Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Rozbicie wszelkiej dyskusji. Karnkowski wyjaśnia, co pokazał tydzień obecności polityków PO w TVP

Choć tak wiele zdaje się zależeć od wyborców niezdecydowanych, można odnieść wrażenie, że partie, nie tylko te najważniejsze, wciąż walczą przede wszystkim o tych już do siebie przekonanych. Jedynie PiS próbuje ofertę kierować również do tych, którzy odwrócili się od tej partii na różnych etapach jej rządzenia. Opozycja zresztą zdaje się w tym dziele wydatnie pomagać. Jak inaczej traktować wypowiedzi Donalda Tuska o zachodniej cywilizacji, komentarze elit do filmu „Zielona granica” czy zachowanie polityków Platformy po ich powrocie do programów Telewizji Polskiej? - pyta w "Gazecie Polskiej Codziennie" Krzysztof Karnkowski.

Arkadiusz Myrcha (KO) w studiu TVP
Arkadiusz Myrcha (KO) w studiu TVP
screen TVP Info

W poniedziałek rano Donald Tusk w otoczeniu kolegów i koleżanek pojawił się przed siedzibą TVP, by ogłosić, że od teraz jego ludzie wracają na ten wrogi dla siebie grunt, by ze swoim przekazem dotrzeć do pozbawionego go dotąd grona odbiorców stacji. Tak jak w przypadku wcześniejszego wystąpienia marszałka Grodzkiego, tak i w wystąpieniu Tuska uwidoczniło się przypisywanie innym własnych cech, a zarazem oparcie wizji otaczającego ich świata na liberalnych przesądach. Choć badania wskazują, że widzowie TVP Info dużo częściej i chętniej dywersyfikują swe źródła informacji niż ci, dla których ich pierwszym źródłem jest TVN24, działacze PO są innego zdania. Uznali więc, że pokazując się w ignorowanych od miesięcy programach publicystycznych, otworzą oczy ciemnym masom, które nic nie wiedzą bez ich występów o prawdziwych wydarzeniach w polskiej polityce. 

Seria happeningów

Jak wygląda to w praktyce, opowiem za chwilę, na razie chciałbym wrócić do pewnej układającej się w całość listy wydarzeń. Ponieważ ekipa Tuska swe pojawienie się zapowiedziała na moment, w którym po porannej audycji gmach przy placu Powstańców opuszcza Michał Rachoń, a do tego jeszcze pojawiła się akurat przy tym wyjściu, z którego najczęściej korzystają prowadzący i goście, nic dziwnego, że twórca „Resetu” postanowił zadać szefowi PO kilka pytań. 

Zamiast odpowiedzi doszło do dość komicznej dla obserwatorów szarpaniny z udziałem Michała Kołodziejczaka, Hanny Gill-Piątek i odciąganego od byłego premiera dziennikarza. Media sprzyjające PO lub po prostu konkurencyjne wobec Telewizji Polskiej rzecz przedstawiły jako chuligańskie wręcz zakłócenie wystąpienia Donalda Tuska, natomiast Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich działanie przybocznych przewodniczącego PO uznało za naruszenie prawa dziennikarza do wykonywania obowiązków i złożyło w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. 

We wtorek policja zatrzymała usiłującą zakłócać spotkanie z premierem Kingę Gajewską, co zostało przedstawione jako bezprawne działanie z arsenału metod autorytarnych reżimów. Gajewska próbowała używać megafonu (co bez zgłoszenia zgromadzenia jest nielegalne), a na nagraniach widać, że nie spieszy się z wylegitymowaniem się policjantom, jak sądzę, zdając sobie sprawę z politycznego potencjału tej w dużej mierze lub całkowicie wykreowanej sytuacji.

Z kolei w piątek Borys Budka został napadnięty, a według niektórych mediów pobity w galerii handlowej w Katowicach. Sprawca został ujęty i postawiono mu zarzuty, natomiast sam polityk oczywiście winą za to zajście obciążył rządzących i lansowany przez nich „język nienawiści”. 

Wszystkie te zdarzenia przywodzą na myśl końcówkę nieudanej dla PO kampanii prezydenckiej, podczas której non stop próbowano wykreować w mediach poczucie zagrożenia, czyhającego na Bronisława Komorowskiego, które generować miały takie zdarzenia, jak domniemany „zamach krzesłem” czy zakłócenie spotkania w Toruniu. 

Technika młotka

Jak wygląda kontrpropozycja Platformy, przekonujemy się na co dzień. W weekend zademonstrowała nam to Agnieszka Pomaska, sfotografowana podczas wysiadania z auta przyozdobionego kartką z napisem „Głosowałeś na PiS, to wyp…, żebym cię tu k… więcej nie widział”. „Kultura wypowiedzi kluczem do społeczeństwa obywatelskiego” – głosi hasło zapowiedzianego na poniedziałek panelu z udziałem gwiazd opozycyjnych mediów, w tym Tomasza Lisa. Wydarzenie to zapewne dostarczy nam kilku ciekawych cytatów, na razie niech posłuży nam za puentę tej części tekstu, a zarazem wprowadzenie do kolejnego wątku.

