Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Unia brnie w proekologiczne absurdy. Europejska produkcja aut w defensywie

Chiny coraz bardziej dynamicznie wchodzą na europejski rynek motoryzacyjny. Wielu ekspertów obawia się, że przy zachowaniu obecnej asertywności Pekinu oraz utrzymaniu tendencji szybkiego przechodzenia na auta elektryczne, europejskich producentów samochodów czeka marginalizacja - pisze w "Gazecie Polskiej Codziennie" Jacek Szpakowski.

Czy Unia się obroni?
Czy Unia się obroni?
pixabay.com

Dobrym przykładem tej tendencji jest to, co przytrafiło się niemieckim firmom inwestującym w rynek samochodowy w Państwie Środka. Niemieckie koncerny postawiły na chiński rynek, inwestując tam miliardy. Tamtejsze przedsiębiorstwa były głównymi producentami i dostawcami części dla największych niemieckich marek. Auta w dużej części trafiały na chiński rynek i stały się symbolem luksusu dla bogatszej części klasy średniej. Szybko jednak doszło do sytuacji uzależnienia się od chińskich producentów części samochodowych.  

Unia brnie w proekologiczne absurdy

Tymczasem w Unii Europejskiej wyraźnie zaznaczyła się polityka proekologiczna, burząca w sporym stopniu dotychczasową technologię produkcji aut. Analitycy mówią wprost o „uproszczeniu” budowy samochodów przyszłości, czyli pojazdów elektrycznych. Przypomnijmy, że w UE ma być wprowadzony w życie zakaz rejestracji tradycyjnych aut spalinowych. Nowe przepisy sprawiają, że po 2035 r. będziemy mogli kupić już tylko auta elektryczne, wodorowe lub te zasilane paliwami syntetycznymi. Spowodowało to na rynku samochodowym prawdziwą rewolucję. 

Chiny – jako że były i są obecnie producentami części do większości pojazdów produkowanych przez niemieckie koncerny – postanowiły się uniezależnić. Już wcześniej Pekin postawił na własnych producentów aut. Obecnie najprawdopodobniej chińskie samochody zdominują własny rynek. Co więcej, dynamicznie starają się przejąć rynek europejski. Chińskie marki, takie jak: BYD, Great Wall i MG, kontynuują europejskie strategie wprowadzania na rynek swoich samochodów, a dzięki dostępowi do tańszych ogniw akumulatorowych, produkowanych na masową skalę w swoim kraju, są w stanie w coraz większym stopniu konkurować pod względem kosztów z zasiedziałymi w Europie miejscowymi producentami. 

Targi motoryzacyjne w Monachium

Symbolicznym obrazkiem tej tendencji były tegoroczne targi motoryzacyjne w Monachium. Należą one do najbardziej prestiżowych w Europie i wyznaczają trendy na przyszłość. W tym roku w zgodnej opinii ekspertów były one zdominowane przez chińskich producentów aut elektrycznych. Jednocześnie, wielu europejskich producentów samochodów jest postrzeganych jako pozostający w tyle w nowym trendzie produkcji pojazdów elektrycznych.

Tymczasem chińscy gracze wprowadzili dziesiątki nowych modeli. Słychać wyraźnie pogląd znawców: Chiny to obecnie największy na świecie wytwórca pojazdów elektrycznych. Jednak trudności na rynku wewnętrznym, spowodowane m.in.: kłopotami z popytem, spadkiem wydatków konsumpcyjnych czy sytuacją po pandemii COVID-19, w połączeniu z atrakcyjnym rynkiem europejskim, wywołały ekspansję w tym właśnie kierunku. 

BYD, znany chiński producent samochodów wspierany przez miliardera Warrena Buffetta, wprowadził właśnie na europejski rynek elektrycznego sedana Seal, którego ceny zaczynają się od 44 900 euro (48 479 dolarów). Również koncern Xpeng poinformował niedawno, że rozszerzy sprzedaż swoich samochodów na rynek niemiecki w 2024 r. Obecnie firma sprzedaje sedana P7 i ­SUV-a G9 w Norwegii, Szwecji, Danii i Holandii. Fachowcy przekonują, że nowi uczestnicy mogą zyskać do 20 proc. udziału w rynku, jeśli ich wejście do Europy będzie bardziej agresywne, niż oczekiwano. Chiny tym samym stają się światowym potentatem.

