na temat używania w celu karania szkodliwych dla kraju i przestępczych polityków magii voo-doo. Każdy z uczestników tych przekomarzanek, łącznie z moją osobą, rozumiał świetnie konwencję. Ale nie media publiczne i nie pani Pawłowicz. Biedacy, wzięli na poważnie również mój komentarz mówiący o poważnych skutkach moich szamańskich działań w odległej przeszłości. Jakże mocna i jakże antychrześcijańska musi być wiara posłanki Pawłowicz w czarną magię! I jak dojmujący musi być jej strach przed nieuniknioną karą! Ciekawy przyczynek do badań nad mentalnością czołowych cyngli PiS-u... Na ich użytek stwierdzam z całą powagą: voo-doo i czarnej magii nie uprawiam i nigdy nikogo nie ZABIŁAM. Ale bać się powinni, bo bezkarność za łamanie konstytucji, likwidowanie demokracji w Polsce, niszczenie wspólnoty narodowej i tkanki społecznej, szkół, stadnin koni, instytucji kultury, lasów, armii, sądów, mediów publicznych, parlamentaryzmu, za nieustanne kłamstwo i pogardę, za wprowadzania naszego kraju w objęcia Putina, jest chwilowa”.

Mnie jakoś nie przekonała i uważam, że zamiast tego, bym ja się miał zajmować poglądami takich tytanów intelektu jak obie panie, powinni się nimi zająć psychiatrzy i egzorcyści.

Watykańskie splendory

A tu dowiadujemy się, że kłamliwa „Zielona granica” Holland zostanie zaprezentowana w Watykanie! Mało tego, 13 listopada reżyserka ma za nią odebrać w Filmotece Watykańskiej Nagrodę Specjalną Fuoricampo Tertio Millennio Film Fest. Nagroda Fuoricampo przyznawana jest filmowi, który „potrafił lepiej niż jakikolwiek inny wskrzesić i wyrazić poszukiwanie najgłębszego sensu życia oraz wstrząsnąć sumieniami poprzez ujawnienie tego, co w cieniu, i wydobycie na światło tego, co można odkryć w ludzkiej duszy poza ekranem”. 

Jak z satysfakcją podaje dystrybutor filmu, w wydarzeniu mają uczestniczyć wysocy przedstawiciele duchowieństwa Kościoła, a i polscy duchowni oraz publicyści katoliccy piszą o dziele Holland „w samych superlatywach”, bo Tomasz Terlikowski uznał film za „ważną lekcję chrześcijaństwa w niełatwych czasach”, z kolei dominikanin Tomasz Dostatni za „głęboko chrześcijański, ponieważ opowiada o przemianie zła w dobro”. Logiczny stąd wniosek, że owi „katolicy” pewnie i dźganie laleczki w ramach czarnej magii uznają za „przemianę zła w dobro”.

Tę drogę przetarł już Pasolini 

Ale i to już było. Brutalny, zboczony seks wraz ze skrajnym lewactwem i świętokradczym drapowaniem jednego i drugiego w szaty „antyfaszyzmu” i „sztuki chrześcijańskiej” to znak firmowy słynnego reżysera Piera Paola Pasoliniego, w młodości wyrzuconego z posady nauczycielskiej za uwiedzenie trzech uczniów, a mimo wyrzucenia w wieku dojrzałym także z Włoskiej Partii Komunistycznej, do śmierci wiernego i marksizmowi, i zboczeniu. I to właśnie przyniosło mu światową sławę dzięki wpływowej lewacko-tęczowej klice krytyków. Polski portal filmowy tak reklamuje bluźnierczy „Twaróg” Pasoliniego, jedną z nowel filmu „Rogopag” z 1963 r.:

„Przepyszna satyra na związki kina i religii. W dziele Pasoliniego aktor grający rolę Jezusa w filmie pasyjnym umiera na krzyżu z przejedzenia. Po premierze »Twarogu« wielokrotnie oskarżany o bluźnierstwo autor »Teorematu« po raz kolejny stanął przed sądem i został skazany na cztery miesiące więzienia. Po wyjściu na wolność Pasolini z właściwą sobie przewrotnością postanowił nakręcić film skrajnie odmienny od poprzedniego. W tym celu zrealizował »Ewangelię według Mateusza«, która uzyskała błogosławieństwo kręgów kościelnych i spodobała się samemu papieżowi Janowi XXIII”.

Zgubna wiara w nawrócenie marksisty

Pasolini bezczelnie zadedykował swoje dzieło papieżowi, w którym lewaccy intelektualiści widzieli tak pożądanego destruktora katolickich kanonów przez „postępowe reformy” II Soboru Watykańskiego. „Jezusa” zagrał kierowca ciężarówki, kolejny z homoseksualnych kochanków Pasoliniego obsadzanych w jego filmach. O stopniu naiwności papiestwa w stosunku do komunizmu, wedle Józefa Mackiewicza wręcz zbrodniczej, świadczy fakt, że Watykan nie tylko przyjął dedykację z całym dobrodziejstwem inwentarza, ale w swoich mediach polecał obraz katolickiej publiczności jako dzieło nawróconego marksisty, a na festiwalu weneckim (ach ta Wenecja!) w 1964 r. Pasolini otrzymał Nagrodę Katolickiego Biura Filmowego. Potrzeby choćby pozornego nawrócenia się reżysera z pederastii papież najwyraźniej nie widział.

W 2018 r. Franciszek uznał tę zgoła nieświętą „Ewangelię” za najlepszy w historii film o Jezusie Chrystusie. Może niebawem dopatrzy się ewangelicznej przypowieści także w ostatnim pornobluzgu artystycznym Pasoliniego, „Salo – 120 dni Sodomy”, którego premiery reżyser nie dożył, zamordowany przez kolejnego z kochanków.

Ciekawe, czy teraz papież zechce uhonorować reżyserkę Holland przyjęciem na osobistej audiencji, jak pewną posłankę Lewicy w towarzystwie oszusta fałszywie oskarżającego księdza o molestowanie, którego to łotra wzruszony Franciszek pocałował w rękę? A co, oszczerca gorszy od oszusta? Za błogosławieństwo dla swego paszkwilu „filmowczyni” mogłaby podarować papieżowi na pamiątkę jakąś laleczkę w zestawie ze szpilkami… przedstawiającą „Kaczora-Dyktatora”. A może mnie? A może Ciebie, Czytelniku?

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#zielona granica

Jerzy Lubach