Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Zielone Granice bez granic

Już dobrych kilka lat temu, jeden z najbardziej znanych pisarzy, dziennikarzy, intelektualistów włoskich Eugenio Scalfari, na łamach lewicowego „Espresso” napisał felieton, który uznałem za niezwykle trafny, ale też który mnie w jakiejś mierze zaskoczył.

Notabene Scalfari był założycielem sztandarowej gazety lewicy włoskiej „La Repubblica”, a także właśnie tygodnika „Espresso”, obecnie stanowiącego, jeśli chodzi o linię polityczna i światopoglądową. włoską wersję naszego „Newsweeka”. Przez długie dekady Scalfari pisał felieton na ostatniej stronie, dzieląc miejsce z Umberto Eco – pisali na przemian co dwa tygodnie. Obaj już nie żyją, a na „ich” kolumnach są teraz mniej sprawne pióra. 

W każdym razie felieton Scalfariego mnie zdziwił, gdyż wynikał z innego niż standardowe, lewicowe, spojrzenia na kwestię granic. Pisarz narzekał w nim na to, że we współczesnym świecie zatarliśmy granice. Wszelkie. Granice wieku choćby – dzisiaj osiemdziesięciolatkowie ubierają się jak ich wnuki, mają AirPodsy w uszach i oglądają Netflixa. Zatarły się też granice wielu zachowań, granice międzyludzkie, granice które kiedyś były dużo wyrazistsze. Ot, gdy podchodziło się do damy, należało traktować ją z należytą rewerencją, dystansem. Obecnie ten dystans się skrócił. Z Ameryki przywędrował zwyczaj mówienia do siebie „na ty” dużo częściej niż to było ongiś, gdy przejście do takiej poufałości wymagało jednak dobrej znajomości i odpowiedniego ceremoniału.

Scalfari, poza owymi granicami umownymi, opisał także te fizyczne, między państwami. Granice, których nie ma już. Jadąc samochodem z Warszawy do Włoch miniemy jedynie stare budynki graniczne, opustoszałe budki celników, a to między Czechami i Austrią, a to między Austrią i Słowenią itd. Relikty dawnych granic, na których nie czeka już żaden celnik, by sprawdzać, co wieziemy w bagażniku. Scalfari w zlikwidowaniu tych granic międzypaństwowych zobaczył pewien problem – oto przestaliśmy czuć tak wyraziście, że przemieszczamy się z państwa do państwa. 

Idę jednak o zakład, że teraz ten sam Scalfari, po obejrzeniu filmu Agnieszki Holland piałby z zachwytu. I być może napisałby felieton „Zielona Granica”, w którym dowiódłby czegoś zupełnie innego – potwierdzając tezy polskiej reżyserki: że chęć obrony bezpieczeństwa państwa, że zabezpieczanie granicy przed falami imigrantów, które są narzędziem walki politycznej, tak jak to robi Łukaszenka, to skandal, faszyzm i nieludzkie traktowanie tych, którzy w Europie poszukują ratunku. 

Tak bowiem lewica potrafi, w sposób czasem inteligentny, a czasem całkiem toporny, odwracać sensy i znaczenia, robić ludziom wodę z mózgu i manipulować prawdą, by zniszczyć przeciwnika. Znienawidzoną prawicę

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#zielona granica

Tomasz Łysiak