W pierwszym kwartale 2023 roku Państwo Środka wyprzedziło Japonię jako mistrz świata w eksporcie samochodów. Jeszcze w 2020 r. Chiny zajmowały szóste miejsce w tym rankingu i znajdują się teraz na dobrej drodze do stania się motoryzacyjnym supermocarstwem. W Chinach 80 proc. samochodów elektrycznych na baterie jest obecnie produkowanych w tym kraju. Tesla to jedyna zagraniczna firma wśród dziesięciu odnoszących największe sukcesy w dziedzinie elektryków, podczas gdy niemieckie marki nie odgrywają już żadnej roli w tym znakomitym gronie. Na całym chińskim rynku samochodowym, w tym pojazdów z silnikami spalinowymi, chińskie marki po raz pierwszy od dziesięcioleci przewyższą marki zagraniczne, z udziałem w rynku wynoszącym 51 proc. w 2023 r. Do 2030 r. udział ten ma wzrosnąć do 65 proc. 

Ostatnio hiszpańska prezydencja Rady UE ostrzegła przed narastającym uzależnieniem europejskiego przemysłu motoryzacyjnego od Chin. Głównym źródłem tego problemu jest dostarczanie przez chińskich producentów akumulatorów litowo-jonowych i ogniw paliwowych do samochodów elektrycznych. Eksperci podkreślają, że jeśli nie podejmiemy odpowiednich działań i nie wzmocnimy własnych ośrodków produkcyjnych, Europę mogą czekać poważne problemy. Bez zdecydowanego działania istnieje ryzyko, że europejski ekosystem energetyczny stanie się tak samo uzależniony od Chin, jak było to w przypadku Rosji przed inwazją na Ukrainę. Inni nazywają rzecz po imieniu: UE chce powstrzymać import chińskich elektryków. Obecnie wszczyna dochodzenie w sprawie wsparcia udzielanego przez Pekin swoim producentom samochodów elektrycznych. 

UE szuka wyjścia z kłopotu

Niedawno Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, zauważyła, że światowe rynki są zalewane tańszymi chińskimi samochodami elektrycznymi, których ceny utrzymują się na niskim poziomie dzięki ogromnym dotacjom państwowym. W związku z tym ogłosiła, że Komisja Europejska rozpoczyna dochodzenie antysubsydiowe w sprawie pojazdów elektrycznych pochodzących z Chin. Poza tym Europa nałożyła 10-proc. cło na samochody importowane z Chin. W pierwszej połowie roku chińskie firmy wyeksportowały niemal 350 tys. pojazdów elektrycznych do dziewięciu europejskich krajów. Szacuje się, że w ciągu ostatnich pięciu lat import chińskich samochodów do Unii Europejskiej zwiększył się czterokrotnie.

Francuski rząd od wielu miesięcy wywierał nacisk na instytucje europejskie, domagając się wszczęcia dochodzenia antydumpingowego przeciwko chińskim producentom samochodów elektrycznych. Według stanowiska Paryża chińskie auta elektryczne były sprzedawane po niesprawiedliwie niskich cenach, co miało na celu eliminację europejskich konkurentów. Jednakże, w tym samym czasie, Niemcy wyrażali przeciwne stanowisko, nie zgadzając się na jakiekolwiek sankcje. Powód? Ich najważniejsze marki samochodów były silnie zależne od chińskiego rynku. W związku z tym Berlin obawiał się znaczących strat w przypadku wybuchu ewentualnej wojny handlowej z Chinami. 

Sytuacja na rynku motoryzacyjnym jest więc bardzo delikatna. Tym bardziej że konsekwencje ewentualnego konfliktu chińsko-tajwańskiego mogą być o wiele większe w tym aspekcie niż agresji Rosji na Ukrainę. Świat jest po prostu zbyt mocno uzależniony od chińskich fabryk. Pekin wykorzystuje tę sytuację, trzymając UE w szachu, i przystępuje do ofensywy motoryzacyjnej na Europę. 

Czy Unia się obroni? Wszystko zależy od determinacji najsilniejszych europejskich graczy, takich jak Francja czy Niemcy. Stawką jest nie tylko sektor samochodowy, lecz także postępujące gwałtownie uzależnienie od Chin.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#motoryzacja #Unia Europejska

Jacek Szpakowski