Tydzień obecności polityków Platformy w pasmach publicystyki TVP Info i innych anten Telewizji Polskiej pokazał, że nie chodzi wcale o dotarcie z przekazem, a raczej rozbijanie wszelkiej dyskusji, połączone z dość topornym wbijaniem w głowy widzów pewnych haseł. Te, jak rosnąca stopniowo lista rzekomo sprzedanych wiz, powtarzane są niemal mechanicznie. Politycy nie podejmują natomiast prób rzeczowej dyskusji czy przekonania widzów do swoich racji. 

Można by wręcz rzec, że dobrowolnie rezygnują z tej możliwości, w zamian przypominając odbiorcom, dlaczego dotąd na Platformę Obywatelską nie głosowali, czemu nie przepadają za Donaldem Tuskiem i z jakiego powodu odsunęli PO od władzy w 2015 r. 

„Zielona granica”

Sądzę, że również motywując część z nich, by pomimo rozmaitych zastrzeżeń dać PiS trzecią szansę. Ostatnie dni to przecież cała seria kłopotliwych wypowiedzi i niewygodnych tematów, z których najgłośniejszym jest oczywiście film Agnieszki Holland „Zielona granica”. Salon obraz ten przyjmuje entuzjastycznie, o czym pisałem już kilkukrotnie, lecz i politycy, choć bardziej oszczędni w pochwałach, nie zawsze są w stanie upilnować swoich instynktów w czasie kampanii. 

Holland bardzo chwalił związany z Koalicją Obywatelską Franek Sterczewski (sam przecież zapamiętany z przygranicznego biegu z reklamówką), a jeden z liderów Polski 2050 Michał Kobosko z reżyserką zrobił sobie nawet okolicznościowe zdjęcie, czym trochę napsuć musiał krwi kolegom z PSL. Ludowcy w sprawie sytuacji na granicy zawsze odróżniali się na plus od reszty opozycji, zbyt otwarty koalicjant może jednak ten wizerunkowy, istotny dla wiejskiego elektoratu pozytyw mocno nadwyrężyć. 
Politykom różnych opcji zdarza się też co chwila wspominać o burzeniu zapory, choć na ogół nie chcą (w deklaracjach) robić tego natychmiast, a posłanka Iwona Michałek (Porozumienie, obecnie startuje z Trzeciej Drogi) mówi, że powinniśmy wypracować mechanizmy zachęcające imigrantów do pozostania w Polsce. 

Delikatnie mówiąc, niezbyt się to wszystko klei, tymczasem mając szansę na medialne rozbrajanie tego typu bomb, opozycja zupełnie z nich nie korzysta, lecz coraz częściej przejmuje formułę obecności stosowaną przez PO. Czy oznacza to, że po wyborach, w przypadku zmiany władzy spodziewać się mamy zakrzykiwania dyskusji na każdy niewygodny dla rządu temat, a mniejsze partie widzą się jedynie w roli tła i wsparcia dla polityków Platformy? Mało kusząca perspektywa. 

Niemiecki porządek

Politycy opozycji nie są też w stanie wybronić ujawnionej doktryny, zakładającej porzucenie terenów za Wisłą i Wieprzem na pastwę ewentualnego rosyjskiego agresora. Zamiast ewentualnego tłumaczenia, mamy jedynie próbę rozmycia i przerzucenia odpowiedzialności. 

Z jednej strony mamy więc niespójny, lecz konsekwentny w wierności dla najgorszych tradycji tego obozu politycznego przekaz. Z drugiej konfrontacyjną retorykę już nie tylko wobec konkurentów czy dziennikarzy, lecz za ich pośrednictwem wymierzoną również w widzów. W całe segmenty grup społecznych, dzielonych choćby pod kątem pochodzenia, jak w wymagającej oddzielnego omówienia wypowiedzi Tuska o przewadze terenów, które poprzez niemiecką okupację i zabory zetknęły się z cywilizacją Zachodu. 

Tusk chwali w swej wypowiedzi „niemiecki porządek”, w pewnym sensie próbując wygrać na swoją korzyść narrację o własnej „niemieckości” czy przynajmniej „proniemieckości”, zarazem jednak dokonuje podziału Polaków – według tej samej linii, która wyznaczała w czasach jego rządów granice między tymi, których państwo polskie zamierza w razie wojny bronić, a tymi, którym żadnej ochrony zapewniać nie zamierza.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#TVP #Koalicja Obywatelska

Krzysztof Karnkowski